Rozdział 1

2.3K 164 108
                                    

I

Harry szybko przemierzał szkolny korytarz. Był już spóźniony na transmutację, a to nie oznaczało nic dobrego. Skręcił i po chwili znalazł się na dziedzińcu. Od klasy dzieliło go zaledwie kilka metrów i właściwie już miał wchodzić, kiedy ktoś go zawołał. Znał ten głos, aż za dobrze. Nie pałał do niego miłością. 

-Potter.

Zatrzymał się. Wiedział, że ma kłopoty. Spotkanie z prefektem, szczególnie ślizgońskim zawsze się źle kończyło. Odwrócił się i spojrzał przeciwnikowi w oczy.

-Malfoy- splunął.

Arystokrata zmrużył oczy, słysząc zniewagę w głosie bruneta.

-Proszę, proszę.. Nie dość, że łazisz po korytarzach w czasie lekcji, to jeszcze odzywasz się do prefekta naczelnego pogardliwie... Co ja mam z tobą zrobić, o zbawco?- prychnął.

-Streszczaj się, Malfoy- syknął, czując narastający gniew.

-Oh, ubolewam nad Twym tonem, Potter- jęknął ślizgon tym swoim drwiącym głosikiem. Szybko jednak się zreflektował, stwierdzając, że wciąż nie odjął mu punktów- Brak szacunku dla Prefekta..Gryffindor traci dziesięć punktów, przebywanie na korytarzu w czasie zajęć minus pięć..

-Świetnie-warknął Harry- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, co kompletnie mnie nie zainteresuje?

Spojrzenie blondyna zwęziło się bardziej.

-Kolejne dziesięć, za brak szacunku. Uważaj Potter, bo jeszcze ci twoi gryfoni cię przeklną-zakpił.

I on się zwie arystokratą...- jęknął chłopak w myślach. Wzruszył ramionami z nonszalancją i odwracając się plecami do Malfoya nacisnął klamkę, wchodząc do klasy. Już i tak za długo oglądał jego gębę.

***

Złoty Chłopiec czuł, że to nie koniec problemów tego dnia. Wiedział jednak, że miał pecha, choć nie rozumiał, dlaczego życie było dla niego tak niesprawiedliwe.  Chciałby mieć jeden, JEDEN, normalny, spokojny, zwykły dzień. 

Ale to tylko niemożliwe marzenie siedemnastolatka.


***

-O, proszę, kogo my tu mamy? Złota Trójca Gryffindoru- parsknął Malfoy- Szlama, Zdrajca krwi i wybraniec. Cudownie, lepiej mi się trafić nie mogło. Za co by wam odjąć punkty, hm?
Harry czuł, że tłumiony cały dzień gniew powoli go rozrywa. Zacisnął pięści, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Na przykład nie podejść i nie obić ślizgonowi tej jego arystokratycznej mordy. Było to bardzo kuszące, ale chłopak nie chciał pogorszyć swojej sytuacji.
Wziął więc głębszy wdech, obierając inną taktykę.  Postanowił się nie odzywać, tylko zignorować docinki blondyna. W końcu cisza jest o wiele bardziej irytująca niż najbardziej cięta riposta. Odszedł z przyjaciółmi parę kroków. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, że nowo obrana taktyka działa. Poczuł, jak „ktoś" szarpie go za szatę.
-Nie skończyłem, Potter.
-Ale ja tak, Malfoy.
Próbował się wyrwać, ale ręka zaciskająca się na jego rękawie nie ustąpiła. Warknął cicho, odwracając się przodem do ślizgona.
-Harry, chodźmy stąd...- Hermiona, jak zawsze próbowała załagodzić sytuację. Nie wiedziała jednak, że Harry już cały dzień chodził wściekły, nie miał możliwości się wyżyć, a teraz nadawała się idealna okazja.. Granger zawsze starała się podchodzić do wszystkiego na spokojnie. Czuła, kiedy zbliżała się awantura i próbowała powstrzymać jego i Rona od robienia głupich rzeczy. Tym razem jednak Gryfon był zbyt wściekły- Harry...
-Co jest, Potter? Już nie słuchasz swojej szlamowatej przyjaciółki?
-Zamknij mordę, Malfoy- warknął, wyrywając się z jego uścisku. Był coraz bardziej wściekły, a powstrzymywanie go w tym momencie od czegokolwiek było ryzykowne. Był już na granicy wytrzymałości i w każdej chwili mógł wybuchnąć.

Otherside||DRARRY OTP ✔Where stories live. Discover now