Rozdział XIII

127 5 1
                                    

                      Margaery

Kolejny dzień w celi. Siedzę oparta o ścianę.  Słyszę dźwięki  z zewnątrz. Drzwi otwiera Septa Unella.
- Chodź - mówi Septa. Posłusznie wychodzę i idę przed nią. Septa prowadzi mnie gdzieś. Widzę drzwi do oświetlonego pomieszczenia. Patrzę do środka lekko zdziwiona. Septa popycha mnie od tyłu nakazujac mi wejście do środka. Posłusznie wchodzą do środka idę na środek pomieszczenia  i stoję  przed Wielkim Wróblem. Septa popycha mnie dłonią  na tyle mocno że upadam na ziemię, klęczę teraz przed nim. Słyszę jak Septa wychodzi
- Gdybym Cię teraz uwolnił, gdzie byś poszła?
- Poszłabym do mojego brata, do męża, do rodziny - mówię  patrząc Wielkiemu Wróblowi w oczy
- Odejście do rodziny oznacza dla Ciebie moc władzę
bogactwo - nie, rodzina oznacza dla mnie miłość. Jednak nie mogę pozwolić mu zobaczyć tego co czuję naprawdę. Patrzę w bok niewzruszona. Muszę zacząć pokazywać mu, że jestem po jego stronie...

                      Loras

Nie wiem ile już jestem w celi. Wiem jednak, że mogę mieć kłopoty. Jeszcze przeze  mnie Margaery została wtrącona  do celi. Czuję się winny.  Leżę na  ziemi w celi. Nie mam już na nic siły. Słyszę jak drzwi do celi powoli się otwierają. Pewnie znowu przyszli aby kazać mi się przyznać. Słyszę jak ktoś wchodzi do środka a drzwi się zamykają.
- Loras... - słyszę głos Margaery
- Loras... - znów słyszę jej głos. Słyszę również jak idzie w moją stronę. Siada koło mnie. Nie wytrzymuje i zaczynam cicho płakać. Margaery przytula mnie
- Posłuchaj - szepcze Margaery odchylając się ode mnie - musisz być silny
- Nie mogę  - szepczę patrząc na nią ze smutkiem w
oczach
- Nigdy nie byłem silny
- Jesteś silny - przerywa mi Margaery - Jesteś moim bratem. Musisz być silny i jesteś. Nie raz mówiłeś mi abym była silna. Jesteś silny i zawsze byłeś
- Nie - szepczę patrząc ze smutkiem w podłogę
- Przyszłam do Ciebie aby Ci pomóc - mówi głośno Margaery
- Pozwolili mi do Ciebie przyjść abym nakłoniła Cię do przejścia na ich stronę - szepcze
Margaery - Oni chcą wygrać
- Pozwólmy im... - mówię, jednak Margaery uderza mnie w ramię. Patrzę na nią zdziwiony
- Nie, posłuchaj - zaczyna szeptać jeszcze ciszej Margaery. Na tyle cicho, że słyszę ją
tylko  -   pokażemy im, że jesteśmy po ich stronie. Zaufają nam, dzięki temu nas
uwolnią - Przytulam Margaery
- Dziękuję Ci za tę pomoc. Bez niej nie zrozumiałbym zła mojego grzechu - mówię na tyle głośno aby słyszały mnie wróble. Margaery uśmiecha się do mnie i wstaje słysząc jak Septa otwiera drzwi i wychodzi... już wiem co muszę zrobić...

                   Cersei

Ludzie śmieją się i szydzą ze mnie widząc jak podczas pokutnego marszu idę w stronę zamku. Muszę przez to przejść. Muszę wrócić do zamku. Nie dość, że cały marsz muszę przejść naga, to septy ścięły moje włosy. Nie są to już długie blond loki, a krótkie blond włosy. Czuję jak coś mokrego uderza w mój bark. Spoglądam na niego i widzę zgniłego pomidora. Jednak nie będę płakać. Nie okaże im smutku...

                         Tommen

Jest wieczór. Późnym  południem mama wróciła do zamku. Jej pokutą był marsz, w czasie którego musiała przejść naga całą drogę z Septu do Zamku. Jeżeli Margaery będzie musiała przejść taką pokutę... Nie mogę o tym nawet pomyśleć...

                         Cersei

Siedzę w swojej komnacie popijając wino. Jestem już bezpieczna. Mam za sobą pokutny marsz a ta kurwa z Wysogrodu nadal jest zamknięta w celi. Mam nadzieję, że będzie miała gorszą pokutę niż ja... Góra pilnuje wejścia do mojej komnaty. Słyszę jednak jak ktoś próbuje wejść do środka
- Wpuść go - Góra wpuszcza do środka posłańca i zamyka drzwi stając przed nimi
- Pani, Ramsay Bolton. Kazał przekazać, że nie zabije Margaery - Zdenerwowana stawiam kielich z winem na stole z takim impentem, że wino się rozlewa.
- Coś ty powiedział!? Jak to!? Dlaczego zmienił zdanie!?
- Być może to przez jego żonę
- Z jaką kurwą się
ożenił? - pytam zdenerwowana do granic możliwości
- Żoną Lorda Boltona jest Lady Sansa - Sansa? Sansa Stark?
- Z jakiego rodu wywodzi się jego żona?
- Stark - patrzę zdenerwowana na posłańca. Przecież Ramsay...
- Jakim cudem ona miała na to jakikolwiek wpływ?
- Nie jestem pewien czy to prawda ale słyszałem, że Lady Sansa jest brzemienna - Patrzę na niego zdenerwowana jeszcze bardziej. Brzemienna? Posłaniec zdenerwował mnie, wręcz rozwścieczył
- Ser Gregorze, zabij go - mówię spokojnym tonem. Góra od razu wyprowadza Posłańca. Popijam wino słuchając jak Posłaniec krzyczy z bólu...

The Rose of TommenWhere stories live. Discover now