7

11.6K 961 198
                                    

- Nie radzę. Harry nie jest dzisiaj w dobrym humorze.

- Czemu?

- A Bóg jeden wie. - uśmiechnęłam się do Louisa, kiedy powiadomił mnie o stanie Styles'a, ponieważ miałam do niego iść w sprawie strojów wyjazdowych Manchesteru United. Nie zdziwiłam się, gdy usłyszałam tę nazwę klubu, gdyż była to jedna z ulubionych dwudziestoczteroletniego biznesmena.

Zjedliśmy do końca swoje dania i zapłaciliśmy, chociaż była o to niemała kłótnia. Typowa męska duma. Po powrocie posegregowałam projekty i ruszyłam z nimi najpierw do dyrektorów działów, ponieważ oni wydawali się milsi niż dzisiejszy brunet. Na sam koniec zostawiłam sobie Harry'ego i zapukałam parę razy, aż nie usłyszałam głośnego, gburowatego "wejść".

- Czego?

- Uch, ciebie też miło widzieć.

- Do rzeczy.

- Mam szkice strojów dla Manchesteru. - podałam mu kartki, a on prędko je obejrzał i rzucił na biurko.

- Dno. Nie ma opcji, żebyś to wcieliła w życie. Zabieraj to gówno.

- Co? Wszystkim się podobało.

- Ale mi się nie podoba! Jestem prezesem i masz się mnie słuchać! Wynoś się!

- Co ci się stało? Cholera, przecież...

- Powiedziałem wynoś się i zajmij się swoim Louisem! - warknął i siłą zaciągnął mnie do wyjścia. Nie mogłam powiedzieć, że nie bolało, gdyż jego uścisk i szarpanie były krzywdzące. Zamknął mi drzwi przed nosem, więc z przykrością wróciłam do siebie.

Ślęczałam nad kolejnym rysunkiem prawie cztery godziny i gdy stwierdziłam, że to było to, znów podążyłam do jego biura. Zapukałam i dostałam ten sam odzew.

- Co znowu?

- Mam inne projekty.

- Pokaż. - dałam mu do ręki teczkę. Tym razem nie mógł tego odrzucić, ponieważ były - moim skromnym zdaniem - doskonałe. - Są do dupy.

- Czego ty oczekujesz, człowieku?! Jak ty się zachowujesz? Rozumiem, że jesteś szefem tego wszystkiego, ale doceń naszą pracę. Wszyscy chwalili poprzedni szkic, ten też, Louis się zgodził, a ty masz muchy w dupie i nie szanujesz niczego ani nikogo. Zwolnij mnie, wyżyj się, cokolwiek. Mam to gdzieś. - odwróciłam się napięcie i skierowałam się do wyjścia. Nie widziałam w nim człowieka, przy którym miałam się płaszczyć. 

- Oczywiście, że się Louis zgodził, jak mu do łóżka wskoczyłaś! - pociągnął mnie za nadgarstek z taką siłą, że prawie na niego wpadłam, gdyby nie jego orientacja.

- Żartujesz? Ty się słyszysz? Miałabym uprawiać seks z Louisem, aby potwierdził mój projekt?! Jesteś głupszy niż myślałam.

- Chyba wiem, co widzę. Gdzie byliście?

- Mieliśmy przerwę na lunch.

- Seks nazywasz lunchem?

- Nie uprawiałam z nim seksu! Jesteś żałosny, bo nawet jeśli to zrobiłam, to nie masz nic do powiedzenia. Masz Alice, to się nią zajmij, a mi daj spokój. Będę uprawiała seks z kim popadnie i nie możesz nic zrobić.

- Nigdy bym ci na to nie pozwolił.

- Nie masz wyboru. - wzruszyłam ramionami, skanując jego buzię posępnym wzrokiem. Kim on był, aby decydować za mnie lub oskarżać mnie o seks z dyrektorem?

- Mam. Zastanawia mnie w czym on jest lepszy, bo nie zaproponowałaś mi swojej dupy, kiedy się nie zgodziłem.

- To dlatego odrzuciłeś moje pomysły? - nie wierzyłam, że zrobił to, ponieważ jego głupota dominowała nad wszystkim innym. To nie był ten sam człowiek, którego kiedyś znałam. - Masz mnie za dziwkę. - stwierdziłam, odsuwając się z rozczarowaniem. Przyglądał mi się w szoku, bo chyba nie spodziewał się, że coś takiego powiem. Uśmiechnęłam się najsztuczniej, jak umiałam i odłożyłam teczkę na jego biurko. - W takim razie nie powinnam tu pracować, prawda?

- Katie...

- Nie, wszystko zrozumiałam.

- Katie, wysłuchaj mnie.

- Raczej wysłuchałam już wszystkiego z twojej strony. 

- Byłem wściekły, dobrze?!

- Nie, bo praktycznie nazwałeś mnie dziwką! Nie jesteś panem wszystkiego i nie możesz mieć każdej rzeczy!

- Ja niczego nie chcę oprócz... - w tym samym czasie ktoś mu przerwał i głośno zapukał. Harry pozwolił temu komuś wejść i okazała się nim jakaś kobieta.

- Panie Styles, Louis Tomlinson...

- Wyjdź. - kiwnęła głową i posłała mi nienawistne spojrzenie, zanim wyszła. Westchnęłam, przeczuwając, co będzie mnie czekało, jak sama opuszczę to pomieszczenie. - Tamte projekty były w porządku.

- Podpisz te papiery i będę mogła sobie pójść. - wziął do ręki długopis i podpisał zgodę na rozpoczęcie pracy nad strojami.

- Katie...

- Do widzenia, panie Styles. - ominęłam go i trzasnęłam za sobą drzwiami. Idąc do windy, natrafiłam na Alice. Jakbym nie miała żadnych problemów.

- Mam cię na oku, kochana.

- To komplement? - prychnęłam, wciąż kierując się do transportu, który moment potem zawiózł mnie na swoje piętro. Mogłam na chwilę odsapnąć, ponieważ większość wykonałam przed wyznaczonym czasem, choć nadal musiałam przygotować stroje dla koszykarzy, tenisisty oraz bilardzisty, który potrzebował dobrze dopasowanego odzienia. 

- Panno King, mam dla pani wszystkie informacje dotyczące wyjazdu do Mediolanu. - zmarszczyłam czoło, odwracając głowę w stronę Amandy. Dziewczyna w pośpiechu grzebała w papierach podczas drogi do mojego biura. Nikt mi nie wspominał o wyjeździe, dlatego byłam zaskoczona.

- Wracam od pana Styles'a i nic mi nie mówił.

- Może zapomniał. W każdym razie proszę bardzo. - podała mi cztery kartki i życzyła miłej pracy. Usiadłam na swoim fotelu i zaczęłam się bezsensownie kręcić, aby uspokoić swoje myśli. 

- Styles ma nierówno pod sufitem.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - odpowiedziałam, nie powstrzymując białego siedzenia. Rozpoznałam głos Louisa, także nie miałam się czym przejmować. 

- Twierdzi, że cię uwodzę i mam się trzymać od ciebie z daleka. - roześmiałam się wesoło, bo nie zamierzałam brać tego na poważnie. Mogłam robić, co pragnęłam i nikt nie będzie mi tego odbierał. Zwłaszcza mężczyzna, który wystawił mnie mimo przyjaźni.

- Jest ostatnią osobą, która może nam tego zabronić.

- Dokładnie to samo mu powiedziałem. Chyba premii w tym miesiącu nie dostanę.

- Odbiło mu. Nie sądziłam, że można się tak zmienić na...

- Nie za dobrze wam?! Wynoś się do swojego biura, Tomlinson.

- Pamiętaj, że odzywasz się do swojego przyjaciela. To, że traktujesz mnie jak bezwartościowy przedmiot, nie oznacza, że jego również.

- Och, może powinnaś zmienić zawód?! Trzeba było iść na adwokata!

- Jesteś bezczelny! Nie masz prawa zachowywać się jak król, kiedy jesteś aroganckim chamem. Przejrzyj na oczy! Kim ty się stałeś? Wyżywasz się na ludziach, bo twoje życie - mimo pieniędzy - jest nieszczęśliwe. - nie panowałam nad sobą, jednak na za dużo sobie pozwalał. Ktoś powinien go obudzić. Każdy człowiek był równy, a on chyba o tym zapomniał.

- Uspokójcie...

- Skoro tak bardzo ci nie pasuje moje zachowanie, to co tu jeszcze robisz?!

- Sama nie wiem. - warknęłam, łapiąc za swoją torebkę i wychodząc zdenerwowana do granic możliwości. Mój brat miał rację. Harry był chujem.

Hej x

Kocham xx

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz