rozdział trzynasty 🌴

4.6K 498 390
                                    

Louis zapłacił taksówkarzowi, który był wyjątkowo cichy jak na taksówkarza, po czym wysiadł z auta i wyciągnął walizkę. Wszystko robił niezwyle szybko przez deszcz, który moczył całe ubranie szatyna.

Tomlinson poprawił swoje włosy, z których skapywała woda, po czym westchnął i ruszył w kierunku wejścia do gmachu lotniska.

Louis widział jak po wnętrzu budynku kręciło się mnóstwo osób i naprawdę cieszył się, że wyjechał wcześniej z domu. Inaczej mógłby nie zdążyć na odprawę i z jego podróży służbowej nic by nie wyszło. Szatyn uśmiechnął się lekko w podzięce do jakiegoś mężczyzny, który przytrzymał dla niego drzwi, po czym rozejrzał się.

Nie liczył na to, że od razu odnajdzie Harry'ego wśród tylu ludzi, ale jego wysoka sylwetka rzucała się w oczy zawsze. Jednak Louis nie mógł wypatrzeć Stylesa pośród osób, które chodziły dookoła niego. Niebieskooki wyciągnął telefon i wszedł w rozmowy z Harrym.

Do: Styles
Gdzie jesteś?

Szatynek oderwał spojrzenie od telefonu i wypatrzył małą kawiarnię, która była jednym z najmniej zapełnionych przez ludzi miejscem. Louis złapał za swoją walizkę i wolnym krokiem udał się w stronę kawiarenki, aby wypić kawę albo herbatę. Nie był do końca przekonany czy kawa będzie dobry pomysłem, jeżeli ma wylądować na pokładzie samolotu z Harrym. Jego vansy skrzypiały, kiedy spotykały się płytkami, którymi wyłożona była podłoga lotniska.

- Dzień dobry. - Louis uśmiechnął się lekko do kasjera, który stał zza ladą. - Poproszę herbatę yorkshire bez cukru. - Szatyn wyciagnął z małej, podręcznej torby portfel i podał odpowiednią sumę kasjerowi.

- Proszę usiąść, a za chwilę przyniosę zamówienie. - Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym odwrócił się i zaczął przygotowywać herbatę dla Louisa.

Tomlinson pokiwał sam do siebie głową i usiadł przy jednym ze stolików. Kiedy upewnił się, że jego torba nie wywróci się i nie narobi hałasu, wyciągnął komórkę.

Od: Styles
Już jestem. Gdzie jesteś?

Do: Styles
W kawiarni na lewo od wejścia

Szatyn schował telefon i ściągnął czarną marynarkę, która przemokła aż do ostatniej nitki. Z niezadowoloną miną odwiesił materiał na oparcie krzesła i przeczesał włosy palacmi. Nienawidził kiedy były mokre.

- Cześć, Lou. - Louis podskoczył na swoim krześle, kiedy usłyszał głos Stylesa przy swoim uchu. Po chwili zielonooki odsunął krzesło i usiadł obok Tomlinsona. - Jak się masz? Gotowy?

Louis otworzył usta, żeby odpowiedzieć na pytanie Harry'ego, który pomimo okropnej pogody na zewnątrz, wyglądał dobrze. Aż za dobrze jak na gust Louisa. Krótkie włosy kręciły się na końcówkach, tak jak za czasów szkolnych, a różowa koszula, która wpadała w bardzo jasny odcień, była cała mokra i przylegała do torsu.

- Proszę bardzo, oto pańskie zamówienie. - Kelner położył na stoliku małą fliżankę herbaty i posłał Louisowi lekki uśmiech. Tomlinson odwzajemnił gest i chciał grzecznie podziękować, kiedy ciszę przerwał głośny kaszel Harry'ego. Kelner spojrzał na Stylesa i zmarszczył brwi. - Życzy pan sobie czegoś do picia? - zapytał i skrzyżował ręce zza plecami.

- Tak, poproszę małą czarną kawę. - Harry uśmiechnął się w stronę mężczyzny i poczekał aż zmieszany kelner odejdzie. - To jak? Gotowy? - Styles zwrócił się do Louisa, kiedy pracownik kawiarni zniknął zza ladą.

Louis wzruszył ramionami i upił łyka herbaty.

- Jest tak samo do dupy, jak w momencie, w którym dowiedziałem się, że jedziesz ze mną. - Tomlinson posłał Harry'emu wredne spojrzenie znad filiżanki, po czym uśmiechnął się sam do siebie. Ciepły napój sprawił, że Louis zapomniał całkowicie o mokrym ubraniu.

- Zobaczysz, że jeszcze nie będziesz chciał wracać do Londynu. - Harry uśmiechnął się, przez co w jego policzkach pojawiły się dołeczki.

Louis prychnął cicho pod nosem i kątem oka obserwował jak Styles przeczesuje włosy palcami.

Od: Li 🐰
Napisz do mnie jak będziesz na miejscu xx

Louis przeczytał wiadomość od Liama i uśmiechnął się lekko. To miło, że Liam martwi się nawet pomimo ich kłótni, która aż do tego momentu nie była rozstrzygnięta. Tomlinson nadal nie mógł pogodzić się z tym, że Liam skądś ma tą malinkę. I Louis nie spocznie, dopóki nie dowie się skąd. Jednak gdzieś na dnie jego serduszka zakiełkowało małe uczucie zawodu i Louis wiedział, że już nie ufa Liamowi tak bardzo jak kiedyś.

- Co tam u twojego kochasia? - Harry złapał za filiżankę, którą kelner postawił na stoliku. Zielonooki nie zaszczycił mężczyzny ani jednym spojrzeniem. - Chyba go ostatnio w klubie widziałem. - Styles wzruszył ramionami i zerknął na Louisa, który lekko zesztywniał na swoim miejscu.

- Chyba? - Tomlinson przełknął ślinę i spojrzał na swoją herbatę. Starał się utrzymać wyraz twarzy, który nie zdradzi Harry'emu tego co czuje.

- Tak myślę, że to był on. Widziałem go kiedyś, jak odwoził cię do pracy, ale wiesz jak to w klubach. Ciemno i duszno, ale myślę, że to był on. - Styles przeczesał włosy palcami i zmrużył oczy, kiedy przypatrywał się szatynowi. - Ale ciebie nie widziałem.

Louis odchrząknął cicho i pokiwał głową. Może Harry wie coś więcej na temat tego co Liam robił w klubie, jednak z jakiegoś powodu nie chciał przyznać się do niewiedzy.

- Wyszedłem wcześniej. - Kłamstwo opuściło usta szatyna bardzo łatwo. To nie tak, że uwielbiał kłamać, ale bycie prawnikiem zobowiązywało do noszenia maski. Louis naprawdę łatwo potrafił ukryć wszystkie emocje.

Harry zmarszczył brwi, kiedy dokładnie przyglądał się twarzy Tomlinsona, po czym wzruszył ramionami.

- Żałuj. Pod koniec był świetny DJ. - Harry dwoma, dużymi łykami dopił swoją kawę i odchylił się na krześle. - Masz wszystkie dokumenty? Wiesz, nie chcę wyjść na niekompetentnego. - Na twarzy zielonookiego pojawił się lekki uśmiech, przez który Louis miał ochotę uderzyć głową w blat stołu. - Nie wiem. Gdybyś co chwilę nie pisał i nie doprowadzał mnie do białej gorączki, bym się upewnił. - Louis wzruszył ramionami i dokończył swoją herbatę. - Jeśli faktycznie czegoś zapomnialem, to będzie to twoja wina. - Niebieskooki wzruszył ramionami i wstał z krzesła. Zanim jednak chwycił za swoja czarną marynarkę, która odrobinę wyschła, spojrzał wyczekująco na Stylesa.

- Co jest? - Zielonooki skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na szatyna z dołu.

- Musimy iść. Zapłać i idziemy. - Szatyn przymknął oczy, kiedy z ust Harry'ego wyrwało się ciche marudzenie, ale posłuchał niższego.

Louis wziął głęboki wdech, żeby nie wybuchnąć. On naprawdę nie wiedział jakim sposobem wytrzyma z Harrym, ale da radę. Po prostu musi przypomnieć sobie co nieco z lekcji yogi, na którą kiedyś uczęszczał i będzie dobrze. W innym przypadku, trafi za kratki.

lonely island ➙ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz