Dbanie

91 25 2
                                    

Dobrze pamiętam dzień, w którym zaproponowałeś mi wspólne mieszkanie.

Zgodziłem się od razu, bo i tak większość mojego czasu spędzałem u ciebie. 

Wtedy zrozumiałem, co oznacza prawdziwy związek. 

Wspólne dbanie o siebie, martwienie, przebywanie ze sobą cały czas. 

Dzielenie życia. Myśli. Uczuć. 

Zrozumiałem, że nie może to być kaprys, zabawa. To coś realnego, prawdziwego. Coś, co może dać największe szczęście i najbardziej zranić. 

Dobrze wiedziałeś, w co się pakujesz. Mimo to o mnie dbałeś, martwiłeś się. Pozwoliłeś mi wejść do twojego serca. 

Pozwoliłeś mi na tak wiele i tak wiele z siebie dawałeś, nie oczekując w zamian tego samego. Rozumiałeś, że nie mogę ci tego dać. 

A jednak wciąż byłeś. 

I zacząłem zapominać, że to wszystko ma się źle skończyć. 

Nie dopuszczałem do siebie myśli, że to całe piękno i szczęście, jakie nas otacza, ma się wkrótce skończyć. 

Bo kto by tego chciał? 

Wolałem oddać się marzeniom i twoim pocałunkom. 

Chciałem uwierzyć w twoje słowa, gdy mówiłeś mi, że tak będzie zawsze.

Nawet jeśli wiedziałem, że nie. Przeze mnie. Bo nasz związek po prostu nie powinien się wydarzyć. 

Byłem zbyt zepsuty, zbyt złamany, zbyt niebezpieczny. 

A ty za bardzo o mnie dbałeś. 

I pozwoliłeś mi uwierzyć w to pieprzone zawsze.

Waves | KotböckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz