,, Takie?“ chimera zmrurzyła oczy.

,, Wyjątkowe. Podobno bardzo rzadko magiczne zwierzęta znajdują właścicieli.“

,, Tak to prawda. Wybieramy sobie panów przez wzgląd na umiejętności i poziom magiczny.
Z czasem więcej się dowiesz.“ odparła chimera machając swoim wężowym ogonem.

,, Jak masz na imię?

,, Ravental. Mam na imię Ravental, Isilu.“

,, Skąd znasz moje imię?

,, Znam je od dnia twoich narodzin.“

- Isil, fajnie, że ta bestia nie chce cię już zjeść, ale to nie czas na patrzenie jej w ślepia!- wrzasnął Yafal w moją stronę.
- Yaf, uspokój się. Nic nam nie grozi.- powiedziałem, podszedłem do zwierzącia i przejechałem dłonią po jego jak się okazało miękkiej grzywy. 
- Is, wszystko dobrze? Na pewno nic ci się nie stało po upadku? Może za mocno trzepnąłeś łepetyną w ziemię?- zapytał zmartwiony elf światła.
- Nic mi nie jest. Dlaczego pytasz?
- Bo w tej chwili głaszczesz sobie jak gdyby nigdy nic wielką bestię, która nas zaatakowała i próbowała cię zjeść?!!- odparował blondyn patrząc na mnie jak na idiotę.

Roześmiałem się cicho patrząc na moich skołatanych przyjaciół. Wszyscy co do jednego patrzyli na mnie jakbym miał na czole napisane ,,wariat“.
- Chłopaki, ale serio wszystko jest w pożądku. Ravental nic nam już nie zrobi.
- Ravental? Skąd wiesz jak nazywa się ten potwór!?- zapytał Adillen.
- Powiedział mi. Jest moim zwierzęcym towarzyszem. - odpowiedziałem spokojnie dalej powoli głaszcząc po łbie mojego nowego przyjaciela.
- Co proszę?! To coś jest twoim towarzyszem?!- wykrzyknął Peris patrząc na lwa obok mnie.

,, Wypraszam sobie“ fuknął obrażony Ravental.

- Tak to mój towarzysz. A teraz koniec tematu. Musimy znaleźć ten cholerny kwiatek i wracać do szkoły. Mam dość kręcenia się po tym lesie. - odpowiedziałem.

Wszyscy bez szemrania wzięli swoje rzeczy i ruszyliśmy ognistym tropem po lilię.
Moi przyjaciele przez całą drogę do odpowiedniego miejsca byli bardzo spięci.
No cóż, nie dziwię im się.
Podróż z chimerą przyprawia o dreszcze.
Rozejrzałem się do okoła.
Las w tym miejscu był bardzo cichy i spokojny.
Było słychać tylko cichy szum drzew i nasze spokojne oddechy.
Zaczęło robić się powoli późno.
Słońce i niebo , które widziałem między koronami drzew zaczęły przybierać barwę pomarańczy. Musimy się pośpieszyć i znaleźć roślinę, by przed zmrokiem wrócić do szkoły.

Zatrzymałem się gwałtownie czując duży przypływ energii ognia w tym miejscu.
Gdzieś tu są ogniste lilie.
Tylko gdzie?
Z atlasu wyczytaliśmy, że są koloru czarnego i tylko w nocy widać jak płoną i wtedy łatwiej je znaleźć.
Tylko że my nie możemy czekać do nocy.
- Adi, czujesz może coś?- zapytałem młodego druida, który stał z zamkniętymi oczami i skupiał się na znalezieniu kwiatu ,po który tu przyszliśmy.
- Nie, nic a nic. - odpowiedział powoli zielonowłosy.- Isil, spróbuj z ogniem, może wtedy będzie łatwiej.

Skupiłem się na ogniu w okolicy i tak jak obstawiał Adi ,znalazłem małe skupisko dziwnych płomieni wokół drzewa 6 metrów od nas.
Szybko pobiegłem w tamtym kierunku.
Po chwili ukazała mi się mała kępa czarnych lili wokół wielkiego i starego dębu. 
Za mną na to miejsce przybiegli moi przyjaciele i nasze zwierzęta. Obróciłem głowę na zielonookiego, młodego medyka.
- Adillen ile ich potrzebujemy?
Chłopak otworzył swoją brązową torbę, którą miał przewieszoną przez ramię i wyciągnął z niej małą karteczkę z kobiecym pismem, a dokładniej z pismem wicedyrektor Arfany.
- Dyra napisała, że potrzebuje 5 kwiatów. Zerwij je i włóż do tej drugiej torby co masz w ręce.

Symbol MrokuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora