Rozdział czternasty

Zacznij od początku
                                    

— Jesteś pewny, że to nie był sen? — zaśmialiśmy się wszyscy na pytanie Jacksona.

Danny więcej się nie odezwał, a nawet wydawał się być urażony tym co powiedział Jackson. Kiedy wychodziliśmy z szatni złapałem Danny'ego.

— Ja ci wierzę w to co mówiłeś.

— Serio? — zdziwił się.

— Tak, Beacon Hills jest latarnią dla dziwnych ludzi — przyznałem. — Muszę lecieć do Scotta, do poniedziałku! — pożegnałem się.

Wsiadłem do samochodu, gdzie czekali na mnie chłopacy.

— Co dzisiaj robimy? — zapytał Isaac.

— Możemy jechać na pizzę, a później pomyślimy co dalej — powiedziałem z namysłem.

— Więc jedźmy na pizzę! — wykrzyczał Scott.

Graliśmy w fifę kilka godzin aż w końcu chłopakom znudziła się gra, bo przecież ile czasu można spędzać na graniu bez przerwy? Isaac wydawał się być znudzony już wcześniej, ale dzielnie to ukrywał. Dopiero, gdy jego głowa na skutek nudów zaczęła opadać na oparcie kanapy postanowił się odezwać:

— Co wy na to, aby się gdzieś przejść?

— Nie wiem czy to dobry pomysł... Za chwilę się ściemni — odpowiedziałem, drapiąc się po karku.

— No dawaj, Stiles. Nie bądź pizdą — zaśmiał się Scott i wstał z kanapy, a Isaac poszedł w jego ślady. Nie miałem wyboru. Dwóch przeciwko jednemu.

— Idziesz czy mamy iść sami? — denerwował się McCall.

— Idę — odpowiedziałem niechętnie i podniosłem się z kanapy. — Chociaż jestem pewien, że wolelibyście iść sami.

Ubraliśmy się w bluzy, ponieważ na dworze robiło się coraz zimniej.

— Gdzie chcecie iść?

— Las — odpowiedzieli jednocześnie i obaj się zaśmiali.

— Jak chcecie — prychnąłem.

Ruszyliśmy w stronę lasu. Wiedziałem, że po lesie kręcą się wilkołaki, dlatego nie chciałem tutaj przychodzić, ale Isaac i Scott na moje nieszczęście byli uparci. Nie miałem przy sobie broni, a nie podobała mi się wizja walki z wilkołakiem na pięści.

— Jesteście pewni, że chcecie łazić po nocy w lesie? — zapytałem raz jeszcze, kiedy byliśmy blisko lasu.

— Tak, jesteśmy pewni — odpowiedział lekko podirytowany McCall.

— Dobra, ale nie będę ratował wam dup jak będzie nas ścigało to coś o czym mówił Danny.

Weszliśmy w głąb lasu. Nie ukrywam, że trochę się boje tego co możemy tutaj spotkać. Miałem ogromną nadzieję, że Danny wymyślił sobie to wszystko.

Szedłem za chłopakami, kopiąc kamienie. Nagle Scott gwałtownie się zatrzymał, a ja wpadłem na jego plecy.

— Co jest? — powiedziałem trochę za głośno.

Spojrzałem przed siebie i zamarłem, na naszej drodze stał duży wilkołak w tej bardziej ludzkiej formie. Miał obnażone kły i długie pazury. Widziałem na twarzach przyjaciół przerażenie. W szczególności na twarzy Scotta.

— Mówiłem, że tak będzie — szepnąłem i szarpnąłem chłopaków za ręce w tył. — Spierdalamy.

Biegliśmy ile sił w nogach, ale wilkołak nadal znajdował się kilkanaście metrów za nami. Co chwilę odwracałem się, aby zobaczyć czy go nie zgubiliśmy.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz