Stałem skamieniały tym wywodem i nie wiedziałem, co powiedzieć.
Kto by pomyślał, że otrzymam kiedykolwiek od niego reprymendę, ba, że będzie chciał mi pomóc i jeszcze przy tym dowiem się tyle o nim?
Potrząsnąłem głową, wygrywając się z otępienia.

- Coś jakby...rozmowa.- zmarszczyłem brwi i zrobiłem głębszy wdech, patrząc zdenerwowany na swoją poranioną dłoń z czerwonym znakiem moich zębów. Z rany niespiesznie kapała krew. - Wuj się trochę wkurzył.- zaśmiałem się histerycznie i schowałem twarz za otwartą, zdrową dłonią.
- Rozmawiałeś z Derytem?- Nimil przeczesał brązowe włosy, ze zdenerwowaniem w stalowych oczach.
- To, że z nim teraz rozmawiałem jest nie ważne.- pokręciłem głową pośpiesznie ich prosząc, ale zabrzmiało to jak rozkaz.- Idźcie natychmiast do Arana, niedługo dołączę. Muszę się doprowadzić do porządku. Wojna się rozpoczyna.

O dziwo, nie dyskutowali, tylko migiem wybiegli do odpowiedniego namiotu. Ja ekspresowo wymyłem się w bali ( tak szybko, to się jeszcze nigdy nie kąpałem), obandażowałem dłoń i poszukałem odpowiednich ubrań. Na szczęście w szafie odkryłem pełną, skórzaną zbroję.
Nałożyłem ją jak najszybciej, mocując się z wszystkim pasami.
Jak ciężko jest założyć samemu zbroję! Ale dawałem radę. no może bez paru sznurów na plecachUprzednio założyłem cienką, czarną tunikę sięgającą mi do połowy uda i również czarne, cienkie, materiałowe spodnie.
Naramienniki zbroi były zaokrąglone i wąskie, bez żadnych zdobień. Napierśnik był zrobiony z jednego dużego kawałka skóry, ale stworzony, aby misternie naśladować wygląd mięśni. Obejmował całą przednią i tylną stronę chroniąc prawie wszystko od szyi w dół, zwężając się w okolicach pachwiny. Liczne paski mocujące przechodziły po całym odzieniu. Nogi były chronione przez skórzane buty, które miały misternie wykonane sigile haftowane na każdej zewnętrznej stronie oraz nagolenniki. Powoli zapinałem na rękach mocne karwasze.

- Isil?
Odwróciłem się gwałtownie z szalenie bijącym sercem w stronę wejścia do namiotu. Z ulgą dostrzegłem tam znaną mi postać mojego opiekuna i przyjaciela.
- Hej, Tarinan. Co cię tu sprowadza?- zapytałem, spoglądając w złote oczy pół tygrysołaka.
- Słyszałem o twojej ,,rozmowie" z wujem. Chciałem zobaczyć, jak się czujesz.- odpowiedział spokojnie i podszedł do mnie bliżej i zaczął majstrować przy moim napierśniku, a dokładniej przy rzemieniach u jego dołu, których właśnie nie mogłem zawiązać samemu.
- A jak mam się czuć? Zbliża się wojna, która jak każda, pochłonie setki, jak nie tysiące ofiar. I jeszcze jej losy zależą ode mnie! Czuję się zajebiście!- prychnąłem z rozdrażnieniem, zawiązując swoje białe kudły w ciasny, wysoki kucyk.
W tej chwili przydałoby się, jakby były krótsze. Ale za Chiny ludowe nie wiem, jakiego zaklęcia użyła matka Silvera, a nie mam czasu ich ścinać.

Mój szkolny opiekun westchnął ciężko i stanął przede mną, patrząc mi głęboko w oczy. Jego własne były zwężone i intensywnie błyszczały, jakby jego ukryty tygrys chciał się wydostać na powierzchnię.
A może i tak było, bo sądząc po jego stroju podobnym do mojego, był gotowy do walki.
- Isil, odsuń od siebie niepotrzebne myśli i skup się na tym, co naprawdę ważne. O wygraniu tej wojny.
- No tak, bo zabijanie w celu ,,większego dobra" usprawiedliwia nadchodzącą rzeź! Nie, nie robi tego! Wszystkie straszliwe i niezwykle krwawe wojny w ludzkim świecie były prowadzone pod takim hasłem! Wszystko było ,,dla naszego dobra"! Tam też są nasi pobratymcy. Nie wszyscy z własnej woli idą na własną śmierć! Oni nie wybierają, tak, jak żołnierze Arana! Oni mają taki rozkaz, którego złamać nie mogą, bo to też oznacza śmierć! Jak ja mam tutejszym ludem, jeśli los pozwoli, rządzić, zabijając ich własne rodziny?!- złapałem się za nasadę nosa i zamknąłem oczy wzburzony.
Nagle ni stąd ni zowąd, usłyszałem parsknięcie szatyna.
Otworzyłem oczy zdezorientowany.
- Z czego ty się śmiejesz? tu nie ma powodu do śmiechu!
- Mój ojciec powiedział mi kiedyś, że dobrego władcę poznaje się po tym, że pierwsze o czym myśli, to dobro kraju, a przede wszystkim jego mieszkańców.- odpowiedział mi spokojnie i położył rękę na ramieniu, uśmiechając się z dumą starszego brata, bo tak traktował swoich podopiecznych. Jak młodszych braci.
- Najwyraźniej trafił się odpowiedni kandydat do tej roli.
Pokręciłem szybko głową, szybko zmieniając temat.
- Musimy już iść.

Symbol MrokuWhere stories live. Discover now