26 - pijany władzą

235 19 37
                                    

Lol usunąłem jakąś notatkę ode mnie stąd, ale fajnie jest mieć taką władze nad książką.

Em...co?  to? Po chwiili patrzenia się jak głupia na podłogę(ziemię, nie wiem sama) odwróciłam się żeby zobaczyć kto tam jest, pewnie już dawno temu zgadliście kto to był ale ja nie wiedziałam. Tak Oxy, od początku swojej kariery słyszałam ten głos ale oczywiście nie wiem kto mógł być nie? Ech...co się ze mną dzieje tego nawet największy mędrzec nie wie. Chociaż może, strach przed wszystkim co podobne do „michała" może mieć na to wpływ, no nie ważne. Więc tak, Shader, bo to on tam mówił, czekał na odpowiedź a ja się zamyśliłam w swoich wypowiedziach, oczywiście tych w myślach bo jakbym tak rozkmianiała na żywo to chyba mnie do psychiatria wysłali. A teraz tysiąc komentarzy „ale ty nawet nie masz dziwnych myśli", no cóż powiedzieć. Nie wszystko co myślę jest tutaj „napisane".

-Halo? Ziemia do Oxy? Ktoś coś?-Shader pomachał ręką żeby obudzić mnie z „transu" i udało mu się to zrobić. Potrząsnęłam głową żebym bardziej się obudziła-to jak, mogę?

-Co? Tak, jasne siadaj-odwróciłam się z powrotem do parkingu a po chwili poklepałam miejsce gdzie ma usiąść, zrobił to i popatrzył też na parking.

-Pamiętam jak to wyglądało inaczej...było więcej..-ciągnął mając pewnie nadzieję, że za niego dokończę. No i miał rację bo nie minęło kilka sekund a...

-Domów-dokończyłam-Ludzi, zwierząt, ogólnie więcej życia a nie jak teraz...sam ponury, ciemny las bez życia i w ogóle gdzie są te wszystkie domy? Zapadły się pod ziemię czy co?

-Nie, kiedyś jacyś ludzie przyszli i po prostu je zniszczyli bo powiedzieli, że to ich własność więc dlatego je zburzyli. Mówiąc szczerze odkąd cię nie było, wiele się zmieniło-stwierdził i wziął jakiś kamień w rękę po czym na niego popatrzył-a ty co robiłaś przez ten czas co cię nie było ze mną-z nim?-znaczy ogólnie z nami wszystkimi-dopowiedział po chwili.

-No cóż...żyłam-albo raczej próbowałam-a ty? Golden mi powiedział, że się zmieniłeś jak mnie nie było. Dokładnie mówiąc ,,Obróciłeś się o 180 stopni" czy jakoś tak.

-Co? Ja się przecież nie zmieniłem!-zdziwił się, wiem, że on kłamie bo popatrzył w lewo. Czy on naprawdę myśli, że mnie okłamie?

-Nie kłam, tylko powiedz. Wiesz, że kłamiesz ja to samo więc nawet nie próbuj mnie okłamywać-szybko powiedziałam i popatrzyłam na niego z poważną miną a ten spuścił wzrok na podłogę, ziemię? Nie wiem nawet.-Co ci się dzieję? Przecież zawsze; zabawny, fajny czasem wkurzający chłopak nie może się zmienić z dnia na dzień, to jak? Powiesz co się stało czy mam cię męczyć pół dnia?-spytałam a ten nic nie odpowiedział, nie? To inaczej!

Wstałam z miejsca i popatrzyłam na niego z góry poważnym wzrokiem który zabijał od środka, ten miał zmieszaną twarz i ze zdziwieniem gdy spojrzał na mnie.

-Co ci?-zapytał po krótkiej chwili gdy nadal patrzyłam na niego z coraz większą powagą-O nie, nie wyciśniesz tego ze mnie-ah tak?-Więc sobie odpuść.

-Gdybyś mnie znał-wzięłam jakąś gałąź-wiedziałbyś, że ja NIGDY nie odpuszczam w takich sprawach-podeszłam do niego-bo jak ja coś chcę wiedzieć to to wiem.

-Co ty chce-!-Nie dokończył bo jebnęłam mu z gałęzi, lekko ale i tak boli-AU! POWALIŁO?!

-Już dawno więc gadaj bo następnym razem uderzę w co innego niż twarz-chyba wiecie o co chodzi, jak nie to przykro mi ale tego nie powiem. Wracając, popatrzyłam się na niego a ten nawet nie drgnął. Wystraszyłam go chyba.

-Nie możesz-powiedział a ja na niego popatrzyłam z miną serio i tylko bardziej podniosłam gałąź i cicho powiedziałam, ja nie mogę?-Dobra, dobra! Powiem! Ale uspokój się i wyrzuć gdzieś to narzędzie zbrodni!

-No to mów-wyrzuciłam gdzieś gałąź i usiadłam naprzeciwko niego, czyli w sumie na ziemi ale cicho sza!-Słucham-dodałam a Shader się zamknął i nic nie mówił-czekam, gałąź też...

-Nawet tego nie ruszaj bo po łapach-on mi grozi? No dobra, boję się jednego ducha ale JEGO nie zamierzam-A wracając, po prostu każdy się zmienia-wzięłam gałąź-Ej, bo jak ja ci szczelę z tej gałęzi to zobaczysz, więc uważaj.

-Na kogo? Na ciebie? A co mi zrobisz? Przytulisz?-spytałam z uśmieszkiem a ten też się uśmiechnął, em...OK?-co się tak uśmiechasz?

-Bo chciałem już ci zrobić coś gorszego od tulenia ale nie, lepiej nie-uśmiechnął się chłopak i popatrzył na ziemię nadal się uśmiechając-ogólnie miałem się zemścić za tą mąkę w oczach.

-No dawaj, nie ma nic gorszego co byś ty zrobił-powiedziałam, a ten się na mnie popatrzył z myślącą miną, którą za chwilę zamienił na uśmiech.

-Chcesz tego?-spytał podnosząc głowę.

-tak-nie sądzę by coś mi zrobił więc nie mam nic do stracenia.

-Na pewno?-dopytał się i wstał.

-Na pewno-on to specjalnie robi?

-Na milion procent?-podszedł do mnie.

-Nawet na dwa-znudzonym wzrokiem popatrzyłam na niego.

-Dobra-Shader wziął mnie za ramię, przyciągnął do siebie i pocałował. Po dłuższej chwili przestał, puścił mnie i popatrzył z uśmiechem-bardzo proszę.

-...-waaat....

-Mówiłem, że zrobię coś gorszego od tulenia-uśmiechnął się    

(Autorka, zwymiotowała tęcz)
(Przepraszam jeśli wy też)
(Chcę umrzeć)
(Teraz)
(;-;)

- Poprawione - ||~Historia Oxy: Początek~|| (OSTRZEŻENIE : WIELKI RAK)Where stories live. Discover now