10

478 12 2
                                    


-Boże ile ludzi... - mruknąłam sama do siebie, widząc znaczną grupkę ludzi. Mam dwa wyjścia; być uczynna chodziaż raz albo mogę schować się w kiblu. Dokładnie teraz wybrałabym to drugie. Ale znając tego kujona, powie dyrektorowi, że uciekłam...

Rozejrzałam się do okoła i zauważyłam Biebera, który zagaduje do jakiejś dziewczyny. Wiecie, że lubię robić ludziom na złość, a szczególnie tym których nienawidzę.
To co zrobił dzisiaj w szkole, było mega dziwne. Nie mam pojęcia co mi się stało, to tak jakbym straciła język. Może dlatego, że był nagi? Widziałam już dużo chujów, ale nadal mnie to brzydzi. Wiem, że kiedyś będę musiała mieć z tym styczność, ale póki co.. Trzymam się od tego z daleka.
Szybkim krokiem podeszłam do bruneta i jakiejś nastolatki. Ja mu pokaże co potrafię.

-Kochanie, gdzie byłeś? Szukałam cię.. - udałam zmartwioną a zarazem zakochaną. Bieber spojrzał się na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział więc kontynuowałam.
-O czym gadaliście? - zapytałam Przytulając się do jego boku. Poczułam jak jego mięśnie (które niestety miał) spinają się dosyć mocno, co oznaczało, że się wkurwił. Uśmiechnęłam się w duchu wiedząc, że może zaraz wybuchnąć.

-Umówiłeś się ze mną, a masz dziewczynę? - szatynka zapytała go z wyżutami w głosie.

-Maja... - odezwał się zakłopotany chłopak.

-Mia. - poprawiła go, a ja powstrzymałam się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Jak można nie zapamiętać imienia dziewczyny z, którą rozmawiało się przed chwilą? Wiem, że on musi zapamiętać dużo imion dziewczyn, ale bez przesady.

-Mia, kochana, my z Justinem lubimy trójkąty i wiesz. Jak chcesz to możemy się razem umówić. - uśmiechnęłam się patrząc raz na piwnooką a raz na bruneta, który kipił ze złości i jego oczy nie były już brązowe tylko czarne, jak węgiel.

-Fuj, jesteście obrzydliwi. - nastolatka szybko odeszła a ja zaczęłam się śmiać i także odeszłam na bezpieczną odległość od nastolatka.

-1:0 grasz dalej? - wykrzywiłam usta w zadziornym uśmiechu i poszłam na inną wystawę, gdzie też byli ludzie.
***

Zaparkowałam na podjeździe i opuściałam samochód. Ruszyłam w stronę domu. Zauważyłam, że zapomniałam torby. Więc z niechęcią się po nią wróciłam. Odblokowałam pojazd i z tylnego siedzenia wzięłam zapomnianą rzecz.

-Vanessa! - usłyszałam wołanie mojego imienia więc się obróciłam.

-Luke, co ty tu robisz? - zapytałam chłopaka stojącego, za dużą bramą.

-Chciałem przyjść do mojej dziewczyny! Ale cię nie było, więc czekałem! - mówił głośno, bo byłam trochę daleko.

-Ciszej, bo rodzice usłyszą. - podeszłam bliżej i pilotem otworzyłam bramę.

-Nie powiedziałaś im, że masz chłopaka?

-A co?

-Bo jak im powiedziałem, że nim jestem to prawie mnie wyśmiali. - zaśmiał się podchodząc bliżej.

-Nie rozmawiam za dużo z nimi. - westchnąłam i przytuliłam zielonookiego.

-Rozumiem. - pocałował mnie w czoło i jeszcze bliżej przyciągnął do siebie.

-Od kiedy ty masz kolczyka w wardze? - zauważając metalowe kułko na ustach Luka.

-Od wczoraj.

-Nie zauważyłam. - odparłam spokojnie bawiąc się włosami bruneta.

-Może dlatego, że poświęcasz mi za mało czasu? - zadał mi sarkastyczne pytanie odklejając się ode mnie.

-Przepraszam, masz rację. No to może wpadnę do ciebie w niedzielę?

-Jasne, tylko teraz spieszę się na trening. Pa misia. - pocałował mnie krótko i pobiegł do swojego czarnego Ranger Rovera.

-Pa...

Z powrotem ruszyłam w kierunku domu.
***

Głupia szkoła. Nie no, ja nic nie umiem. Nie zdam i chuj. Będę takim debilem, jak Bieber! Ja się zabije, przysięgam.
Wzięłam głęboki wdech i jeszcze raz otworzyłam podręcznik od matematyki, siedzę przy nim już jakieś dwie godziny i dupa. Nadal nic nie kumam...
Powinnam się przewietrzyć. Tak. Powinnam.
Wstałam od biurka i poszłam do garderoby z której wzięłam czarną bomberke i założyłam bordowe botki na obcasie.
Chwyciłam jeszcze telefon, który leżał na łóżku i opuściłam pokój.
Zbiegłam po schodach i usłyszałam rodziców, którzy się kłócili. Oni nigdy się nie kłócą. Coś jest nie tak.
Na szczęście mnie nie zobaczyli i mogłam podsłuchać o co chodzi.
Podeszłam trochę bliżej i wychliłam głowę za ściany.

-On wrócił! Nie rozumiesz!

-Ana! Opanuj się! - ojciec złapał za ramiona mojej mamy i próbował ją uspokoić.

-Jak mam się opanować? Nie chce żeby Vanessa go poznała.

-I nie pozna. Dopilnuje tego.

Po słowach mężczyzny szybko i po cichu wyszłam z domu. O co im chodziło? Kogo nie mogę poznać? Nie rozumiem, kompletnie niczego.

Postanowiłam iść w stronę parku i zastanowić się nad tym co powiedziała moja mama.

"Nie chce żeby Vanessa go poznała"

Przez cały czas, siedzi mi to w głowie. Kurde. Kogo miała ona na myśli? Szlak mnie zaraz trafi. Muszę spotkać się z Natashą.

Do Zjeb:
Musimy się spotkać

Zjeb:
Gdzie i kiedy??

Do Zjeb:
Teraz w tej kawiarnii obok parku.

Zjeb:
Czemu tam?

Do Zjeb:
Bo tak
***

-Jak myślisz o co im chodziło? - zapytałam popijając herbatę z  hibiskusa.

-No nie wiem... Ej! A pamiętasz ten samochód?

-No pamiętam, ale co... - nie dokończyłam, bo szatynka mi przerwała.

-No ma to jakiś związek z tym. Sama mówiłaś, że to był chłopak. A twoja sta... Mama mówiła o chłopaku, cnie?

-No tak... A co jeśli to mój prawdziwy ojciec? I tamten to to mój ojczym? O mój Boże, ja się zabije... - zaczęłam panikować a moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. -Co?

-Twoja matka, na stówe nie zdradziła by twojego ojca. Sama widziałaś zdjęcia podczas ciąży i po. Moim zdaniem to jakiś dziadek, wujek czy coś.

-Może mas...

-Elo wanna, cześć Natasha. - odezwał się Chaz Przysiadając się do nas.

-Czy dziś każdy musi mi przerwać? - mruknęłam po cichu bawiąc się słomką.

-Hej Chaz, co ty tu robisz? - zapytała przyjaciółka patrząc na chłopaka.

-Byłem u Victoria's Secret z Bieberem. - powiedział biorąc łyka kawy od Nash.

-Serio? - zapytałam wiedząc, że są do tego zdolni.

-Nie, drocze się tylko. Tak na serio, to zgubiłem Justina. Nie widzieliście go?

-Na szczęście, nie. - rzuciłam patrząc za szybę.

-Kurde, dobra idę go szukać. - odparł z nutką niechci w głosie.

-Pójdziemy z tobą. - odezwała się szybko nastolatka.

-Co? Nie ma mowy. - zaprzeczyłam natychmiast i wstałam z miejsca.

-Wiesz możemy, pójść sami. Chyba, że nie chcesz?! - nastolatek zaczął wymachiwać dłońmi.

-Chcę. - Natasha chwyciła chłopaka pod ramię i razem wyszli.

No to zostałam sama. Powinnam uczyć się matmy, ale. Nie chce mi się.. I to strasznie. Więc pójdę do maka i do domciu.
Tak, to zdecydowanie wspaniały pomysł. Byleby nie przytyć. Haha śmieszne...

I Don't Care •JB•Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang