Więźeń labiryntu PRÓBY OGNIA

2.2K 69 11
                                    

Padał śnieg mężczyzna prowadził małego chłopca i dziewczynkę (dwa lata młdoszą) za ręce, przeciskali się przez tłum ludzi w maskach, wszędzie uzbrojeni ludzi i psy...

Obok mężczyzny szła kobieta z małą dziewczynką na rękach, wyglądała jakby była 4 lata młodsza od chłopca... W końu wyszli na przód, matka podała chłopcu na ręce małą siostrę, kucnęli przy trójce dzieci i pocałowali ich w czoła.

- Pamiętajcie, że bardzo was kochamy... - szepnęła kobieta, następnie dzieci wzięła ochrona i zniknęła za żelzanymi drzwiami. Nagle przeniosłam się do pudła, jadnącego w górę! Zerwałam się na nogi i zaczęłam krzyczeć, okazało się, że to ktoś krzyczy i mnie woła!

Otworzyłam oczy, ujrzałam Minho:

- Ptaszyno! Wstawaj! Już! Musimy wiać! - Skoczyłam na nogi i zeskoczyłam z helikoptera, Minho chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę biegnącej reszty. Szybko do nich dobiegliśmy potykając się na piasku, słyszeliśmy krzyki wojsk o jakiś Poparzeńcach... W końcu wbiegliśmy za metalowe i ciężkie wrota, które się zamknęły, obróciłam głowę, ujrzałam wszystkich którzy byli w helikopterze. To był jakiś magazyn, czy coś!? Nie mam pojęcia, gdzie byliśmy i co robiliśmy.

Zostaliśmy zaprowadzeni do dziwnej komory w której czekała na nas uczta. Szczęśliwi najedliśmy się do syta. Byliśmy napchani wszystkimi smakołykami, następnie usadowiliśmy się w różnych miejscach i czekaliśmy, sami nie wiedząc na co. Siedziałam wtulona w ramię Minho, naprzeciwko mnie siedział Newt i Thomas. W końcu się odezwałam:

- Newt, tobie też się to śniło?

Wszyscy spojrzeli na mnie, a blondyn odpowiedział:

- Nie, ostatnio nic mi się nie śniło, a co?

- Bo mi się śniło - westchnęłam nie patrząc na chłopaka, tylko w dal, gdzie nic nie było - śniło mi się jak trafiliśmy do DRESZCZu, mama, tata, miałam około 2 latka, ty miałeś 6, a nasza siostra miała 4...

- Jaka siostra!? - Zawołał wstając jak oparzony, podszedł do nas i usiadł obok.

- No właśnie, okazało się, że mamy siostrę - zaśmiałam się - o dwa lata starszą ode mnie, ale o dwa lata młodszą od ciebie. Ciebie i Sonyę prowadził za ręce tata, mnie na rękach trzymała mama - zamknęłam oczy i mówiłam wpół szeptem dalej - padał śnieg, było ciemno, na około byli ludzie w maskach, uzbrojeni, były szczekające psy. W końcu wyszliśmy na przód, mama podała mnie tobie na ręce, pocałowali nas w czoła i powiedziała, że bardzo nas kochają, potem jakiś wojskowy nas zabrał... My trafiliśmy do grupy A, a Sonya do grupy B, przez co straciliśmy z nią kontakt... - spojrzałam na brata ten patrzył się tępo w ścianę.

- Nie możliwe.

- A jednak. - Mruknęłam postępnie. Naszą rozmowę przerwał szczęk otwierających się drzwi, wstaliśmy i podeszliśmy, tam pojawił się pewniem mężczyzna, przectawił się jako Johnson, ale ja i chłopaki odrazu daliśmy mu na imię Szczurowaty...

 Naszą rozmowę przerwał szczęk otwierających się drzwi, wstaliśmy i podeszliśmy, tam pojawił się pewniem mężczyzna, przectawił się jako Johnson, ale ja i chłopaki odrazu daliśmy mu na imię Szczurowaty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Od najmłodszych lat... // TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz