12

11K 854 128
                                    

Kolejnego dnia, z samego rana ganiałam po całym mieszkaniu, upewniając się czy na pewno wszystko wzięłam. Wprawdzie ten wyjazd miał trwać jedynie pięć dni, jednakże nie chciałabym czegoś zapomnieć i dokupywać na miejscu. Przynajmniej przygotowałam się do tej wycieczki tak, aby się orientować, co znajdowało się w Mediolanie. 

- Pamiętaj, że zamawiałem gorącą Włoszkę. 

- Willy...

- Dobra, dobra! Wszystko masz?

- No właśnie nie wiem. - westchnęłam, patrząc jeszcze raz na wnętrze walizki. Wydawałoby się, jakbym była gotowa, jednak nadal miałam przeczucie, iż czegoś zapomniałam. Przestałam się tym przejmować i zapięłam bagaż, a potem obserwowałam, jak brat męczył się ze ściągnięciem tego po schodach do mojego samochodu. Wsadził walizkę do bagażnika i odwrócił się do mnie przodem.

- Będę za tobą tęsknić. - wydęłam wargę i chciałam go przytulić, lecz chłopak wyrwał mi kluczyki z rąk i wszedł do pojazdu. - No szybciej, nie będę czekał.

- A już myślałam, że masz uczucia. - posłałam mu złośliwy uśmiech, który jedynie odwzajemnił. Usiadłam na miejscu dla pasażera i ostatni raz spojrzałam na swoją kamienicę. 

Na lotnisko dojechaliśmy na czas, a nawet parę minut przed godziną ustaloną przez Harry'ego. Will odprowadził mnie pod samo wejścia, a kompletnie spontanicznie zdecydował, iż na lot poczeka razem ze mną.

- Och, cały sztab sztywniaków.

- Will. - szepnęłam, wciąż kierując się w ich stronę. Zauważyli nas, aczkolwiek nie mogli usłyszeć, ponieważ znajdowaliśmy się trochę dalej.

- Co? Będziecie lecieć dwie, trzy godziny, a oni są w garniturach.

- Zauważ, że ja też nie jestem w dresach.

- Ale w bardziej wygodnych ubraniach niż oni. - przewróciłam oczami i nareszcie znaleźliśmy się obok prezesa wielkiej firmy i dyrektorów. Odetchnęłam, gdy nie zobaczyłam Alice, jednak widok Alison wcale mnie nie pocieszył.

- Witamy, panno King.

- Dzień dobry. - kiwnęłam głową, witając się z każdym z osób. Nawet z rudą Alison.

- Panicz Will King. - brunet wystawił dłoń w kierunku pana Payne'a, Horan'a, Jones'a, a Alison i Louisa ominął szerokim łukiem.

- Cześć, Will.

- Nie rozmawiam z fiutkami niżej półki. - przymknęłam na chwilę powieki, klepiąc się otwartą ręką w czoło. Spokojnie mogłam dosłyszeć cichy śmiech Styles'a, który stał obok mnie. Odwróciłam wzrok ku niemu i dostrzegłam jego szeroki uśmiech. Bardzo śmieszne, panie Styles.

- Och, daj spokój. Willy...

- Panicz King.

- Panicz Tomlinson. - widziałam, jak mojemu bratu drgnęły kąciki. Louis też to zauważył, dlatego potem zgodnie, męsko się przytulili. Cokolwiek znaczyło "męsko". - Trzy lata!

- Tylko z winy tego chuja. 

- Dzięki.

- Dobra, mam nadzieję, że się nią dobrze zajmiecie. Jak się zgubiła w galerii, to jeszcze pół biedy, ale jak mi ją w Mediolanie zgubicie, to...

- Nie masz o co się martwić. - zapewnił zielonooki i zabrał od mojego brata moją walizkę. Will objął mnie na pożegnanie i zanim odszedł, ostrzegł Styles'a jeszcze raz. Tak dla utrwalenia.

- Nie zdajesz sobie sprawy, jak za tym tęskniłem! Twój brat, ty, my.

- Louis, nie ekscytuj się tak.

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz