Po dziesięciu minutach nie było nawet najmniejszego śladu, że ktoś tu wcześniej był. Estofeles wzbił się w powietrze ponownie z zajmowanej gałęzi, wskazując nam odpowiednią drogę.
Szliśmy raźnie szybkim krokiem. Jesteśmy już na pewno bliżej naszego celu podróży, lecz nudziło mi się już niemiłosiernie.
Peris był raczej trochę małomówny. Ciężko z niego coś podczas naszej podróży wyciągnąć. Ja należałem do osób, które lubią rozmawiać i być w grupce osób, ale takich zaufanych, a on, raczej jest typem samotnika.
Chciałbym się czegoś o nim dowiedzieć, w końcu znamy się tylko dwa dni.
Tylko czy mi coś powie?

- Peris... - zacząłem niepewnie.
- O co chodzi?- zapytał mnie, czytając z uwagą mapę.
- Opowiedziałbyś mi coś o sobie?
Gdy zadałem to pytanie, podniósł na mnie kobaltowe oczy, jakby zaskoczony.
- Po co? Nie mam o czym rozmawiać.- Odwrócił ode mnie szybko wzrok. - Widzisz gdzieś mojego orła?- Szybko zmienił temat.
Chyba musiało wydarzyć się coś złego, skoro nie chce mi nic zdradzić.
A może to dlatego, że jestem obcy?
Albo obie te rzeczy na raz.

- Nie zmieniaj tematu. Chciałbym wiedzieć, ponieważ chyba jeszcze wiele dni spędzimy razem i trochę ciężko podróżować, jeśli nie zna się drugiej osoby.- Nic mi nie odpowiedział, milcząc twardo.  Podszedłem do niego i położyłem mu ostrożnie rękę na ramię, przez co spiął się cały. - Jak nie chcesz, nie mów, ale jeśli stało się coś złego dawno temu, to może jak to powiesz, przyniesie ci ulgę. Wiem, że mnie nie znasz, ale nie będę cię po tej opowieści oceniać.
Westchnął ciężko na moje słowa i podniósł oczy na moją twarz.
- Może masz rację. -Potarł nerwowo ręką zgrzany kark.-  Może powinienem o tym komuś powiedzieć. Tylko nie wiem, jak zacząć. - sapnął ponownie cicho.
- Najlepiej od początku. - uśmiechnąłem się do niego, dodając mu otuchy i wsparcia na tyle, ile mogłem, nie znając go za dobrze.
- W porządku. - zrobił głęboki wdech. - Miałem szczęśliwe dzieciństwo, aż do pewnego dnia...

,,Wracałem krętymi drogami z lasu do mojego rodzinnego miasta.
Miałem cudowny humor. Pokonałem dziś mojego mistrza, który uczył mnie łucznictwa.
Od trzech lat starałem się go przewyższyć i wreszcie mi się udało!
Chciałem pochwalić się tym osiągnięciem rodzicom.
Pokonać mistrza i to jeszcze w tak młodym wieku, to naprawdę rzadkość. Miałem w tedy ledwie piętnaście lat.
Mój rodzinny dom leżał na obrzeżach miasta, więc szybko do niego dotarłem.
Ściągnąłem z pleców mój kochany łuk, który otrzymałem od ojca. Złapałem go pewnie za majdan i wszedłem do domu.

- Mamo! Tato! Już jestem! - krzyknąłem z entuzjazmem i ruszyłem przez hol. Moja matka wyskoczyła z salonu z przerażoną miną, a za nią ojciec.
- Kochanie, nie możesz tu być!- krzyknęła mama gorączkowo.
- Co? Dlaczego? Co się stało? - Nie rozumiałem, a widząc miny moich przerażonych rodziców, również zacząłem się bać.
- Zaraz tu będą rycerze króla. Władca odkrył ruch oporu i zaczął zabijać wszystkich, którzy zaplanowali spisek. Czekaliśmy na ciebie. Musimy stąd uciekać i to już! - Wszyscy po wypowiedzi ojca ruszyliśmy do wyjścia.

Symbol MrokuWhere stories live. Discover now