Jedynym plusem, który w pewnym stopniu poprawiał samopoczucie Louisa, był fakt, że miał miejsce przy oknie. Nie był pewny czy dałby radę wytrzymać, gdyby siedział pomiędzy Harrym, a jakimś dzieckiem lub starszą panią.
Louis był z siebie zadowolony, że umówił się dużo wcześniej na lotnisku z Harrym, bo kiedy zobaczył ile osób czeka na odprawę, prawie upuścił swoją torbę z wrażenia. Jednak udało mu się wytrawać do końca. Nawet udało mu się ingorować wszystkie złośliwe i dziwne odzywki Stylesa, który odzywał się w najmniej oczekiwanych momentach.
- Jakbyś się nudził w samolocie, zawsze możemy coś razem porobić. - Jeden kącik ust Harry'ego uniósł się w górę, kiedy szedł za Louisem w stronę kontroli biletów. Jego wzrok raz po raz zjeżdżał w dół pleców i zatrzymywał się na pośladkach niższego. To nie była jego wina, że szatyn zdecydował się na takie spodnie.
- Po prostu się zamknij, w porządku? - Louis odwrócił się przodem do Harry'ego, przez co przyłapał zielonookiego na wpatrywaniu się w jego ciało. Niebieskooki zmarszczył brwi i zacisnął wargi w prostą linię. - Jeszcze raz twój wzrok zjedzie poniżej linii mojej twarzy, wydłubie ci oczy, jasne? - Louis zatrzymał się tuż przed klatką piersiową Harry'ego i uniósł delikatnie głowę, żeby spojrzeć w zielone tęczówki.
Styles uśmiechnął się złośliwie, kiedy zobaczył złość wymalowaną na twarzy Tomlinsona. Jego kości policzkowe były jeszcze bardziej wyraźne, a szczęka sprawiała wrażenie na tyle ostrej, że Harry zapragnął zostawić na niej malinkę. Styles doszedł do wniosku, że dużo częściej będzie musiał wyprowadzać szatyna z równowagi.
- Jak słońce, Lou. - Harry posłał szatynowi lekki uśmiech i poklepał go po ramieniu. - Ale teraz musisz ruszyć swój zgrabny tyłek i oddać pani bilety do kontroli.
Z gardła Tomlinsona uciekł zduszony jęk, który miał dać upust jego frustracji, po czym odwrócił się tyłem do Styles i wręczył obsłudze lotniska bilet. Niska brunetka uśmiechnęła się do niego i po kontroli oddała mu bilet z życzeniami dobrego lotu. Louis bez zbędnych słów, oddalił się trochę ze swoją podręczną torbą i poczekał na Harry'ego, który oddawał swój bilet.
- Miłego lotu. - Kobieta uśmiechnęła się do Harry'ego, który podziękował jej kiwnięciem głowy, po czym podszedł do szatyna.
Louis szedł wąskim korytarzem, gryząc się w język. On od zawsze uwielbiał gadać i naprawdę ciężko było mu sie powstrzymać, ale nie wiedział na jaki temat ma rozmawiać z Harrym. Nie miał z nim zbyt dobrych kontaktów i obawiał się, że z tego może powstać niemała kłótnia. Jednak z drugiej strony, szatyn wiedział, że czeka go długi czas spedzany z Stylesem i po prostu musiał przełamać swoją dumę i poprowadzić normalnie rozmowę.
Niall miał rację, że trzeba odstawić przeszłość na bok. A tym bardziej, że ta przeszłość dotyczyła szkolnych wybryków.
- Skoro mamy spędzić ze sobą aż zbyt dużo czasu - zaczął Louis i zrównał swój krok z Harrym - myślę, że musimy nauczyć się normalnie funkcjonować w swoim towarzystwie. - Tomlinson zerknął na swojego towarzysza.
Harry spuścił wzrok i zaśmiał się, kiedy napotkał oczy niebieskookiego. Jego śmiech zwrócił uwagę niektórych ludzi, którzy szli przed i za nimi. Louis zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiał o co chodzi Stylesowi. Dlaczego nagle się zaśmiał? Powiedział coś zabawnego?
- O co ci chodzi? - Tomlinson wymamrotał nerwowo pod nosem i spuścił wzrok.
- O nic. Po prostu ja już nawet nie pamiętam o co poszło w liceum, a ty dalej to rozpamiętujesz. - Harry wzruszył ramionami. - To zabawne.
CZYTASZ
lonely island ➙ larry
FanfictionLouis i Harry to starzy wrogowie z czasów liceum, kiedy to jeden i drugi walczyli o względy nauczycieli. Uwolnili się w drodze na studia, jednak los zrobił im figla, przez co wylądowali w jednej firmie. Ich nienawiść do siebie nie zmalała, a wspólny...