Rozdział LIV

87 5 0
                                    

                       Margaery
Mace wygląda niemal identycznie jak Tommen. Jednak w lrzeciwienistwie do niego nie ma złotych włosów, są ciemne. Oficjalna uroczystość odbędzie się najprawdopodobniej na początku stycznia...

                          Tommen
- Mogę poznać mojego wnuka? - odwracam się w stronę mamy. Kiwam głową i ruszam w stronę komnaty...

                         Cersei
Jeśli to dziecko będzie podobne do Tyrellów... mam wrażenie, że jest brzydkie i okropne...
- Poczekaj chwilę - mówi i wchodzi do komnaty. Mam nadzieje, że poznam wnuka. Wiem tylko, że jest to chłopiec... Drzwi otwierają się i wychodzi zza nich Tommen. Trzyma małe dziecko. Ma  dopiero miesiac. Podchodzę do niego blIżej. To dziecko jest wspaniałe... wygląda zupełnie jak Tommen... Nie jest brzydkie ani okropne... mój wnuk jest wspaniały
- Jak się nazywa?
- Mace
- Mogę? - pytam a Tommen ostrożnie daje mi go do potrzymania. Jest taki maleńki i bezbronny. Patrzy na mnie swoimi jasnymi oczami. Ma oczy Margaery - Jest wspaniały -mówię uśmiechając się do Tommena - Jeśli pozwolisz, chciałabym porozmawiać z   Margaery - Tommen zastanawia się przez chwilę. Kiwa głową i wyciąga do mnie ręce po swojego syna. Daję mu go i wchodzę do środka. Margaery siedzi na krześle. Teraz jej spojrzenie pada na mnie
- Matko - mówi uśmiechając się - Witaj
- Witaj Margaery, chciałabym Cię przeprosić, za To jak Cię traktowałam. Wybacz...
- Rozumiem
- Jak się czujesz po porodzie?
- Teraz dobrze, najgorsze były pierwsze dni...

                             Jon
Na siedmiu, jaki ja jestem głupi... zakochałem się. Cóż ze mnie za idiota, zakochałem się w Daenerys. Kobiecie, której nie znam. Rozmawiałem z nią zaledwie kilka razy. Nic o niej nie wiem. Ale ją kocham...

                              Daenerys
Kocham go. Kocham Jona Starka. Jestem tego pewna... Nie mam wątpliwości. Jak mogłam zakochać się w kimś kogo nie znam?

                              Ramsay
Bastian zjada teraz ostatnią łyżkę owoców leśnych, które były... w formie papki. Z uśmiecham na ustach stawiam Bastiana na podłodze i wyciągam do niego dłoń. Bastian ją łapie. Powoli schodzimy na dół...

                                 Sansa
- Jesteś idiotką
- A ty kłamczynią... - Teraz miejsce się zmienia. Stoję przed królem Robertem. To było pięć lat temu...
- Nie wiem, nie pamiętam. Wszystko się wydarzyło tak szybko... nie widziałam...
- Kłamyczyni! Kłamczyni! Kłamczyni! KŁAMCZYNI! - słyszę krzyk Aryi jednocześnie słysząc jak skacze i ciągnie mnie za włosy. Zginam się w pól
- Zostaw!
- Kłamczyni!
- Arya! - rozdziela nas Tata
- Jest dzika jak jej zwierzę, chcę aby była ukarana -... Cersei Lannister. Jak ja jej nienawidzę... odwracam się w jej stronę
- Czego ode mnie oczekujesz? Że wychlostam ją pędząc ją ulicami? Dzieci się poklociły  i koniec
- Joffrey będzie miał blizny do końca życia - spojrzenie króla pada na Joffreya
- Dałeś się rozbroić, tej małej dziewczynce? Ned porozmawiaj ze swoimi córkami, ja zrobię to samo z moim synem - miejsce znów się zmienia
- Proszę bardzo, nazywaj mnie jak chcesz, ale gdy wyjdę za Joffreya, będziesz musiała się zwracać się do mnie Wasza wysokość - Na siedmiu, ja byłam naprawdę głupia. Na moim czole ląduje soczysty owoc, który spada na ziemię po
- Wasza wysokość, masz sok na twarzy... - miejsce znów się zmienia. Jestem w sali tronowej. Klęczę przed Joffreyem, który patrzy na ser Meryna. Podchodzi do mnie i zaczyna mnie  bić płazem swojego miecza. To okropnie boli...
- Co to wszystko ma znaczyć? - miejsce znów się zmienia...Stoję przed Littlefingerem
- Rozejrzyj się, wszyscy tu kłamcami  i każdy z nas jest lepszy od Ciebie... - zmiana. Stoję przed Margaery na skraju urwiska
- Chce abyśmy byly przyjaciółkami. Dobrymi przyjaciółkami - znów zmiana. Śmierć Joffreya. Zapłakana Cersei, która próbuje go uratować. Zmiana. Littlefinger żegna mnie zostawiając mnie w Winterfell. Jestem sama z Ramsayem w komnacie. Podchodzi do mnie. Jest brutalny i okropny. Nie przejmuje się tym co czuję... zależy mu tylko na jednym. Zmiana...
- Kocham Cię Sanso - zmiana
- ... Czułam się jak zabawka! - zmiana. Widzę leżącego na łóżku  Bastiana. Jest taki maleńki... Zmiana...
- Sansa?
- Jon? - rzucam się na Jona i przytulam do niego... Zmiana... przyjazd Dany Missandei i Szarego Robaka. Zmiana... pierwsze kroki Bastiana... zmiana... policzkuje Ramsaya... Zmiana... Ramsay daje swoją dłoń do podtrzymania Bastianowi i wychodzą - otwieram oczy i gwałtownie siadam na łóżku... dlaczego widziałam więksZość mojego życia? Nie wiem...

                           Ramsay
Bastian siedzi na moich kolanach. Siedzę przy stole w sali zebrań, jednak jestem w niej tylko ja i Bastian. Odczytuje list

                      Drogi Ramsayu
Pisze do Ciebie pragnąć zaprosić Cię, Sansę oraz Bastiana na uroczystość uczczenia narodzin mojego syna Mace'a Tyriona Baratheona. Uroczystość odbędzie się w Królewskiej Przystani 25 stycznia. Mam nadzieję, że przybędIecie
                            Tommen Baratheon I tego imienia Król Siedmiu Królestw

- Co tam czytasz? - czuję jak Sansa opiera się brodą o moje ramię
- Wyjeżdżamy 14 stycznia - mówi całujac mnie w policzek. Bastian staje na moich nogach i przybliża się do Sansy, która zapewne się do niego uśmiecha. Całuje go zapewne w policzek. Mały śmieje się, a Sansa odpowiada tym samym. Mają podobny śmiech... list kładę na stole. Małego stawiam na ziemi i wstaję. Podchodzi do Sansy i próbuję rozpiąc guziki jej koszuli. Nie wiem dlaczego, ale Sansa odkąd się dowiedziała, że jest przy nadziei chodzi w spodniach i koszulach. W końcu udaje mu się. Przybliża swoją głowę do brzuszka Sansy i słucha
- Bastian, twoja siostra się jeszcze nie rusza - mówi zapinając guziki - Ale, uwierz mi. Gdy będzie już z nami,  będziesz miał jej dość - mówi z uśmiechem. Bastian kiwa głową i biegnie do niej przytulając się.
- Kocham Cię Mmmamo
- Ja Ciebie też synku - mówi z uśmiechem
- Wujek!!!!!!!! - odsuwa się od Sansy i biegnie w stronę drzwi.
- Urosłeś - mówi ze śmiechem Jon podnosząc go. Wstaję i zasuwam krzesło. Odwracam się w stronę Sansy, która podchodzi do mnie
- A ty co taki markotny dzisiaj?
- Wydaje Ci się - mówię uśmiechając się do niej. Sansa przybliża się do mnie i całuję mnie czule w usta. Odwzajemniam pocałunek. Kładąc dłonie na jej biodrach
- Młody, nie...
- Dlacego? - Sansa odwraca się w stronę Jona i Bastiana. Jon ma dłoń ba oczach Małego tak aby nic nie widział
- Sanso, muszę z Tobą porozmawiać...

                            Jon
- Więc? - opieram się plecami o ścianę. Jesteśmy przed salą - Chodzi o Daenerys
- Skąd wiesz?
- Jon - mówi patrząc na mnie jak na idiotę - Znam Cię. Powiedz dokładnie o co chodzi
- Praktycznie jej nie znam,  ale ją kocham
- Musisz z nią częściej rozmawiać
- Nie potrafię
- Czterbastwgo stycznia z Ramsayem wyjeżdżamy do Królewskiej Przystani. Przyjedziesz do Winterfell i będziesz nim władać.
- A Dreadfort?
- Teraz ktoś nim rządzi, wtedy będzie to ta sama osoba
- No dobrze... Ale co ona lubi?
- Musisz ją poznać Jon. Rozmawiaj z nią częściej. Poznaj ją...

                               Tyrion
- Tyrion pieprzony Lannister
- Bronn? - widzę usmiechnietego Bronna
- Dobrze Ci się powodzi. Namiestnik, nieźle. Przyjacielu - uśmiecham się do niego

                               Margaery
Przed chwilą skończyłam karmić Mace'a. Kładę go ostrożnie do kołyski. Jest wspaniały...

                     

                             
                               
                             

The Rose of TommenWhere stories live. Discover now