8

479 15 0
                                    


-Ja już nie mogę... - powiedziałam będąc już na samej górze. Tym co powiedziałam zwróciłam uwagę chłopaków. - To co mamy robić? - zapytałam podchodząc bliżej.

-Mamy tu dbać o czystość i pilnować, żeby nikt nie dotykał eksponatów. -odezwał się James, tłumacząc mi co mam robić.

-Yyy, czyli będzie nudno. - mruknęłam przewracając oczami.

- Nie mieliśmy uczyć historii? - burknął Bieber.

- Mieliśmy, ale pan dyrektor stwierdził, że z waszym podejściem i wiedzą za dużo nie zdziałamy. Dobra, chodźcie. - powiedział niebieskooki, schodząc na niższe piętro. Ej, to nie fair. Ja przed chwilą tu wchodziłam i omal nie dostałam zawału serca.
Wzięłam głęboki wdech i poszłam za nastolatkiem.

Każdy z nas dostał jakieś zadanie. Ja pilnowałam żeby nikt nie śmiecił (jedyna rzecz która tu śmieciła to Bieber). Poruszałam się po muzeum i obserwowałam obrazy wiszące na ścianach. Na tym czymś są jakieś plamki i to niby było Picasso... Mhm, chyba jakaś chińska podróbka. Zobaczyłam dziewczynkę, która rzuciła papierek na ziemię i dalej stała obok wystawy LEGO czy coś.
Szybkim krokiem do niej podeszłam.

-Podnieś ten papierek. - powiedziałam nagle na co mała blondynka podskoczyła.

-To nie mój. - wyparła się odrazu. Jak kurwa nie, skoro przed chwilą widziałam. To najgorsza kara na świecie.

-Widziałam jak go rzuciłaś na podłogę. - odparłam ostrzejszym tonem. Dziewczynka popatrzyła na mnie ze szkilistymi oczami, a ja od razu wiedziałam co się szykuję. -Nie nie nie. - próbowałam ją uspokoić ale się nie dało. Bachor wybuchł płaczem.

-Co się dzieję? - Bieber wychylił się za ściany i podszedł do dziecka i uklęknął przy nim. -Mała co się stało? -zapytał troskliwie i z lekkim uśmiechem.

-Nio, bo ta.. dziewczyna na mnie krzyczy. - powiedziała po cichu przytulając ramię chłopaka.

-O ty małpo... - warknęłam mają ochotę zabić tą kłamczuchę.

-Black, co ty jej zrobiłaś?

-Ten mały smarkacz, rzucił papierek na ziemię i nie chciał go podnieść. - rzuciłam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-I to jest powód, żeby na nią krzyczeć? - spytał patrząc na mnie złym wzrokiem.

-Nie okrzyczałam jej. Ona kłamie. - prychłam przewracając oczami i patrząc na lewo. Ta mała gówniara jeszcze bardziej zaczęła płakać. Jestem przekonana że robi to specjalnie. Dlatego nienawidzę dzieci.

- Alex! - krzyknęła jakaś kobieta, a dziewczynka szybko wyrwała jej się z ramion Biebera i pobiegła w jej stronę. - Co tu się stało? Dlaczego ona płaczę? - zapytała na oko trzydziestolatka, patrząc raz na mnie raz na tego gnoja po prawej.

-Ja muszę siku. - odparłam szybko i ruszyłam w przeciwnym kierunku.

******

Cały dzień minął spoko. No może oprócz kary, bo później Bieber wydarł na mnie mordę.
No teraz właściwie to leżę na podłodze i przeglądam jakieś fajne stylizacje. Mimo, że w Miami przez cały rok jest ciepło, to muszę zaopatrzyć się w ubrania o jesiennej kolorystyce.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zamknęłam laptopa i szybko zobaczyłam kto to.

-Jezu, czego? Zajęta jestem. - powiedziałam widząc matkę w przejściu.

-Kolacja jest. - odparła patrząc na mnie.

-Smsa nie mogłaś wysłać? - rzuciłam wstając z dywanu i idąc w stronę jadalni.
Kobieta idąc obok mnie dziwnie mi się przyglądała. Spojrzałam na nią, nie wiedząc o co jej chodzi.

-Co?

-Jesteś podobna do mnie. - odparła łapiąc się poręczy obok schodów.

-Nie strasz mnie...

Czy u was jak jecie to słychać tylko wasze mlaskanie i nic więcej? U mnie jest tak zawsze. To takie denerwujące, a zarazem fajne. Przynajmniej się o nic nie czepiają. Ale kiedyś codziennie, pytali mnie jak było w szkole, czy mi smakuje, czy zrobiłam lekcje. A teraz oprócz czepiania się nie ma nic. Zero rozmów.
Wzięłam głęboki wdech i uniosłam wzrok na tatę.

-No.. ten, dobre to. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.

-Jak tam kara w muzeum? - zapytał mężczyzna, patrząc na mnie.

-Całkiem okej, no może oprócz takiego bachora... Ale poza tym, to spoko. - odpowiedziałam na pytanie ojca i dokończyłam swoją porcję.

-W niedzielę rano, jedziemy do ciotki Allison. Zapewne nie jedziesz z nami więc, jak coś to wracamy dopiero w środę. - rodzicielka zabrała głos odkładając nóż i widelec.

-Okej. - rzuciłam wiedząc, że jak wyjadą będzie fajnie.

-Masz chodzić do szkoły. - dodał tata rozpinając guzik pod szyją.

-Ale mamo, nie będę mogła zostać w domu? - spytałam udając grzeczną.

-Pomyślimy nad tym.

Uśmiechnięta ruszyłam do pokoju. To będzie udany weekend. No prócz soboty, bo idę do Biebera na kolację...

***

Weszłam do liceum jak zwykle spóźniona. Podbiegłam do mojej szafki i szybko wyciągnęłam podręcznik od hiszpańskiego. Zamknęłam ją nogą, przez co na cała szkoła wiedziała że się spóźniłam. No bo kto w czasie lekcji najwięcej hałasuje? No oczywiście, że ja.
Na końcu korytarza była moja sala więc zanim tam dojdę minie trochę. Normalnie jestem leniwa a, że jest rano to już w ogóle. Powolnym krokiem podreptałam pod klasę.
Otworzyłam drzwi, które uprzednio zamknęłam i ruszyłam do swojej ławki, czując na sobie wzrok wszystkich. Ale już się do tego przyzwyczaiłam.

-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała nauczycielka akcentując ostatnie słowo.

-O, pani też? - odwróciłam się w jej stronę i kontynuowałam. -Mam nadzieję, że wypiła pani rano kawę, zanim zacznie drzeć na nas pizdę. - odparłam z wrednym uśmieszkiem. Jak ja jej nienawidzę. W tle usłyszałam jeden śmiech, bo wszyscy inni ze strachu siedzieli cicho.

-Vanessa do dyrektora! I ty też Bieber! - krzyknęła wkurzona uderzając w biurko. Współczuję reszcie klasy. Nie lubię ich serio, ale współczuję Natashie.

-Ale ja z jakiej racji? - zapytał się Bieber wstając z krzesła na którym siedział.

-Z takiej, że się śmiałeś.

-Ja pierdole, ale w tej budzie patologia. - warknął nastolatek idąc w stronę wyjścia z sali. Obaj stanęliśmy już przed salą, a brunet trzasnął drzwiami. Parsknęłam głośnym śmiechem, on popatrzał na mnie i przewrócił oczami.

-Z czego rżysz? - zapytał zdenerwowany, ja opanowałam śmiech i wyprostowałam się.

-Mają teraz na tej lekcji przejebane.

-Tak jak my i nie wiem co w tym śmiesznego. Powinnaś teraz raczej, współczuć swojej przyjaciółce. Ale nie robić z siebie debilki. - warknął będąc bardzo blisko mnie. - A nie, ty już nią jesteś. - szepnął i ruszył w kierunku gabinetu dyrektora.

-Bieber luzuj gacie...

I Don't Care •JB•Where stories live. Discover now