Rozdział XXIV

90 4 0
                                    

                    Margaery
Służka zapina mój naszyjnik. Zaraz zacznie się przesłuchanie w Sepcie...
  
                    Myranda
Nasi ludzie weszli do Septu. Siedzę na koniu przed Septem i czekam. Według planu zrobią zamieszanie a rodzina będzie kazała Królowej uciekać do  Zamku. Wystarczy tylko trochę poczekać...

                 Margaery
Tata wyprowadza mnie z Septu. Napastnicy zaczęli atakować. W środku rozgrywa się walka.
- Margaery na konia
- Ale
- Już! - mówi stanowczo. Wsiadam na konia
- Tato boję się - mówię, a łzy zaczynają mi lecieć. Tata podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło
- Jesteś teraz najważniejsza w Królestwie. Muszę pomóc Lorasowi. Kocham Cię. Będzie dobrze.
- Ale... - nie dokanczam, ponieważ Tata uderza konia w zad. Koń rusza. Łapie uzde i z trudem utrzymuje się na koniu. Odwracam się w stronę Taty. Nie widzę go. Widzę jednak kobietę która jedzie za mną. Pospieszam konia. Znam skrót do zamku. Z głównej ulicy skrecam  w wąską uliczkę. Z uliczki wjezdzam na rynek. Odwracam się. Kobieta nadal mnie goni. Słyszę krzyki ludzi "Królowa Margaery". Widzę stół, na ktorym są arbuzy. Pospieszam konia. Kopię odstajaca nogę stolu. Noga odpada a arbuzy wysypują się na drogę. Słyszę, jak kobieta klnie. To ją zatrzyma. Na jakiś czas... Skręcam. Odwracam się. Kobiety za mną nie ma. Pospieszam konia. Jestem przed zamkiem
- To Królowa! - słyszę krzyk strażnika. Brama się otwiera a ja bezpiecznie wjezdzam na dziedziniec zamku...
      
                 Myranda
Uciekła mi. Przez te cholerne arbuzy!!!!!! Muszę się jakoś wkrasc do zamku. Zsiadam z konie i obchodze zamek z każdej strony. Widzę miejsce, a którym są wgłębienia i uwypuklenia. Zaczynam się wspinać. Powoli wchodzę coraz wyżej i wyżej. Jestem już na górze. Przeskakuję przez murek . Wpadam w drzewo. Jestem w gałęziach jakiegoś drzewa owocowego. Zaskakuje na ziemię. Przewracam się na plecy. Ostrożnie idę w stronę zamku. Wchodzę drzwiami. Idę korytarzamk zamku. Szukam jej. Widzę. Widzę długie jasnobrązowe włosy. I koronę. To ona.  Stoi przed schodami. Powoli zachodzę ją od tyłu. Zatrzymuje się. Wie, że coś jest nie tak. Odwraca się w moją stronę. Popycham ją z całej siły w dół schodów... Jest na dole. Nie rusza się. Zostawiam ją i uciekam jak najszybciej...

                Lady Mary
Królowa jest w swojej komnacie. Spadła ze schodów. Nikt nie wie co się stało. Nikt nie ma pojęcia. Stoję z kilkoma damami przed komnatą Królowej.
- Pewnie sie poślizgnęla. Nie jest za zgrabna...
- Przestań - mówię patrząc jej w oczy - dzięki niej masz miejsce na dworze. Po za tym to nasza Królowa - dziewczyna prycha i odchodzi. Została ze mną tylko Lady Oren.  Słyszymy krzyk ze środka komnaty. To Królowa. Otwieram drzwi. Przechodzimy przez wielką komnatę. Królowa klęczu po środku łóżka. Pościel jest cała czerwona. Biała koszula nocna Królowej jest czerwona
- Dziecko... - zauważa Lady Oryn. Królowa płacze z bólu. Widzę ból na jej twarzy
- Moje dziecko. Nie nie nie nie nie nie!

          20 minut później

Razem z Lady Oryn pierzemy koszulę Królowej. Cierpi. Lady Oryn wiesza koszulę aby wyschla. Idziemy w stronę zamku
- To straszne - mowie
- Co?
- Żartujesz sobie?
- A to. Tak... Biedna Królowa

                Margaery
Straciłam dziecko...

The Rose of TommenWhere stories live. Discover now