Rozdział 40

377 29 4
                                    

Nieco krócej, ale nie miałam weny na ten rozdział.

Nie lubię go w ogóle :/

A wy co myślicie?

----

XL

Pałętali się jakiś czas. Luty dobiegał końca, a oni wciąż byli w martwym punkcie. Wciąż się kłócili, a nawet parę razy Ron i Harry zaczęli się bić. Hermiona często siedziała nocą przed namiotem, patrząc w niebo. Myślała, czy jeszcze kiedyś go zobaczy. Zawsze, kiedy nachodziły ją takie myśli, wracała do swoich przyjaciół i udawała, że wszystko w porządku.
Tej nocy też tak było. Weszła do namiotu i uśmiechnęła się słabo, jednak jej uśmiech znikł, kiedy usłyszała krzyki. Ruszyła w ich kierunku.
-To nie ma sensu!
-Ty nie masz sensu, Ron! Nie dociera do ciebie, że musimy?! Nikt ci nie kazał z nami uciekać! Mogłeś sobie zostać w zamku albo Norze! Ale JA muszę to robić, dociera do ciebie?!
-Daj w końcu spokój, Harry! Drops cię wykorzystuje!
-Kurwa, Ron! Do niedawna to ty zachowywałeś się, jakbyś..
-DOSYĆ!- krzyknęła dziewczyna, orientując się, co Harry chce powiedzieć- dosyć. Uspokójcie się w końcu.
-Ale to nie ma sensu! Wracajmy do zamku!
-MUSIMY znaleźć ten cholerny horkruks, Ron.
-Na razie to nic nie mamy! Pomyślmy o tym w zamku! No przecież krążymy w zimie już prawie miesiąc! W Hogwarcie możemy się zastanowić, poszukać informacji, porozmawiać z dyrem!
-HOGWART!- krzyknęli równocześnie Harry i Hermiona. Ron nie zrozumiał kompletnie nic, natomiast wcześniej wspomniana dwójka przeszła do innego pomieszczenia. Weasley ruszył za nimi. Kiedy ich dostrzegł, zauważył również że siedzą bardzo blisko siebie pochyleni nad jakimś papierem na stole. Szeptali między sobą zawzięcie. Ron poczuł się nieco urażony.
Harry i Hermiona nie zwrócili na rudzielca uwagi, dalej dyskutując.
-To oznacza, że musimy udać się do..
-Tak. Ale najpierw trzeba udać się do zamku.
Uśmiechnęli się do siebie i ścisnęli swoje dłonie.
-W końcu.
Wtedy jeszcze nie wiedzieli.

Gdy tylko przekroczyli próg zamku otoczyła ich głucha cisza. Korytarze były puste i ciemne; pochodnie były pogaszone. Nawet duchy się nigdzie nie pojawiły. Drzwi wielkiej sali były otworzone na oścież. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Wszystko było takie inne, wręcz niepokojące. Niepewnie, nie wiedząc, czego się spodziewać, ruszyli po marmurowych schodach, na których również wciąż nie było nikogo. Stając pod portretem, spojrzeli na siebie. Hermiona drżącym głosem wypowiedziała hasło. Przeszli przez dziurę, doznając szoku. Wszyscy gryfoni, bez wyjątku, siedzieli skuleni w kątach, odrabiając cicho prace domowe. Jakiś pierwszoroczny podniósł głowę i pisnął.
-Wróciliście!
Po chwili widok Harry'emu przysłoniły rude włosy.

Wszystko działo się zaskakująco szybko. Pokój wspólny wypełnił gwar i radość. Książki pospadały na podłogę, a przyjaciele zostali porwani do uścisków. Stali na środku zamieszania i próbowali przekrzyczeć hałas. W końcu Ron uciszył gryfonów. Harry uśmiechnął się do niego i spojrzał na przyjaciół.
-Co tu się stało?
Cisza zaczęła się przedłużać. Uczniowie spuścili głowy, ale żaden z nich nie zabrał głosu.
-Czekam na odpowiedź.
-To.. To Ten.. Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać..- zaczął niepewnie jeden z drugoroczniaków.
-Co z nim?
-Zaczął się wtrącać..
-Jak to? Gdzie profesor Dumbledore?
-Nie wiadomo. Zniknął tydzień po was.
Harry upuścił różdżkę zszokowany, jednak szybko się po nią schylił i uśmiechnął lekko.
-Ważne, żeby zachować spokój..-mruknął, rozbawiając młodszych uczniów.
-Ale mówcie jak misja! Skończona?
-Jesteśmy tu chwilowo- rzucił obojętnie, odwracając się tyłem do dzieciaków- Ron, biegiem do gabinetu dyrektora. Jeśli ci się nie uda wejść, leć do profesor McGonagall. Wiesz po co- dodał z naciskiem, ściszonym głosem- Hermiono poszukaj ducha Heleny Hufflepuff i zapytaj ją u puchar.. Ja tylko.. Ja..
-Leć.
-Spotkajmy się przed wielką salą za godzinę.
Później, spoglądając na siebie po raz ostatni, zignorowali pozostałych domowników i wybiegli na korytarz, każdy ruszając w inną stronę.

Otherside||DRARRY OTP ✔Where stories live. Discover now