Chapter 18

19.1K 717 64
                                    

Hana

Każdy wsiadł do osobnego wozu i ruszył ciemną już ulicą w głąb lasu. Czułam że to będzie coś niebezpiecznego i na pewno mi się nie spodoba, inaczej jechali byśmy do miasta a nie jeszcze dalej w las. Wszystko stało się jasne kiedy zobaczyłam płytę starego nie używanego lotniska. 

- O nie, nie mam mowy-powiedziałam zakładając  ręce na piersiach-wyścigi czyś ty oszalał!?-prawie na niego wrzeszczałam

- Kochanie spokojnie, nawet jeszcze nie wyszłaś z samochodu-odpowiedział spokojnie 

- I nie wyjdę, oglądałam wszystkie części szybkich i wściekłych dziękuje bardzo... 

Harry roześmiał się gardłowo i zaparkował między innymi szybkim wozami

- W porównaniu z nami szybcy i wściekli to przedszkolaki...Hana bez Ciebie nie pojadę

- Ty miałeś zamiar jechać!?-spojrzałam na niego oburzona

- I mam zamiar wygrać-powiedział pewnie-a ty będziesz moim talizmanem na szczęście 

- Czym?

- Każdy kierowca musi mieć talizman w postaci dziewczyny inaczej nie może wystartować

- O nie-pokręciłam przecząco głową-nie ma mowy nie wsiądę do tego auta żeby za chwile zginąć

- Nie ścigamy się w autach-powiedział drapiąc się po głowie i marszcząc nos, bał się że wybuchnę...i słusznie 

- A na czym?

- Na motorach-powiedział prawie szeptem spuszczając głowę

- Styles przegiąłeś!-powiedziałam wkurzona, mało brakowało żebym zaczęła na niego krzyczeć-nie mam mowy, nie che zginąć w wieku 22 lat, che skończyć studia, znaleźć prace, założyć rodzinę...

- Nic ci się nie stanie jestem najlepszy

- A co mnie to?-wzruszyłam ramionami

- To że przy mnie jesteś bezpieczna 

- A co dasz mi gwarancję że nie wpadniesz w poślizg i nie zabijesz nas po drodze? 

- Po pierwsze to nie, niestety nie mogę dać ci gwarancji, po drugie to nie wpadnę w poślizg bo droga jest sucha jak wiór, a po trzecie przestań zrzędzić jedziesz i koniec-powiedział dalej spokojnie ale zauważyłam jak oczy mu odrobinę pociemniały i naprawdę w tej chwili miałam to głęboko w dupie, nie ma mowy żebym wsiadła na motor w takiej sytuacji. 

- Wracamy do punktu wyjścia, znowu mi rozkazujesz-posłałam mu pochmurne spojrzenie 

- Bo prośby nic nie dają 

- Bo nie che zginąć!

- Nie zginiesz, nie pozwolę Ci 

- Ale ja dalej mówię nie-powiedziałam ostro 

- Tak?

- Tak-założyłam ręce na piersiach jak mała dziewczynka i odwróciłam się w stronę szyby za którą zbierało się coraz więcej ludzi 

- No to ok-powiedział podwijając rękawy w czarnej koszuli żeby następnie wysiąść z samochodu. Okrążył go i otworzył moje drzwi ale ja siedziałam na siedzeniu nawet nie ruszając się o milimetr

- Nie chcesz po dobroci będzie siłą-powiedział, nachyli się na de mną i podniósł z siedzenia. Za bardzo zaskoczona jego zachowaniem nie wyrywałam się tylko szeroko otworzyłam usta i oczy. A on porostu przełożył mnie sobie prze ramię zamknął samochód i zaczął iść w stronę coraz większego tłumu. 

Fight || H.S.Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum