Rozdział 44

323 35 2
                                    


:)
----
XLIV

-Z kim się pożegnać?

Odwrócili się i spojrzeli na Rona, wchodzącego do pomieszczenia. Rudzielec wywnioskował wszystko z ich smętnych min. Zamknął oczy i szarpnął za swoje włosy. Kiedy je otworzył krzyknął i uciekł z pomieszczenia. Dopiero za rogiem się rozpłakał.

Dlaczego..


Mistrz eliksirów siedział w swoich komnatach i popijał bursztynowy trunek ze szklanki. Alkohol palił mu przełyk. W lewej dłoni trzymał srebrny medalion, który zawsze miał przy sobie. Patrzył na niego, a w jego czarnych oczach pierwszy raz widać było jakieś pozytywne emocje. Jakiekolwiek emocje. Otworzył wisior, który ukazał mugolskie zdjęcie. Kciukiem przejechał po fotografii. Z jego oka wypłynęła samotna łza. Kobieta uśmiechała się szeroko, a rude włosy opadały na ramiona.
W głowie Severusa pojawiły się stare wspomnienia. Wspomnienia nocnych spacerów po zamku. Lily złamała więcej przepisów niż ten cały Potter. Ale kto by podejrzewał taką grzeczną i pilną uczennicę? Wszyscy myśleli, że jak się zeszła z tym cholernym Potterem, to byli całkiem różni. Owszem, ale to on był spokojniejszy od niej. Kochała go. A ja kochałem ją. Mężczyzna zacisnął pięść i rzucił łańcuszkiem o ścianę. Po jego policzkach spływały łzy. Szklanka w jego dłoni pękła, raniąc skórę. Krzyknął. Wściekłość, żal, ból i tęsknota zabijały go.
Machnął różdżką. Podczas gdy jego komnata doprowadziła się do porządku, na ścianie pojawiał się stopniowo obraz. Spojrzał na niego, zaklął głośno i szybkim krokiem opuścił swoją sypialnię. 


Siedział i patrzył na hebanowe drzwi. Wciąż zbierał w sobie odwagę, żeby pożegnać ukochanego. Hermiona przed chwilą wróciła od przyjaciela i teraz próbowała pocieszyć Draco, choć sama jeszcze nie mogła stłumić łez.
Theo opuścił zamek zaraz po pożegnaniu wybrańca. Dyrektor i nauczyciele również pogodzili się już ze stratą złotego chłopca. Innymi słowy, świat stracił swojego bohatera. 


Wszedł do pomieszczenia i nie zwrócił uwagi na zebrane tam osoby. Wycelował różdżką i wyszeptał zaklęcie. Zielony strumień przeciął salę. Ciało upadło na podłogę. Szloch opuścił gardła. Ryk, wściekłość i żal wymieszały się. Zaklęcia poleciały. Aportował się, zostawiając martwą kobietę na zimnej posadzce.
Snape rozpoczął walkę. 


Pani Pomfrey kazała Draco szybciej „spotkać się" z chłopakiem, bo nie mogła dłużej czekać. Harry nie żył. To przeróżne sprzęty, do których był podpięty żyły za niego. Jedna aparatura podtrzymywała jego akcję serca, ale na próżno. Narząd przestał pracować razem z wszystkimi układami. Mózg przestał wysyłać sygnały do innych organów. Potter był martwy. 


Siedział na czarnym, dużym fotelu. W dłoni ściskał różdżkę i szyderczo się uśmiechał. Mężczyzna klęczący przed nim był przerażony. Nie chciał patrzeć mu w oczy.
-Spójrz na mnie.

Przestraszony, podniósł głowę, ale drżał. Trząsł się ze strachu.
-Dlaczego to zrobiłeś?

-Prze...przepraszam, Panie.
-Nie przepraszaj. Nie zrobiłeś nic złego.
Ulga wymalowała się na twarzy blondyna.
-Jednakże, nie skonsultowałeś się ze mną. Poniesiesz karę.
-Ale..
-MILCZ! Więcej się nie odezwał. Voldemort zastanawiał się, jakby ukarać nieposłuszeństwo.
 -Panie, jeśli Potter..
 -Przemyślałem to i jeśli nie przeżyje, to nic się nie stanie. Będzie mi nawet łatwiej. A teraz.. Crucio!
Mężczyzna zaczął się wić na podłodze w agonii. 

Otherside||DRARRY OTP ✔Where stories live. Discover now