34. Nikt nie musi wiedzieć, kochanie.

5.8K 392 127
                                    

Harry czym prędzej wrócił z pracy w piątkowe popołudnie i odetchnął, widząc że Louis spakował ich obu, na rodzinny weekend na jachcie.

- Co ty taki przerażony? - zachichotał młodszy, całując go delikatnie.

- Bałem się, że jeszcze będę musiał się pakować. - mruknął.

- W takim razie... - zachichotał - Za dobrze ze mną masz, H. - jego oczy błyszczały. Był podekscytowany tym weekendem.

- Nie za dobrze, jest idealnie. - złapał jego biodra.

Mniejszy zagryzł dolną wargę i ułożył swoje dłonie za karkiem bruneta.

- Jak myślisz jak zareagują twoi rodzice? - spytał zieolonooki.

- Hm, mama będzie bardzo szczęśliwa... Zapewne wspomni o dzieciach. - mówił zgodnie ze swoimi myślami - Ale nie wiem jak tata.

- Twój tata czasami jest przerażający. - przyznał.

- Oj nie jest tak źle! On po prostu dba o swojego synka. - zachichotał.

- Ja też dbam o swojego chłopca. - mruknął.

- A twój chłopiec kocha to, jak o niego dbasz. - powiedział szczerze, ponownie kosztując krótko jego ust.

- Chyba czas wychodzić, musimy jeszcze dojechać. - westchnął.

- Tak. - skinął głową.

W myślach powoli szykował prezent na święta dla Harry'ego. Wiedział, że to wcześnie. Ale musiał wszystko dobrze zaplanować. Styles wziął ich wspólna walizkę i poczekał aż Louis zamknął drzwi, po czym razem poszli do auta.
Droga miała być kilku godzinna, dlatego przed wyjściem szatyn złapał torbę z posiłkiem i piciem dla nich. Chwilę później jechali już prosto do celu, z przyjemna muzyka w tle.

- Jak było w pracy? - Tomlinson jak zwykle wygodnie ułożył nogi na udzie starszego.

- W porządku, może niedługo dostanę pierwszą, samodzielną operację . - odparł dumny.

- Cieszę się, naprawdę. Wow. - odparł z szerokim uśmiechem na ustach.

- Tak to szaleństwo. - uśmiechnął się.

- Wiesz, że jestem z ciebie okropnie dumny?

- Tak? - droczył się.

- Bardzo, bardzo. - spojrzał na jego twarz. On jednak był mocno skupiony na kierowaniu.

- To dobrze. - sięgnął ręką do kolana młodszego.

W połowie drogi zrobili sobie przerwę, gdzie szatyn podał mu posiłek. Tym razem było to spagetti w ulubionym sosie bruneta.

- Chyba jednak mnie rozpieszczasz. - odparł po pierwszym kęsie posiłku.

- Tak? - zachichotał, manewrując widelcem.

- Tak. - zajadał się dalej.

Louis dorodnie się zarumienił, również kontynuując swój obiad. Po skończonym posiłku i krótkim odpoczynku, ruszyli w dalszą podróż, zostało im już mniej niż połowa drogi. Louis zagadywał swojego chłopaka  starając się mocno nie nudzić. W końcu dotarli na miejsce, zostawili samochód na parkingu, a Harry wziął ich bagaż. Mniejszy pokierował ich do odpowiedniego jachtu, gdzie czekały już ich rodziny. Louis nie wiedział jak oni się poznali i znaleźli. Weszli na niego witając się że wszystkimi i zostawiając swoje rzeczy w odpowiednim miejscu.

- Jak się macie w tym pięknym dniu? - zagadnął najmłodszy.

- Jest miło, Anne i Robin to świetne towarzystwo. - uśmiechnęła się Jay.

Between Your Arms || Larry Where stories live. Discover now