27 |Taehyung|

978 113 12
                                    

- Kyung, jesteś już gotowa? – krzyknąłem podenerwowany wychylając głowę zza szyby samochodu. Po raz kolejny nie otrzymując odpowiedzi od brunetki. Westchnąłem zirytowany, a następnie ponownie wygodnie zasiadłem w fotelu. Rytmicznie uderzałem palcami w kierownicę, co chwila cicho przeklinając pod nosem. - W takim tempie to my w życiu nie zdążymy na czas – wymamrotałem, wbijając swoje wściekłe spojrzenie w drzwi domu moich rodziców.

Kiedy wczoraj wieczorem oznajmiłem dziewczynie, że zabieram ją na przejażdżkę do mojego rodzinnego miasta ta wręcz oszalała. Zaczęła biegać po domu i krzyczeć, że to oczywiście nowy etap naszego związku. Czyli zupełnie tak, jak na początku. Chociaż nie, wtedy chyba nawet nie byliśmy razem, ale mniejsza o to. Oczywiście na początku miałem ochotę zacząć się z nią kłócić, jak wtedy, w Busan, gdy wypadliśmy przez drzwi frontowe, lecz całowanie się z nią, o ile wtedy zbierałoby mi się na wymioty, to teraz było, o wiele lepszą opcją.

JEDNAK TERAZ TO MYŚLAŁEM, ŻE ZARAZ WPADNE DO TEGO DOMU. NASTĘPNIE JĄ ZWIĄŻĘ, A POTEM ZAKNEBLOWANĄ WRZUCĘ DO BAGAŻNIKA.

Przepraszam, za moje złe myśli, jednak czekanie pod domem już prawie pół godziny potrafi doprowadzić człowieka do szaleństwa.

- Kyung! – wydarłem się tak głośno, że nawet ptaki siedzące na pobliskich drzewach poderwały się do lotu. Poczułem się teraz jak w jakimś kiepskim czeskim filmie, którego i tak nikt nigdy nie potrafi zrozumieć.

Najwyraźniej mój krzyk wreszcie do niej dotarł, ponieważ właśnie pojawiła się w progu domu razem z Bobikiem na rękach. Tak, tak nazwaliśmy psa Bobik. Nie pytajcie, czemu.

- Już jesteśmy – powiedziała otwierając drzwi. Następnie szybko zapięła się pasami w fotelu obok i ułożyła pieska na swoich kolanach, który po chwilowym kręceniu się zasnął.

- Co tak długo? – warknąłem, w tej samej chwili przekręcając kluczyk w stacyjce. Cały zapał, co do tego wyjazdu nagle, jakby ze mnie wyparował. A to tylko dlatego, że musiałem czekać na nich ponad pół godziny.

- Nie mogłam znaleźć smyczy Bobika – odpowiedziała, gdy wyjechałem na drogę.

OBYŚMY TYLKO NIE WPAKOWALI SIĘ W JAKIEŚ KORKI, BO WYSADZĘ JĄ NA NAJBLIŻSZYM PUSTKOWIU.

Przez większość drogi nie zamieniłem z nią ani słowa. Chociaż ona wyrażała najszczersze chęci do nawiązania ze mną konwersacji to zbywałem ją niemal od razu. Właściwie nie wiem, czemu to robiłem, bo już dawno przestałem się na nią złościć. Może to przez te stare nawyki.

Przez pierwszą godzinę drogi zauważałem jej, niby, ukradkowe spojrzenia rzucane na moją osobę. Jednakże później założyła słuchawki i wpatrywała się w rozciągającą przed nami drogę. Chyba wkurzył ją brak reakcji z mojej strony na jakiekolwiek jej próby zwrócenia na siebie uwagi, ponieważ gdy położyłem dłoń na jej kolano, momentalnie ją z niego zrzuciła. Tak więc, żeby nie było, iż znowu jestem wyrodnym chłopakiem, to tu mamy namacalny dowód, że próbowałem nawiązać z nią jakąś nić porozumienia.

Wjeżdżając już w odpowiednią uliczkę Daegu czułem nagły przypływ podekscytowania, ale również dopadły mnie pewne wątpliwości. Aczkolwiek nie mogłem dać tego po sobie poznać, ponieważ jako mężczyzna powinienem być twardy jak głaz, a nie miękki jak brzuszek Bobika.

Parokrotnie objechałem dookoła cały rząd budynków, aby chociaż trochę się uspokoić. Dobrze, że Kyung spała, bo wtedy nie mógłbym sobie na to pozwolić, ponieważ zapewne zadawałaby wścibskie pytania.

Po pięciu minutach w końcu zaparkowałem na podjeździe i odetchnąłem. Spojrzałem na dom stojący przede mną, no cóż jedynie wyjedziemy stąd szybciej niż przyjechaliśmy.

Gacie Jina 2 °bts°✔Where stories live. Discover now