rozdział dwunasty 🌴

4.9K 456 353
                                    

W niedzielę Louis był na nogach już od samego rana. Ledwo słońce zdążyło wyjść trochę ponad linię horyzontu, a instynkt Louisa sam go obudził. Może jego podświadomość czuła, że ma zbyt wiele rzeczy do zrobienia, aby móc sobie spokojnie spać.

Po wypiciu szybkiej kawy, szatyn od razu skierował się do sypialni, aby dokończyć pakowanie. Musiał dokładnie przemyśleć co wziąć. Nie wiedział ile czasu zajmie mu rozwiązanie sprawy we Francji, ale wolał być przygotowany na każdą możliwość.

Z jego ust wydobywało się ciche nucenie, kiedy składał i analizował każdą koszulę. Nie wszystkie lubił i niektóre były mu nawet za duże, ale nie wiedział co one robiły w jego szafie. Szatyn dobierał również odpowiednie spodnie pod każdą koszulę. Niebieskooki po prostu lubił, kiedy wszystko do siebie pasowało. Chociaż nie zapomniał wsadzić do walizki pary jego ulubionych dresów.

Louis był akurat w łazience i szukał swojego kremu, którego za każdym razem używał po goleniu, kiedy poczuł jak silne ramiona, które owinęły się dookoła jego pasa.

- Cześć kochanie. - Liam ułożył głowę na ramieniu swojego chłopaka, mając nadzieję, że dzień spędzony z przyjaciółmi trochę uspokoił szatynka. - Jak się masz?

Louis prychnął cicho pod nosem, kiedy usłyszał głos Liama. To nie było tak, że zaraz z nim zerwie i wyrzuci z domu, ale to nie było też tak, że rzuci mu się w ramiona. Tomlinson nadal nie wiem co działo się w klubie i dopóki się z tym sam nie pogodzi, nie ma mowy, żeby pogodził się z Liamem.

- Bywało lepiej - mruknął i stanął na palcach, aby chwycić za dwie maszynki i piankę do golenia.

Liam westchnął cicho, przez co ciepły oddech owiał szyję Louisa, po czym odsunął się od swojego chłopaka.

- Czyli nadal jesteś zły? - zapytał zrezygnowany i posłał Tomlinsonowi smutne spojrzenie. Może jego szczenięce oczy podziałają w tym momencie.

- Nie, no co ty. Jestem zajebiście szczęśliwy, a ty nie? - Louis zrobił zaskoczona minę i przesadnie westchnął. Czasami miał humorki i lubił być aż za bardzo dramatyczny, ale Liam wiedział na co się pisze, kiedy wchodzili w związek. - A teraz przepraszam, ale muszę iść i dokończyć się pakować. - Louis wyminął swojego chłopaka i wyszedł z łazienki.

Może i Liam przygotował dla nich kolacje, do której nie doszło przez późny powrót do domy Louisa, ale to nic nie zmienia. Louis nie jest łatwy i nie da się przeprosić byle jaką kolacją. Niech Liam się trochę pomęczy z odzyskaniem jego zaufania.

Kiedy szatyn wszedł do sypialni, w której czekała na niego do prawie zapakowana walizka, w oczy rzucił mu się telefon, który informował o nowej wiadomość. Louis wetchnął i rzucił wszystkie rzeczy na łóżko, po czym złapał za komórkę. Miał nadzieję, że to Zayn do niego napisał z wiadomością, że jednak leci sam do Francji i z wyrazami czystego smutku, że naraził go na towarzystwo Harry'ego. Jednak to nie była ani wiadomość o podobnej treści, ani wiadomość od Zayna.

Od: Styles
Cześć kochanie x pamiętaj, że jutro w południe mamy samolot i nie możemy się spóźnić.

Tomlinson prychnął cicho i zablokował telefon. On tutaj jest wyżej w hierarchii i jakiś nowy pracownik nie będzie go upominał. Niebieskooki ogarnął grzywkę, która ponownie wpadła mu do oczu i kucnął przy walizce. Zaczął wciskać to co nie z mieściło się do kosmetyczki, do walizki luzem. Może zabierał za dużo rzeczy, ale zawsze lepiej być zabezpieczonym.

- Chcesz kawę, Lou? - Liam zajrzał do sypialni, gdzie spotkał swojego chłopaka siłującego się z zapięciem walizki. Pokręcił tylko głową, bo jak zwykle szatyn spakował się jakby wyjeżdżał na całe życie. Podszedł do niebieskookiego i poklepał go w ramię. - Odsuń się, kochanie.

- Nie, dam sobie rade sam. - Louis pokręcił głową i westchnął. Liam tylko stał i patrzył jak jego chłopak poci się przy zapinaniu walizki. Po chwili jednak szatyn odsunął się i wstał na równe nogi. Odgarnął grzywkę na bok i oparł ręce na biodrach.

- Dajesz cwaniaczku. - Louis posłał Liamowi wyzywające spojrzenie, po czym opuścił sypialnie. Czas zająć się przygotowaniem wszystkich dokumentów.

● ● ●

Dochodziła godzina dziewiąta rano, kiedy Louis stał z walizką przy drzwiach wyjściowych z mieszkania. Wyszedłby już jakieś pięć minut wcześniej, jednak ciągle musiał się wracać do domu, bo zawsze czegoś zapominał. Jednak teraz, kiedy na zegarze była godzina dziewiątą pięćdziesiąt dziewięć, Louis musiał iść. Wolał być wcześniej niż później na lotnisku, bo nigdy nie wiedział ile potrwa odprawa.

- To do zobaczenia, kochanie. - Liam zatrzymał się przed Louisem, który ubrany był w czarną koszulę i luźną marynarkę, do której psowały ciemne jeansy. Payne miał ochotę złożyć małego całusa na wargach swojego chłopaka, zanim wyjdzie z domu, ale nie wiedział czy Tomlinson mu na to pozwoli.

Szatyn podniósł głowę i pokiwał głową.

- Dbaj o siebie, Liam. I nie siedź za długo w pracy. - Louis stanął na palcach i delikatnie musnął policzek Payne'a. - Będę dzownić - dodał, zanim złapał za rączkę od walizki i wyszedł z mieszkania.

Liam posłał szatynowi drobny uśmiech, kiedy drzwi windy zamykały się za nim. Louis oparł się o zimną ścianę i westchnąl cicho. Całą noc przygotowywał się psychicznie na spotkanie z Harrym. Nawet z samego rana zaparzył sobie filiżankę jakieś ziołowej herbaty, aby chociaż trochę się uspokoić.

Louis złapał za walizkę, kiedy winda się zatrzymała. Miał już opuszczac budynek, kiedy jego komórka wydała z siebie irytujący dźwięk, którego Louis nigdy nie miał czasu zmienić.

Od: Zayn
Jakbyś miał jakieś problemy, to pisz. I bądź miły dla Harry'ego

Do: Zayn
Jesteś niezwykle pocieszający, przyjacielu

Louis z obrażoną miną schował telefon i wyszedł z budynku. Prędzej mu kaktus na czubku głowy wyrośnie, niż będzie miły dla Stylesa. Jeszcze wszystkie klepki w jego głowie działałały poprawnie. Przynajmniej miał taką nadzieję.

Humor szatyna popsuł się jeszcze bardziej, kiedy w chodnik uderzyły duże krople deszczu. Jeszcze okropnej pogody mu brakowało do szczęście. Louis otworzył bagażnik taksówki, która już na niego czekała i ułożył walizkę. Nie spodziewał się, że te parę ubrań, kosmetyków i butów będą ważyć aż tyle. Zatrzasnął drzwi i westchnął.

Oto nadszedł moment, który nie miał nigdy w życiu nadejść.




_______________________________________

Udanej majówki x

lonely island ➙ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz