11 pierwsze zdanie jest źle złożone ale nie jestem w stanie wyjaśnić jak

201 24 1
                                    

Nie zdążył dokończyć zdania bo złapałam go za ramię, tak mocno go złapałam, że myślałam, że ją złamię. Chłopak cicho jęknął ale uśmiechał się do reszty, że wszystko w porządku. Drugą ręką złapałam go za gardło i otworzyłam oczy które były czarne z białymi kropeczkami, widać było jestem wkurzona i to bardzo. Chłopak próbował coś powiedzieć ale nie mógł bo za mocno go dusiłam. Inni stali jak wryci. Spojrzałam na niego i powiedziałam przerywanym głosem.

Żelastwa, taśmą, sklejoną, klejem -powiedziałam chodź nie tak chciałam ułożyć to zdanie- Jesteś tak wkurzającym debilem, że chyba nie daruję ci życia. Bo jestem...no tak...Naprawioną?Złożoną? Z części zapasowych! Robo-Botem! Pfhaha!

Nie panowałam nad sobą, to nie byłam ja! Przysięgam na Boga! Zacisnęłam ręce jeszcze mocniej a moja głowa była wypełniona cichymi dźwiękami jumpscarów. Po chwili jednak ktoś z tłumu się obudził i...wyłączył mnie?

Obudziłam się w jakimś miejscu, pokój mniejszy od naszej kuchni czyli gdzieś 6/6 metrów. Pojedyncze rysunki dzieci na jednej ze ścian były przygnębiające. W pokoju miałam małe okno i jedne metalowe drzwi. Wstałam do pozycji siedzącej i spojrzałam co mam obok siebie, mój ogon...i tak już nie da się z powrotem do mnie zamontować. Moje te jedyne okno okno było w drzwiach widziałam sale główną, scenę i moich braci tak samo wyłączeni jak ja. Próbowałam krzyknąć ale nie mogłam, coś blokowało. Spojrzałam na małe urządzenie obok ogona, to mój głośnik albo "struny głosowe". Wzięłam go do ręki i złapałam się za gardło, potem próbowałam naprawić to lecz nie udało się.

Ponownie złapałam się za gardło a małe łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Próbowałam uderzać w drzwi i w ściany, zdałam sobie właśnie sprawę, że-że ściany i drzwi są dźwiękoszczelne... usiadłam pod drzwiami skuliłam się i schowałam głowę w kolana. Płakałam minutami, godzinami, dniami nigdy łez nie było dość. I najgorsze...że słyszałam jak bracia mnie szukają i wołają...W końcu nadszedł dzień przyjęcia, patrzyłam na to wszystko z małego okienka. Dzieci, zabawa, pizza i występy....to jest to co ja mogłabym przeżyć gdybym nie była taką idiotką! znowu pomyślałam. Uderzyłam ramieniem w drzwi próbując je wyważyć, byłam słaba a drzwi były mocne i metalowe. Usłyszałam przez chwilę krzyk, płacz i zmartwienie w jednym spojrzałam przez okienko i nie wierzyłam co zobaczyłam...O-On.....szybko odwróciłam wzrok, popatrzyłam na ścianę siedział tam jakiś płaczący duch, potem pojawił się drugi. Ten pierwszy spojrzał na mnie, to był chłopczyk.

- Pamiętasz m-mnie? -zapytał, pokręciłam głową na nie- Jak to mnie nie pamiętasz?!-przestraszyłam się- Jesteś głupia czy gorzej?! ONI MIELI RACJĘ! Jesteś nic nie warta! Powinni cię już dawno rozmontować! -wstałam i chciałam go uderzyć ale moja pięść przeniknęła przez niego przez co uderzyłam w ścianę tak mocno, że trochę mojego kostiumu odleciało pozostawiając metal- Żałosna! -usiadłam pod drzwiami i znowu schowałam głowę w kolana- Tak! Płacz! Nic nie umiesz robić tylko płakać! Jesteś beznadziejna!

Poczułam ból w ramieniu, duch mnie tam złapał a czułam jakby mi wypalano skórę. Piekło! A jedyne co powiedział potem ,,Ja musiałem przechodzić to godzinami" O co mu chodzi?! Co ja mu zrobiłam?! Potem duch wziął mnie za ucho i oderwał kostium, to boli....tak mocno boli...łzy spływały mi całymi rzekami a duch tylko się uśmiechał. Jego ręka dostała pazurów, podszedł do mnie wziął za brodę i przejechał pazurami przez prawe oko.

- Najlepsze, że ciebie też nikt nie słyszy... -powiedział.

Złapałam się za oko, leciała z niego czarna ciecz złączona z łzami. Duch patrzył się na mnie z uśmiechem jak największy czart z piekła, wziął mnie za rękę która nie była wypalona i nagle poczułam palenie się skóry oraz ból większy od największego jaki można sobie wyobrazić. Szybko wyrwałam rękę i na nią spojrzałam, była w samym metalu. Chciałam się bronić, no ale jak walczyć z duchem? Przegrana usiadłam w kącie jak najdalej ducha, chciałabym by ten koszmar się skończył...

*kilka lat później*

Duch nie przestawał mnie torturować, cztery razy w tygodniu jestem torturowana przez ducha sadystę. Mój kolor skóry z złoto-żółtego zmienił się na o wiele ciemniejszy. Nadal nie mogę mówić, mam poniszczony kostium ale co miesiąc się odnawia dzięki temu drugiemu duchu. Chodź to niby pomoc..ale nie mi, im więcej jestem naprawiona tym bardziej bolesne tortury przechodzę.

Pewnego dnia gdy chowałam się w cieniu w kącie usłyszałam kroki, do pokoju wszedł Spring Bonnie. S-Spring Bonnie? Jak on tu się....nie ważne! Chciałam już wstać i się przytulić ale coś mnie zatrzymało, ten mniejszy duch ,,niby dobry" złapał mnie za rękę ale nie czułam bólu. Patrzyłam na mojego brata który wchodzi do pokoju z jakimiś dziećmi? Spring zamknął za sobą drzwi, dzieci zaniepokojone całą sytuacją zaczęły się rozglądać na boki. Trzech chłopców jedna dziewczynka. Królik podszedł do nich z udawanym uśmiechem, oczy świeciły mu się na fioletowy lub różowy kolor, a następnie wyciągnął nóż z kieszeni. Dzieci wystraszone całą sytuacją zaczęły krzyczeć i płakać, ja nie mogłam nic zrobić byłam sparaliżowana! Przez piętnaście minut patrzyłam na męczarnie dzieci, płacz i te krzyki były nie do zniesienia...Spring Bonnie...jest mordercą...

- Poprawione - ||~Historia Oxy: Początek~|| (OSTRZEŻENIE : WIELKI RAK)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon