35

5.8K 536 120
                                    

- Twój ojciec pieprzy się z twoją żoną? - zapytałam szeptem, czując jak moja kolacja podchodziła mi do gardła.

- Popierdolone, co?

- Raczej niesmaczne. - odpowiedziałam z obrzydzeniem. Poklepałam Prince'a po łebku i pozwoliłam ułożyć mu się wygodnie niedaleko mnie.

- T-to wszystko słychać! Oni są okropni! - jego pijaństwo teraz najmniej mi przeszkadzało, ponieważ miałam przed oczami Williama i Alice. Cholera, jak można było zdradzić męża z własnym teściem. Nie umiałam znaleźć na nich słowa, bo najgorsze epitety były za słabe. - Mogę do ciebie przyjechać? P-proszę.

- Harry...

- Nie mogę tego słuchać. - zapłakał i pewnie coś zrzucił z półki, bo rozniósł się hałas.

- Dobrze, ale jak chcesz przyjechać? Nie będziesz prowadził po alkoholu.

- Oczywiście, że nie! Przyjadę do ciebie m-metrem.

- Skoro tak, to w porządku. - westchnęłam i rozłączyłam się. - Widzisz, Prince. Z tym człowiekiem nigdy nic nie wiadomo. - szepnęłam, biorąc do ręki książkę, ponieważ nie mogłam iść spać dopóki ten napity mężczyzna się nie zjawi.

Czekałam na niego, czytając kolejne romansidło, które było polecane, lecz nie nazwałabym tego wielkim hitem, jak głosiła reklama. Każdy miał swój gust. Po czterdziestu minutach doszło do mnie głośne pukanie, dlatego podniosłam się z materaca.

- Kochanie! T-to było potworne! - otworzyłam, a on wpadł na mnie, śmierdząc alkoholem.

- Tak, też uważam, że to musiało być traumatyczne przeżycie. - mruknęłam, starając się go ustawić na równe nogi.

- Było! - wykrzyczał, a w zamian przyłożyłam mu rękę do ust i pokazałam mu palcem, żeby był cicho. - Przepraszam. - zniżył ton głosu.

- Lepiej żebyś się położył. - pokierowałam go na kanapę w salonie.

- Moje życie nie ma sensu...

- Harry, zachowujesz się jak facet z depresją. I w dodatku jesteś po... wódce, fuj. - poczułam czystą wódkę i od razu się odsunęłam.

- Ale taka jest p-prawda! Myślałem, że będziemy mieć takiego malucha, a tu się okazuje, że nie jesteś w ciąży! Mój ojciec pieprzy się z moją żoną, której nienawidzę, a na dodatek wykazałem się głupotą i-i straciłem cię. Może oni będą mieli dzieciaczka?!

- Porozmawiamy jutro, dobrze? - pokiwał głową, wtulając twarz w poduszkę. Ja natomiast poszłam do siebie i nareszcie zasnęłam, dając odpoczynek sobie i dziecku.

Rano wstałam wypoczęta, jednak jak sobie przypomniałam kogo zastanę w dużym pokoju, to miałam ochotę leżeć przez cały dzień.

- Dzień dobry. - ziewnęłam, spoglądając na obu facetów.

- Czy mogłabyś mi powiedzieć, co ta wywłoka tutaj robi?

- Nie opowiedział ci? - zapytałam, unosząc brew. Chciałam, aby Styles pochwalił się swoim powodem przybycia.

- J-ja... mój ojciec i Alice... - wziął głęboki wdech. - ... pieprzyli się. - nagle w pokoju rozniósł się śmiech mojego brata i w sumie sama bym się zaśmiała gdyby nie fakt, że od wczoraj już to wiedziałam.

- Ten stary kutas i twoja zdzirowata żona?! To jakiś pieprzony żart.

- To nie żart był pieprzony wczoraj w nocy. - dopowiedziałam, wywołując prychnięcie ze strony Harry'ego, a śmiech ze strony Willa.

- Dzięki, kochanie. Wiesz jak mnie pocieszyć. - przetarł twarz dłońmi, uśmiechając się słabo. - Mogę się czegoś napić?

- Tak, pewnie. Znasz drogę do kuchni.

- A to kto? - zwróciliśmy uwagę na Prince'a , który szczęśliwie pobiegł do wspomnianego pomieszczenia, aby zapewne zjeść. 

- Prince. Znaleźliśmy go wczoraj.

- Tak, nie dość, że pies, to za... - walnęłam Willa w bok, żeby przypadkiem się nie wygadał. - Och, przepraszam. Zrobię śniadanie.

- Wytrzeźwiałeś do końca?

- Tak, Katie?

- Jak zjemy, to możesz wrócić do siebie.

- Gdzie? Przecież...

- Nie moja wina, że masz taką żonę i takiego ojca. - wzruszyłam ramionami.

- Katie, proszę.

- Czego ode mnie oczekujesz?

- Sam nie wiem. - pociągnął mnie za rękę, przez co usiadłam na jego kolanach. Przez moment po prostu siedzieliśmy, a później całkiem niespodziewanie ułożył dłoń na moim brzuchu. - Czuję jakbyś jednak była w ciąży. Może to moja paranoja. - zaśmiał się. - Aczkolwiek zwyczajnie o tym marzę. Dbałbym o was, zabrałbym cię teraz na wakacje, a moi prawnicy sami daliby sobie radę. Odpoczęłabyś, a następnie kupiłbym dla nas odpowiedni dom. Urządziłbym maluchowi pokój i kupiłbym wszystko, co byłoby potrzebne. Kocham cię, tak bardzo cię kocham. - podniosłam się i uciekłam do kuchni, tłumacząc, że musiałam wyprowadzić psa na spacer.

- Może coś zjesz? Katie, nie możesz tak postępować. - upomniał mnie mój brat i posadził na krześle. Dopilnował, abym wszystko zjadła i dopiero wtedy wypuścił mnie z mieszkania. - A my z Harry'm niedługo wychodzimy, więc możesz nas nie zastać. - zmarszczyłam brwi, chcąc wiedzieć co chodziło mu po głowie.

- Ty i Harry? Razem? A czemu?

- Nie interesuj się, siostrzyczko. Leć na ten spacer, bo zesra mi się na dywan. - prawie wypchnął mnie z domu i zdziwiona obserwowałam drzwi, a potem ruszyłam po schodach na dół. Mimo, że nie znałam tego pieska zbyt dobrze, to wydawał się bardzo spokojny. Skoro miałam spędzić dzień sama, to postanowiłam wybrać się do weterynarza. 

Chodzenie do weterynarza całkiem mi się spodobało, ponieważ lekarz mojego Prince'a był cholernie przystojny. Spędziłam u niego niecałą godzinę, jednakże zapewnił mnie, że dla dobra psiaka powinnam przyjść za miesiąc jeszcze raz. Nie narzekałam ani nie sprzeciwiałam się.

- Mam nadzieję, że nie zapomnisz i za miesiąc zjawisz się z Prince'em.

- Z pewnością. Jeżeli chodzi o zdrowie tego małego.

- I nie tylko w celu przebadania psa. - odwzajemniłam jego uśmiech i poszłam w kierunku wyjścia.

Do domu wracałam spacerkiem przez park i gdzie nie spojrzałam, tam były małe dzieci oraz kobiety z wózkami. Cóż, wcześniej nie zwracałam na to uwagi, lecz kiedy pojęłam, iż sama byłam w ciąży. Wyobrażałam sobie siebie siedzącą na ławce, a obok mnie znajdowałby się wózek z moim dzieckiem. Ta wizja była piękna, a jednak trochę przerażająca.

Zastanawiałam się jedynie, co robił Willy i Harry. Razem. To było naprawdę niespodziewane i zaskakujące. Liczyłam tylko na to, że nic głupiego nie zrobili.

Hej x

Następny będzie z innej perspektywy ^^

No cóż, Harry nadal nie wie o dziecku :(

Liczę na Was x

Kocham xx


Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz