Powoli traciłeś świadomość.
Traciłeś poczucie czasu i przestrzeni.
Nie wiedziałeś ile czasu już minęło. Nie wiedziałeś, jak dawno łzy zaschły na twoich policzkach.
Leżałeś w kałuży własnej krwi, która zdobiła całą podłogę łazienki.
Niczym krwawy dywan.
Wiedziałeś, że twoja historia się kończy. Miałeś świadomość tego, co zrobiłeś.
Doskonale zdawałeś sobie sprawę, co się stanie i do czego zmierzasz.
Czekałeś na to.
Pragnąłeś ulgi, wybawienia.
Pragnąłeś zrzucić ten ciężar.
I ja doskonale o tym wiedziałem. Byłem w drodze. Modliłem się o każdą chwilę więcej.
Spieprzyłem wszystko.
A ty właśnie spieprzyłeś sobie życie.
Powoli zamykałeś oczy. Nie byłeś w stanie dłużej utrzymać ich otwartych.
Prawie wiedziałem, co czujesz. Prawie.
Prawie też już u ciebie byłem.
Wszystko w mojej głowie to był obraz twojej twarzy i rozpaczliwa modlitwa.
Bałem się. Czułem pieprzony strach, który wypełniał moje oczy łzami. Nie pozwalał złapać tchu.
Ty też powoli zacząłeś go tracić.
Umierałeś samotnie, uśmiechając się i myśląc, że tak będzie lepiej. I wiedziałem, że to moja wina.
Płakałeś, bo widziałeś mnie swoimi zamglonymi oczami.
Czułeś, jak cię dotykam. Wyobrażałeś sobie, że w końcu wyznaję ci miłość.
Umierałeś. Wykrwawiałeś się.
Burza się wzmagała.
Wiatr. Sztorm.
Fale.Nadeszły ogromne fale, które zaczęły mnie zatapiać.
W efekcie zatopiły ciebie.
CZYTASZ
Waves | Kotböck
FanfictionGdy wiesz, że dążymy do otchłani, ale nie możesz oderwać się od moich warg.