Rozdział dwudziesty piąty

Start from the beginning
                                    

— Derek za chwilę będzie — odezwała się nastolatka.

— Musisz to z niego wyciągnąć — powiedział Peter do Talii, puszczając moją dłoń.

— A tobie co się stało? — Cora spojrzała podejrzliwie na Petera.

— Stiles mnie postrzelił, ale to nic poważnego.

Zamknąłem oczy, ponieważ bałem się, że Cora i Talia rzucą się na mnie i zabiją za postrzelenie członka stada. Byłem przygotowany na kolejną dawkę bólu, ale nic takiego się nie stało. Obie kobiety czekały na to, co powie dalej.

— Ale pomógł mi. Wyciągnął kulę i chciał doprowadzić bezpiecznie do domu — mówił. — Byliśmy już prawie tutaj kiedy Gerard strzelił do Stilesa.

— Skąd wiesz, że to Gerard? — spojrzałem na wilkołaka.

— Czułem smród — zaśmiał się. — W każdym razie musisz to z niego wyciągnąć, Talio.

— Dobrze wiesz, że jak ostatni raz skończyło się wyciąganie strzały Argentów z ciała Stilinskiego — powiedziała kobieta i momentalnie posmutniała.

— Wtedy było za późno, teraz mamy czas — rzekł Peter coraz bardziej zdeterminowany.

Brunetka wyszła z salonu i teraz zostałem z Peterem i Corą. Siostra Dereka usiadła na pufie obok kanapy i zaczęła odbierać ode mnie ból.

— Zagrałeś dzisiaj bardzo dobry mecz — zaśmiała się. — Będę przychodzić z Derekiem częściej.

— Dzięki, to miłe.

Dziewczyna zagadywała mnie kilkanaście minut aż do przyjazdu Dereka. Hale wpadł do domu jak poparzony, szukając mnie wzrokiem. Kiedy zauważył mnie na kanapie w towarzystwie Petera i Cory o mało nie przewrócił się o własne nogi, biegnąc do kanapy.

— Czemu tego nie wyciągnęliście? — spojrzał na siostrę i wujka.

— Talia nie chciała...

— Mama twierdzi, że powinien jechać do szpitala — dodała brunetka.

Derek spojrzał na mnie przerażony. Jego oczy co chwilę zmieniały kolor z zielonego na błękitne, a z nich dało się odczytać jedynie ból pomieszany ze złością.

— Kto ci to zrobił? — zwrócił się do mnie.

— Nie wie...

— Gerard go postrzelił — powiedział pewnie Peter.

Wcześniej widziałem w oczach Dereka złość, a teraz widziałem jedynie chęć mordu. Chłopak zaczął oddychać szybciej, a jego oczy zrobiły się całkowicie niebieskie. Na palcach, które trzymały mnie za rękę pojawiły się pazury, co lekko mnie przeraziło, ale starałem się zachować zimną krew, dlatego nie zabrałem ręki. Położyłem dłonie na jego policzkach i spojrzałem w jego piękne, błękitne oczy. Powoli złapałem jego dłoń w swoją wciąż utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Przeniosłem wzrok na jego klatkę piersiową, która unosiła się bardzo szybko przez jego zdenerwowanie. Położyłem dłonie na jego policzkach i dosłownie utonąłem w jego błękitnych oczach. 

— Uspokój się, kochanie — powiedziałem wolno, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo z nadzieją, że chłopak trochę się ogarnie.

Zauważyłem, że jego oczy wracają do swojego normalnego koloru, a pazury całkowicie zniknęły.

— Przepraszam — westchnął nerwowo, zabierając dłoń, ale ja ponownie go złapałem. — Naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło.

— Już okej — przytuliłem go lekko, uważając przy tym na strzałę, która nadal tkwiła w moim ciele. — Zawieziesz mnie do tego szpitala?

— Nie możesz prowadzić w takim stanie — w salonie pojawiła się Laura. — Ja będę prowadzić.

Derek przytaknął lekko i podniósł mnie ostrożnie z łóżka. Wyszliśmy z domu, a on wpakował mnie na tylne siedzenia.

— Jadę z wami! — krzyknęła Cora, wybiegając z nami.

— Jest za mało miejsca w aucie — odparł Derek.

— Ty usiądziesz ze Stilesem i będziesz dbał żeby nie zemdlał oraz będziesz odbierał jego ból, a Cora usiądzie z przodu — wtrąciła Laura.

Hale otworzył drzwi po drugiej stronie auta i wpakował się na tylne siedzenia, podnosząc mnie lekko i podciągając mnie na tyle, że byłem przytulony do jego klatki piersiowej.

— Wszystko będzie dobrze — szeptał po cichu podczas jazdy.


Secrets | SterekWhere stories live. Discover now