- Masz zamiar mi powiedzieć, co właśnie zrobiłeś? - zapytała, siedząc na skórzanej kanapie z winem w ręku. Westchnąłem przeciągle, nie mając zamiaru prowadzić z nią konwersacji. Chciałem jedynie przebrać się w dresy, spakować swoje rzeczy i wrócić do Kate oraz naszego dziecka. Myśl, że będę ojcem, kompletnie zmieniła całą sytuację. Zamierzałem walczyć o wolność aż do samego końca. Dla mojej rodziny. Prawdziwej rodziny.
Nie odpowiedziałem. Rzuciłem płaszcz na wieszak i spokojnym krokiem ruszyłem po wąskich, białych schodach na górę. Nie poszła za mną. Wiedziałbym i słyszałbym.
Nie rozumiałem jej pytania. Doskonale zdawała sobie sprawy z moich poczynień. William ją zapewne powiadamiał o moich postępach. Była rozgoryczona i zawiedziona. Nie tak wyobrażała sobie życie obok mnie. Wszystko mieli dokładnie zaplanowane, aczkolwiek nie przewidzieli Kate.
Warknąłem pod nosem, widząc pustą szafę w garderobie. Gdzie schowała moje rzeczy? Czy naprawdę miałem bawić się z nią w tę grę? Chciała mnie zatrzymać w ten sposób?
- Gdzie moje ubrania? - nie starałem się być miły. Nie dla niej, nie po tym jak mnie zdradziła. Wielokrotnie.
- Tam, gdzie powinny być. Tutaj jest twoje miejsce. Nie przy niej.
- Nie masz pojęcia i najważniejsze - nie masz prawa. Dlatego proszę cię o to, abyś oddała mi wszystko.
- Nie mogę. Zrozum, co byłaby ze mnie za żona, gdybym ci na to pozwoliła? - uniosła brew, biorąc łyka alkoholu.
- Masz czelność nazywać się moją żoną? Zdradzałaś mnie z moim własnym ojcem, a w dodatku wyszłaś za mnie dla pieniędzy. Okłamałaś mnie w kwestii ciąży, ponieważ tak po prostu pijesz teraz wino. Nie baw się w to i tak to nie ma sensu. - podniosła się z sofy i podeszła do mnie na swoich szpilkach. Mimo wszystko była piękna, jednak nie mogła dorównać Katie. Nie, nikt nie mógł jej dorównać.
- Kochasz ją?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Widzę. - pokiwała głową, patrząc na mnie z dołu. Nie zrozumiałem. Odłożyła kieliszek i wyszła z pomieszczenia, żeby za chwilę wrócić z moimi ubraniami. Uśmiechnęła się niemrawo i wskazała na worek.
- To wszystko?
- Myślisz, że nie jestem tym zmęczona? Po prostu do niej wróć. - mruknęła, wracając na swoje miejsce. Byłem zaskoczony, ale zabrałem swoje rzeczy i zostawiając kluczyki od apartamentu, wyszedłem z mieszkania.
Jechałem powoli, stukając palcami w kierownicę. Czułem się dobrze, czułem się wspaniale. Nie musiałem męczyć się z Alice i w dodatku czekała na mnie Katie, która była w ciąży.
Nic nie wskazywało na to, że będę miał problemy w najbliższym czasie, lecz z tyłu głowy miałem myśl, że to nie był koniec. Musiałem być przygotowany na atak ze strony swojego ojca, jednakże nie chciałem zamartwiać się tym teraz.
- Harry, jesteś teraz zajęty?
- Nie, Louis. Coś się stało? - przełączyłem go na głośnomówiący, aby móc spokojnie kierować.
- Właściwie to tak. Musisz przyjechać do firmy.
- Louis, nie...
- Musisz.
- Wolałbym ten wieczór spędzić z Katie i z moim dzieckiem.
- Och, niestety, ale nie masz wyjścia. - rozłączył się, nie dając mi nic powiedzieć. Cholera, byłem szefem tej firmy i to ja decydowałem, kiedy będę do niej chodził, a w tej chwili marzyłem o byciu przy moim dziecku.
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanfictionHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...