12 ok chcę tylko powiedzieć, że jedynie BŁĘDY poprawiłem, w 2019, lore został

199 20 0
                                    

Już nigdy nie spojrzę na niego tak samo...jak on mógł? Dusze dzieci wyszły z ciał a Spring Bonnie we krwi opuścił pokój z uśmiechem. Zamknął drzwi na klucz i słyszałam kroki oddalania się. Wyszłam w końcu z cienia z rękami na ustach, duszę zaczęły płakać a ja do nich podeszłam i na nie spojrzałam. Nie wiem czemu ale je przytuliłam.. Odwzajemniły ten uścisk, znowu usłyszałam kroki i schowałam się w cień. Do pokoju weszła jakaś Marionetka i dała każdemu dziecku prezent po czym wszyscy zniknęli a ja zostałam sama z duchami. Ten zły duch patrzył się na mnie swoimi czerwonymi oczami jak na kolejną ofiarę...którą przecież jestem...

*30 lat później*

C-co to jest w-wolność? Co to b-bezpieczeństwo? C-co jest szczęściem? Jak wy-wygląda uśmiech? Czy-Czy ktoś mnie wy-wypuści?! Ja chce wyjść!.....proszę.....tak strasznie proszę....
30 lat tutaj, 30 lat tortur, 30 lat bicia i 30 lat przezwisk, 30 lat smutku nawet ten duch dziecka dał mi żyletkę bym się sama wykończyła....No ale...przecież nie mogę, więc czasem raniłam się bo myślałam, że w końcu będę mogła umrzeć. Czasem ten duch robił mi sztuczną nadzieję, że ktoś do mnie idzie bo słyszałam kroki, ale to nie były prawdziwe kroki. Dziesięć lat temu ten ,,dobry duch" znikł i od tego czasu moje rany się nie goją, sierść jest zielonawa a psychika zniszczona, gdy próbowałam znowu walić w drzwi to nikt nigdy nie odpowiadał, jestem za słaba by się bronić...b-boję się.... nie u-ufam nikomu...na-nawet własnej rodzinie...b-boję się wszy-wszystkiego....

Siedziałam w kącie płacząc z nadzieją, ze duch sobie dziś odpuści, głowę miałam w kolanach z pociętymi rękami. Czarna ciecz (to jest jako krew) wylewała się jak jakaś rzeka, po chwili jednak przestała i zostały tylko ślady. Żyletka była na drugim końcu pokoju. W kącie gdzie było ciemno było tak ciemno, że nie widziano mnie w ogóle a w tym cieniu mogłam płakać do woli, skulona i odrzucona jak śmieć siedziałam zapłakana. Usłyszałam kroki wystraszyłam się tego i wsunęłam się bardziej w cień, to na pewno był ten duch, on znowu chcę mnie torturować!...Schowałam głowę w kolana i skuliłam się jak tylko mogłam. Ktoś wszedł do tego pokoju a gdy otwierał drzwi zasłonił mnie nimi, wychyliłam się by zobaczyć kto tam jest. Dwa kostiumy niedźwiedzi, brązowy i złoty.

- Czyli...tu jest ten ukryty pokój?-zapytał brązowy.

- Na to wygląda...dobra bierzmy się do roboty trzeba tu posprzątać-powiedział złoty biorąc w ręce miotłę, ten głos....taki znajomy...

- Dziewczyn spytajmy czy posprzątają, lepiej się znają-powiedział brązowy nie chętnie biorąc miotłę.

- Freddy, nie. Jakbyś nie zauważył to one robią więcej niż wszyscy chłopcy razem wzięci z tej pizzerii-powiedział po czym rozejrzał się po pokoju i zamilkł.

- Co jest?-zapytał brązowy a złoty podszedł do czegoś. Wziął to w ręce i odwrócił się do ,,Freddy'ego"-co to jest?

- T-to...t-to...-jąkał się jak nikt dotąd-o-ogon O-Oxy...

- Kto to ,,Oxy"?-zapytał.

- Mówiłem ci przecież!-krzyknął załamany..

- N-Nie podnoś głosu...b-błagam-pomyślałam tak bardzo nie lubię gdy ktoś krzyczy. Wiem, że to tylko ten duch ale i tak tego nienawidzę, schowałam się bardziej za drzwi po czym kilka łez spadło na podłogę-Czy ja naprawdę aż tak się boje rzeczy nie materialnej?

- Dobra uspokój się! nie musisz krzy-brązowy chciał coś powiedzieć.

- Cisza-powiedział złoty na co tamten się zamknął, a on sam odłożył mój ogon.

Złapałam się za za usta, nie potrzebnie bo i tak nic nie powiem. Łzy same mi leciały chociaż sama nie wiem dlaczego, to ze strachu? Zamknęłam oczy i liczyłam, że to złudzenie mnie nie znajdzie. Tak dobrze przeczytaliście, złudzenie. Duch robił żarty o tym jak mnie ktoś znajduje, na przykład Spring Bonnie albo Fredbear. Robił to rzadko ale teraz przeszedł samego siebie dodał kolejne dwie inne osoby. Skuliłam się chowając bardziej za drzwi ale drzwi gdy się chowałam wydały lekki odgłos, bardzo cichy więc mam nadzieję, że nie słyszeli. 

- Co jest?-zapytał w końcu brązowy.

- Tak jakby....coś tu jest-powiedział ten drugi.

- No my przecież.

- Nie chodzi o nas-syknął złoty-ktoś jeszcze jest w tym pokoju..

Są dwie opcje, skorzystać z tego, że drzwi są otwarte albo przeczekać to wszystko w ukryciu. Jeśli ucieknę to wtedy nie będę wiedziała co dalej robić, a co jeśli mnie złapie? Wtedy po mnie. Jednak jeśli tu zostanę może sobie pójdzie zostawiając mnie tutaj, albo znajdą i znowu będzie mnie torturować. Ja-Ja już nie chcę....na samą myśl się zatrzęsłam ze strachu. Drzwi trochę się ode mnie odsunęły dlatego, że się trzęsłam, n-nie! proszę!...ja już nie-nie chcę!...próbowałam schować się bardziej ale się nie dało. Dlaczego właśnie ja? Co ja takiego zrobiłam? Za co? Czy ktoś mi odpowie?!...W końcu?....

Ktoś wziął drzwi i je przechylił do połowy, na szczęście w tym kącie jest ciemno i nie było mnie widać. Ten złoty widocznie czegoś szukał, czyżby mnie? Jeśli tak to nawet nie będę walczyć, i tak nic nie mogę mu zrobić. Przecież jest duchem a ja nawet nie mam siły...trochę światła poświeciło na mnie, byłam tylko lekko widoczna. Złoty i brązowy byli trochę zdziwieni, że mnie znaleźli.

- em....kt-złoty chciał coś powiedzieć ale ja tylko się skuliłam i zaczęłam się trząść, co tym razem mi zrobi?! Ja już mam dość!...- Hej, spokojnie....nic się nie dzieje-próbował do mnie podejść ale ja wtedy coraz bardziej płakałam więc się odsunął, teraz go na litość wzięło?!- ...to...może powiesz jak się nazywasz?-przecież sam dobrze wiesz, przegryw albo idiotka. Lub jak kto woli Oxy- halo?

- Ona chyba nie może mówić. -powiedział brązowy.

- Możliwe...ale nie zostawimy tutaj jej lub jego -stwierdził złoty po czym obok mnie kucnął-słuchaj, pewnie się nas boisz bo nas nie znasz ale naprawdę nie masz się czego bać. Możesz wstać? -jestem na skraju wyczerpania i strachu ale tak czy siak kiedyś znowu mnie to spotka więc po prostu ulegnę. Wstałam ale nadal byłam w cieniu.

- Ej, znalazłem coś. -powiedział brązowy podnosząc mój głośnik- pewnie dlatego nie mówi. Trzeba będzie z nim lub nią to Marionetki pójść albo sami naprawimy.

- Pokaż mi to. -brązowy podał mu to, po czym złoty na mnie spojrzał- Sam go sobie wyrwałeś?-pokręciłam głową na nie, dlaczego mówią do mnie jak do chłopaka? -a wiesz kto?-znowu pokręciłam głową na nie- ...słuchaj, wiem boisz się nas to zrozumiałe ale my chcemy tylko ci pomóc. Naprawdę nie chcemy ci nic zrobić.-złoty do mnie podszedł a za nim pojawił się duch dlatego się odsunęłam, usiadłam, schowałam głowę w kolana i się rozpłakałam. Wiedziałam że nie są prawdziwi!

- em...Golden weź się odwróć. -powiedział brązowy a złoty się odwrócił duch krótko po tym zniknął z szyderczym uśmiechem- co to było?

- Nie wiem ale chyba tego się właśnie boi. -odparł złoty i odwrócił się do mnie po czym kucnął - tego się boisz? - pokręciłam głową na tak.

Czekajcie, skoro ten duch nie jest żadnym z nich to znaczy...że można im zaufać? Ale przecież oni mogą udawać! Oni pewnie chcą mnie rozmontować i wyrzucić jak ostatniego śmiecia!

- Poprawione - ||~Historia Oxy: Początek~|| (OSTRZEŻENIE : WIELKI RAK)Where stories live. Discover now