Rozdział 47

313 31 8
                                    

Wstawiam częściej, ponieważ coraz bliżej koniec i chciałabym się wyrobić :)

enjoy, x

---
XLVII

Następnego dnia był egzamin z transmutacji. Harry na części teoretycznej zapomniał paru zaklęć, jednak miał nadzieję, że nie wpłynie to aż tak bardzo na wynik końcowy. Jego praktyka nie poszła lepiej. Zamiast skupić się na rzucaniu zaklęć- nawet tych najprostszych, jak na przykład zamienienie zwierzaka w kubek- skoncentrował się na Voldemorcie, próbującym przebić się przez jego bariery. Chłopiec nie miał pojęcia, jak go zablokował. Nie chciał mówić nauczycielom o wstrętnej gadzinie odwiedzającej ponownie jego umysł, bo sam sobie jakoś radził.
Kiedy już mu się udało rzucić jakieś zaklęcie, od razu je przerywał, bo w głowie siedział Czarny Pan i jego cholerny pupilek- pieprzony wąż, który przekraczał rozmiarem każdego innego węża co najmniej siedmiokrotnie.
W końcu jednak zapanował nad myślami i rzucił parę porządnych inkantacji.
Skończył jako jeden z pierwszych, więc skierował się do łazienki prefektów, postanawiając się zrelaksować, biorąc długą, gorącą kąpiel z pianę. Nie minęła godzina, kiedy poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie. Mruknął zadowolony i nie otwierając oczu, oparł się o tors chłopaka. Po chwili usta towarzysza zaczęły wyznaczać swoją ścieżkę na szczęce i szyi wybrańca. Chłopiec oddawał się przyjemności, jaką mu zafundowano. Czuł jak dłoń, obejmująca jego brzuch, zsuwa się w dół, łapiąc jego członka. Usta mężczyzny znalazły się na jego własnych. Wtedy Harry otworzył oczy i odsunął się jak najdalej; zdusił w sobie krzyk. W wielkiej wannie nie pojawił się Draco. Zacisnął zęby, oddychając ciężko. Sięgnął po różdżkę, leżącą niedaleko i rzucił zaklęcie wyciszające, zamykając przy tym drzwi. Co jak co, ale świadków nie potrzebował. Odwrócił się przodem do chłopaka, nie krępując się nawet swoją nagością- piana zakrywała wystarczająco dużo. Zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
-Możesz mi wyjaśnić, co akurat TY tu robisz?
-Musiałem się z tobą zobaczyć..
-Mogłeś poczekać aż wyjdę z wanny.
-Chciałem ci sprawić przyjemność. Wiem, co lubisz. Gryfon prychnął, zakładając ręce na piersi.
-Harry, proszę cię. Porozmawiajmy.
-Chciałem rozmawiać, to cię nie było.
-Harry..

-NIE! Nie ufam ci już!
-Harry..

-Słuchaj, już ostatnio mi się wmieszałeś w myśli. Za dużo kłopotów sprowadzasz.

-A jednak wisiorek nosisz, choć od dawna nie musisz.

Harry fuknął pod nosem.

-Daj spokój. Porozmawiajmy.
-Cedrik, nie. Nie ufam ci. I nie zaufam. Od początku mnie okłamywałeś..

-Żeby cię chronić!

-Odejdź. Nie chcę cię widzieć.

-Kocham cię Harry.

-ODEJDŹ.
Diggory westchnął i wiedząc, że już nic nie wskóra, mruknął coś pod nosem. Zniknął. Harry stłumił łzy i postanowił opuścić łazienkę, stwierdzając, że ma już dość.
Wyszedł z wanny i wskoczył we wcześniej przygotowane czarne dopasowane spodnie i również czarną koszulkę. Zarzucił koszulę w czerwonoczarną kratę i uśmiechnął się, widząc efekt. Dziwnie się czuł bez szkolnej szaty, ale potrzebował tego. Wyszedł na korytarz i skierował się do dormitorium.


Idąc po kamiennych schodach wpadł na Lunę, która poinformowała go, że jego przyjaciele go szukali, a teraz siedzą na błoniach. Od razu się tam skierował. Ron i Hermiona siedzieli pod drzewem. Rudzielec bawił się różdżką, a Hermiona czytała jakąś wielką księgę. Uśmiechnęła się, kiedy podszedł. |

Otherside||DRARRY OTP ✔Where stories live. Discover now