14 |Hoseok|

932 128 12
                                    

- Spadłaś mi z nieba Gayoon. Nawet nie wiem jak mam ci dziękować - wysapałem na koniec treningu, kiedy to siedzieliśmy razem pod lustrem popijając powoli wodę.

- Nie ma za co. Sam wiesz, że wisiałam ci przysługę za tamto - mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

Otóż kiedyś pomogłem jej w „zdobyciu" mojego kuzyna. Cała ta sytuacja była śmieszna, ponieważ chodzili razem do klasy w liceum i podobali się sobie nawzajem, jednak każde z nich wstydziło się wykonać pierwszy krok ku ich wspólnej przyszłości. No i wtedy pojawiłem się ja. Niczym osamotniona, dryfująca po nieznanych wodach tratwa. Czekająca tylko na to, aby zabrać kogoś na ląd.

- Właśnie, a jak wam się układa? - zapytałem po chwili podnosząc się z podłogi.

- Wiesz, jak w każdym związku zdarzają się kłótnie o jakieś bzdety, ale nie zamieniłabym go na nikogo innego - powiedziała rozmarzonym głosem, po chwili dołączając do mnie.

- Cieszy mnie to - posłałem jej szczery uśmiech, a następnie wcisnąłem guzik na pilocie, tym samym włączając pierwsze takty piosenki.

Wirowaliśmy wspólnie po parkiecie wykonując wszystkie kroki z choreografii. Bardzo cieszyłem się, kiedy zgodziła mi się pomóc, ponieważ Jiyoon nie dawała najmniejszego znaku życia od naszej ostatniej rozmowy. Nie rozumiałem tej kobiety. Owszem miała w sobie coś, i nie, nie chodzi mi tu o tyłek, co nieustannie mnie do niej ciągnęło. Jednak nie mogłem pozwolić sobie na zrezygnowanie z konkursu, bo to była moja wielka szansa, by zostać kimś w życiu i nie zamierzałem jej zmarnować. Oczywiście taniec z Gayoon to nie to samo, co z Jiyoon, ale jak się nie ma, co się lubi to się lubi, co się ma.

- Cześć Hoseok, możemy porozmawiać? - nagle zatrzymałem się. Czułem jakby momentalnie ktoś przygwoździł moje nogi do podłogi, abym nie mógł wykonać żadnego ruchu. Moja obecna partnerka zauważyła, że coś jest nie tak dopiero, gdy nadepnęła na mojego buta.

- Hobi? - spytała, jednak ja nie wiele myśląc opuściłem swoje ręce wzdłuż tułowia i odwróciłem się w stronę drzwi.

Stała tam, a ja sam nie wiedziałem, dlaczego podbiegłem do niej i zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Dziewczyna dopiero po upływie paru minut odwzajemniła mój gest. Byłem tak szczęśliwy, że chyba wytatuuję sobie numer mojej babci na plecach.

- Dusisz mnie - wymamrotała ledwo słyszalnie dziewczyna. Momentalnie się od niej odsunąłem i posłałem jej swój cudowny uśmiech, no a przynajmniej tak mówiły moje dotychczasowe towarzyszki. - Możemy porozmawiać? Sami - tu spojrzała wymownie na Gayoon, która podniosła ręce w górę w geście poddania i chwytając swoją torbę skierowała się do wyjścia, które zastawialiśmy.

- Jeśli będziesz potrzebował pomocy to dzwoń - pocałowała mnie w policzek, a prawy kącik moich ust mimowolnie powędrował do góry.

- Przestań się tak szczerzyć - krzyknęła dziewczyna, po czym uderzyła mnie lekko w ramię.

- Nie szczerzę się! - pisnąłem, na co zachichotała.

- Jasne.

Ruszyła w kierunku dwóch kanap oraz niewielkiego stolika obok okna. Podążyłem zaraz za nią i usiadłem jak najbliżej niej, na co dziewczyna wyraźnie się spięła. Dziwne, przecież przed chwilą normalnie ją przytulałem, a raczej dusiłem, ale mniejsza o to.

- Co to za dziewczyna? - zapytała nagle.

- Emm - podrapałem się w zdenerwowaniu po karku. No i co mam jej powiedzieć? Konkurs jest ważniejszy niż twoje chore problemy, a właściwie ich brak? Nie, nie jakoś delikatniej. - Dziewczyna mojego kuzyna - idealnie.

Gacie Jina 2 °bts°✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora