A więc to koniec...?

2.2K 96 3
                                    

Jak co drugi dzień byłam w labiryncie z Minho. Nigdy się nie rozdzielamy i dzisiaj też tak było, niestety nawet we dwóch nie przewidzieliśmy, że wracając do Strefy stanie przed nami Buldożerca... W dzień.

- Pikolony system - warknął pod nosem Minho, kiedy zaczęliśmy uciekać, chwycił mnie za rękę i biegaliśmy po labiryncie by go zgubić, ale nie było to takie proste... - Purwa! - Złościł się.

- Minho, spokojnie, on siedzi nam na ogonie, robi się ciemno, więc może zgubimy go w bluszczach? - Wysapałam.

- Ogay, możemy spróbować...

Kiedy wybiegliśmy zza zakrętu schowaliśmy się w bluszczu, a "pająk" przebiegł dalej. Odetchnęliśmy z ulgą, ale nie na długo.

- Minho! Noc! Labirynt! - Pisnęłam z szeroko otwartymi oczami, chłopak spojrzał na mnie również wielkimi oczami, chwycił za rękę i pognaliśmy w stronę wyjścia. Uciekając przed stworem nie biegliśmy w stronę wyjścia, a przypadkowe korytarze, byle by tylko go zgubić!

Niestety, kiedy tylko wychyliliśmy się zza rogu by bieć na prostą, ujrzeliśmy wszystkich Streferów, krzyczących z przerażeńem! Z samego przodu ujrzałam Newta i Thomasa. Strach i troskliwość w ich oczach motywowała byśmy biegli szybciej. Laborynt się zamykał. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegliśmy! Obydwoje, ale i tak było zapóźno.

- LUCY! MINHO! - Słyszałam krzyki.

Nagle ściana się zamknęła i dokładnie w tej chwili uderzyliśmy w nią z prędkością. Brakło nam trzech sekund! Leżeliśmy na ziemi cali obolali. Po chwili się podnieśliśmy.

- Wszystko dobrze? - Zapytał troskliwie podchcodząc do mnie chłopak.

- Minho - szepnęłam cała trzęsąc się - jesteśmy na noc w labiryncie! Nic nie jest dobrze!

Patrzyłam się na chłopaka roztrzęsiona, poraz pierwszy miałam bliższe spotkanie z potworem i byłam na noc w labiryncie. Przed oczami wciąż miałam wyrywającego się Thomasa i Newta, chcąc do nas biec. Dobrze, że chłopaki ich zatrzymali.Przed taką sytuacją Minho zawsze chciał mnie bronić, kiedyś pomyślałam, że wolę zostać zamknięta z nim, niż żeby został tu sam. Niespodziewałam się, że taka sytuacjakiedyś nadejdzie, a jednak. Czuję ulgę, że jesteśmy tu razem. Po chwili ciszy, Minho objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami, a ja wtuliłam się w jego tors. Cała dygotałam.

- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, nie pozwolę cię skrzywdzić - szepnął, a ja przymknęłam oczy, pragnęłam by to był tylko sen, zwykły koszmar! Ale niestety. 

- Co teraz? Czy to już nasz koniec? - Odezwałam się - wszyscy zawsze mówili, że nikt nigdy nie przeżył nocy w labiryncie, więc czemu my byśmy mieli!

- Przeżyjemy! Zobaczysz - powiedział i chwytając mnie za rękę ruszył przed siebie.

Szliśmy chwilę w milczeniu, chłopak był skupiony i poważny. O dziwo czułam się bezpiecznie, szliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu doszliśmy do dużej ściany z bluszczami.

Schowaliśmy się w nich na kilka godzin, choć wciąż mieliśmy niemiłe uczucie, że Buldożery są wśród nas, nawet kilka razy spotkaliśmy się z tym, że przechodziły centralnie przy nas i widzieliśmy ich odnuża... Noc w bluszczach nie była by zła, ale nie mogliśmy tam siedzieć wieki!

Po trzech godzinach musieliśmy się ewakulować, bo Buldożerca nas wyczuł.

Uciekaliśmy ile sił, on nas gonił, to było okropne, szczęk żelaza i odór spalenizny drapał moje gardło, potwór zwijał się w kulę i szybko toczył się za nami. I nagle trafiliśmy do ślepego zaułka.

Od najmłodszych lat... // TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz