- Proszę, Pan Styles jest w biurze. - oznajmiła przeurocza asystentka, więc wstałam z fotela i skierowałam się do biura Williama. Zadzwonił do mnie z samego rana, także przyszykowałam się i prędko pojechałam do jego firmy. Starałam się przejść niezauważona, ponieważ spółka była własnością Williama jaki i Adama - ojca Alice.
- Hej, William. - mruknęłam, otwierając drzwi. Zauważyłam, że rozmawiał przez telefon, dlatego usiadłam przed jego biurkiem i czekałam na zakończenie połączenia.
- Mamy mały problem. Nie wiem jak, ale Alice dowiedziała się, że Will to twój brat.
- Co? Przecież... - wtedy przypomniała mi się wizyta Alison w naszym mieszkaniu. Mogła zobaczyć Willa i donieść brunetce o ciekawej informacji. Faktycznie, mogliśmy zacząć się martwić. -... cholera.
- To niejedyny kłopot. Harry mi nie wierzy. Rozmawiałem z nim, a on... no cóż, ciężko zmienić czyjeś zdanie po tylu latach. Oddał mi pieniądze.
- Nie miałam pojęcia. - naprawdę. Nie wiedziałam, że Harry zwrócił ilość danych mu pieniędzy. Szkoda, że nie porozmawiał ze mną na ten temat. Myślałam, że mówiliśmy sobie o wszystkim. - Pogadam z nim.
- Nie, nie ma potrzeby. Jeżeli ma uwierzyć w moją dobroć to samodzielnie. Bez twojej pomocy. Razem z adwokatami szukamy jakiegoś rozwiązania. Nie chcę, żeby Harry rezygnował z firmy. Ten dom mody... - spostrzegłam jego sceptyczność. Tak, według mnie też był to zadziwiający pomysł jak na Styles'a. Z drugiej strony cieszyłam się z tego planu, ponieważ wiązało się to z moim zawodem. -... jest niepodobny do mojego syna. Sądzę, że robi to dla ciebie, ale to moje zdanie.
- Nie wpadłam na to. - powinnam o tym dokładniej pomyśleć. Nigdy nie posądziłabym bruneta o chęć założenia własnego domu mody. Nigdy nie stwierdziłabym, że Styles będzie kolejnym Armanim lub Guccim.
- Moi prawnicy obiecali, że zrobią wszystko. Sam rozwód nic nie zdziała. Tutaj chodzi o podział ich majątku. Niestety Adam załatwił wszystko bez mojej zgody. Cała firma, a raczej większość będzie należała do nas, jednak niewiele będę mógł zrobić. Gdyby rozwód byłby z winy Alice, to sprawy potoczyłyby się inaczej. Jeżeli rozstaną się przez Harry'ego lub rozwód zostanie bezstronny, to najbardziej ucierpi mój syn.
- Skoro Will nie może już nam pomóc, to kto?
- Pomyślałem o Andrew.
- Nie, na pewno nie.
- Dlaczego?
- Jakiś czas temu zawitała do nas Alison i powiedziała, że Andrew jest z nią w dość... zażyłych relacjach. - kiwnął głową, podchodząc do okna. Chciałam się jeszcze odezwać, lecz przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłam i odebrałam, nie kłopocząc się z wyjściem.
- Czemu obudziłem się sam? - odezwał się zaspanym głosem, a ja zastanawiałam się, czy powinnam być na niego zła.
- Ponieważ twój tata poprosił mnie, abym przyjechała. - odpowiedziałam prosto z mostu, nie uważając, iż było w tym coś nieodpowiedniego.
- Czemu? Wyraźnie oznajmiłem, że mój ojciec nie jest dobrym człowiekiem. Jesteś taka naiwna.
- Martw się o siebie. Naiwnie rzuciłeś wszystko dla kobiety, która cię nie kochała. Poza tym, mam swoje zdanie i niekoniecznie musi współgrać z twoim. - ucięłam, gdyż grał mi na nerwach. Nie byłam zmuszona do zgadzania się z nim w każdej sytuacji. - Nie powiedziałeś mi też o tym, iż oddałeś pieniądze.
- To była moja decyzja.
- Więc uważasz, że nie powinnam o tym wiedzieć?
- To była moja decyzja. - powtórzył, więc zerknęłam na Williama, który uważnie na mnie patrzył i kiwnęłam głową.
- W takim razie moją decyzją jest spotkanie z twoim tatą.
- Katie, proszę...
- Do zobaczenia, Harry. - rozłączyłam się i wróciłam do konwersacji ze starszym Styles'em. Zajęło nam to godzinę, a w międzyczasie dostałam dwie wiadomości od zielonookiego i jedną od Willa.
Wróciłam do domu z zakupami spożywczymi i nikt nie raczył mi pomóc. Mężczyźni. Przywitałam się z dwoma leniami zasiadającymi przed telewizorem i z piwem w ręku, a następnie poszłam do kuchni.
- I jak wizyta u mojego ojca?
- Mógłbyś przestać być taki arogancki i nie rozumiem, co was tak bawi? - zmarszczyłam brwi, przysłuchując się ich śmiechom. - Naprawdę nie wiem, czemu ci pomaga. Nie okazujesz mu żadnej wdzięczności, a rzeczywiście przejmuje się twoim losem.
- Nie znasz go. Nie masz prawa mnie osądzać. - podniósł się, a mój brat na razie przyglądał się wszystkiemu ze spokojem. Byłam świadoma jego niemego wsparcia.
- Jednak widzę coś, czego ty nie chcesz lub zwyczajnie nie umiesz zobaczyć. Martwi się o ciebie, proponuje pomoc, zawraca głowę swoim prawnikom, a ty potrafisz się wyłącznie śmiać. Teraz jakoś nie jest mi ciebie szkoda.
- Po czyjej jesteś stronie? Kogo kochasz?
- Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie. Kocham cię, jednak stoję murem za Williamem, który zamierza chronić ciebie. Więc wprawdzie to ty jesteś swoim wrogiem. - podniosłam brew, kończąc naszą wymianę zdań. Weszłam do sypialni z zamiarem przebrania się w zwykłe dresy.
- Zdajesz sobie sprawę, że przez ciebie wypił mój cały zapas piwa?
- Nie interesuje mnie to. - mruknęłam, siadając na łóżku.
- Och, dajcie spokój!
- To on jest uparty!
- Nie jestem uparty. Normalnie nie cechuję się idiotyczną wiernością jak ty. - wpadł do pomieszczenia widocznie wkurzony. Nie robiłam sobie z tego nic. Nie miał powodu się na mnie wściekać. - Całe życie mi uprzykrzył, a ty...
- Jesteś ślepy! On nie robił tego wszystkiego po to, by ci się gorzej żyło, tylko, żebyś nauczył się walki o swoje.
- Słyszysz się? Brzmisz jak głupia, pusta...
- Nie zapędzaj się. Mówisz o mojej siostrze.
- Nie, śmiało, Harry. - wyzwałam go, czekając na odpowiedź.
- Myślałem, że będziesz mnie wspierała.
- Bo wspieram, ale ty tego nie postrzegasz. Tak samo jak swojego ojca. William oświecił mnie dzisiaj...
- Świetnie. Co jeszcze mój cudowny rodzic ci wyjawił.
- Wcale nie chcesz tego domu mody. To nie ty, to nie twoja bajka. Nawet nie masz wykształcenia, by działać w tym kierunku. Ta firma nie jest dla ciebie, prawda?
- Nie. - westchnął, zajmując miejsce obok niej. - Zrobiłem to dla ciebie.
- A ja tego nie potrzebuję. Jestem ci wdzięczna, lecz nie rób czegoś, co niecałkowicie ci pasuje. Ja sobie poradzę. Tę działalność możemy zacząć później. Jak wszystko się skończy i ułoży.
- Chciałbym mieć to już za sobą. - westchnął, opadając na poduszki.
- Porozmawiaj z ojcem.
- Nie. - warknął. - Przestań mnie do tego zmuszać.
- Dlaczego jesteś taki...
- Jaki? Musisz ciągnąć ten temat? Cholera, nie widzisz, że przez to tylko się kłócimy?
- Kłócimy się, bo nie potrafisz wbić sobie do głowy, że on nie chce dla ciebie źle.
- Nie wtrącaj się. Po prostu nie wtrącaj się.
- Jasne, przecież to mnie nie dotyczy.
•
Hej x
Liczę na Was, misie x
Kocham xx
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanfictionHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...