29

9.2K 669 89
                                    

- Proszę, Pan Styles jest w biurze. - oznajmiła przeurocza asystentka, więc wstałam z fotela i skierowałam się do biura Williama. Zadzwonił do mnie z samego rana, także przyszykowałam się i prędko pojechałam do jego firmy. Starałam się przejść niezauważona, ponieważ spółka była własnością Williama jaki i Adama - ojca Alice. 

- Hej, William. - mruknęłam, otwierając drzwi. Zauważyłam, że rozmawiał przez telefon, dlatego usiadłam przed jego biurkiem i czekałam na zakończenie połączenia.

- Mamy mały problem. Nie wiem jak, ale Alice dowiedziała się, że Will to twój brat.

- Co? Przecież... - wtedy przypomniała mi się wizyta Alison w naszym mieszkaniu. Mogła zobaczyć Willa i donieść brunetce o ciekawej informacji. Faktycznie, mogliśmy zacząć się martwić. -... cholera.

- To niejedyny kłopot. Harry mi nie wierzy. Rozmawiałem z nim, a on... no cóż, ciężko zmienić czyjeś zdanie po tylu latach. Oddał mi pieniądze.

- Nie miałam pojęcia. - naprawdę. Nie wiedziałam, że Harry zwrócił ilość danych mu pieniędzy. Szkoda, że nie porozmawiał ze mną na ten temat. Myślałam, że mówiliśmy sobie o wszystkim. - Pogadam z nim.

- Nie, nie ma potrzeby. Jeżeli ma uwierzyć w moją dobroć to samodzielnie. Bez twojej pomocy. Razem z adwokatami szukamy jakiegoś rozwiązania. Nie chcę, żeby Harry rezygnował z firmy. Ten dom mody... - spostrzegłam jego sceptyczność. Tak, według mnie też był to zadziwiający pomysł jak na Styles'a. Z drugiej strony cieszyłam się z tego planu, ponieważ wiązało się to z moim zawodem. -... jest niepodobny do mojego syna. Sądzę, że robi to dla ciebie, ale to moje zdanie.

- Nie wpadłam na to. - powinnam o tym dokładniej pomyśleć. Nigdy nie posądziłabym bruneta o chęć założenia własnego domu mody. Nigdy nie stwierdziłabym, że Styles będzie kolejnym Armanim lub Guccim.

- Moi prawnicy obiecali, że zrobią wszystko. Sam rozwód nic nie zdziała. Tutaj chodzi o podział ich majątku. Niestety Adam załatwił wszystko bez mojej zgody. Cała firma, a raczej większość będzie należała do nas, jednak niewiele będę mógł zrobić. Gdyby rozwód byłby z winy Alice, to sprawy potoczyłyby się inaczej. Jeżeli rozstaną się przez Harry'ego lub rozwód zostanie bezstronny, to najbardziej ucierpi mój syn. 

- Skoro Will nie może już nam pomóc, to kto?

- Pomyślałem o Andrew.

- Nie, na pewno nie.

- Dlaczego?

- Jakiś czas temu zawitała do nas Alison i powiedziała, że Andrew jest z nią w dość... zażyłych relacjach. - kiwnął głową, podchodząc do okna. Chciałam się jeszcze odezwać, lecz przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłam i odebrałam, nie kłopocząc się z wyjściem.

- Czemu obudziłem się sam? - odezwał się zaspanym głosem, a ja zastanawiałam się, czy powinnam być na niego zła. 

- Ponieważ twój tata poprosił mnie, abym przyjechała. - odpowiedziałam prosto z mostu, nie uważając, iż było w tym coś nieodpowiedniego.

- Czemu? Wyraźnie oznajmiłem, że mój ojciec nie jest dobrym człowiekiem. Jesteś taka naiwna.

- Martw się o siebie. Naiwnie rzuciłeś wszystko dla kobiety, która cię nie kochała. Poza tym, mam swoje zdanie i niekoniecznie musi współgrać z twoim. - ucięłam, gdyż grał mi na nerwach. Nie byłam zmuszona do zgadzania się z nim w każdej sytuacji. - Nie powiedziałeś mi też o tym, iż oddałeś pieniądze.

- To była moja decyzja.

- Więc uważasz, że nie powinnam o tym wiedzieć?

- To była moja decyzja. - powtórzył, więc zerknęłam na Williama, który uważnie na mnie patrzył i kiwnęłam głową.

- W takim razie moją decyzją jest spotkanie z twoim tatą.

- Katie, proszę...

- Do zobaczenia, Harry. - rozłączyłam się i wróciłam do konwersacji ze starszym Styles'em. Zajęło nam to godzinę, a w międzyczasie dostałam dwie wiadomości od zielonookiego i jedną od Willa.

Wróciłam do domu z zakupami spożywczymi i nikt nie raczył mi pomóc. Mężczyźni. Przywitałam się z dwoma leniami zasiadającymi przed telewizorem i z piwem w ręku, a następnie poszłam do kuchni.

- I jak wizyta u mojego ojca?

- Mógłbyś przestać być taki arogancki i nie rozumiem, co was tak bawi? - zmarszczyłam brwi, przysłuchując się ich śmiechom. - Naprawdę nie wiem, czemu ci pomaga. Nie okazujesz mu żadnej wdzięczności, a rzeczywiście przejmuje się twoim losem.

- Nie znasz go. Nie masz prawa mnie osądzać. - podniósł się, a mój brat na razie przyglądał się wszystkiemu ze spokojem. Byłam świadoma jego niemego wsparcia. 

- Jednak widzę coś, czego ty nie chcesz lub zwyczajnie nie umiesz zobaczyć. Martwi się o ciebie, proponuje pomoc, zawraca głowę swoim prawnikom, a ty potrafisz się wyłącznie śmiać. Teraz jakoś nie jest mi ciebie szkoda.

- Po czyjej jesteś stronie? Kogo kochasz?

- Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie. Kocham cię, jednak stoję murem za Williamem, który zamierza chronić ciebie. Więc wprawdzie to ty jesteś swoim wrogiem. - podniosłam brew, kończąc naszą wymianę zdań. Weszłam do sypialni z zamiarem przebrania się w zwykłe dresy.

- Zdajesz sobie sprawę, że przez ciebie wypił mój cały zapas piwa?

- Nie interesuje mnie to. - mruknęłam, siadając na łóżku.

- Och, dajcie spokój!

- To on jest uparty!

- Nie jestem uparty. Normalnie nie cechuję się idiotyczną wiernością jak ty. - wpadł do pomieszczenia widocznie wkurzony. Nie robiłam sobie z tego nic. Nie miał powodu się na mnie wściekać. - Całe życie mi uprzykrzył, a ty...

- Jesteś ślepy! On nie robił tego wszystkiego po to, by ci się gorzej żyło, tylko, żebyś nauczył się walki o swoje.

- Słyszysz się? Brzmisz jak głupia, pusta...

- Nie zapędzaj się. Mówisz o mojej siostrze.

- Nie, śmiało, Harry. - wyzwałam go, czekając na odpowiedź. 

- Myślałem, że będziesz mnie wspierała.

- Bo wspieram, ale ty tego nie postrzegasz. Tak samo jak swojego ojca. William oświecił mnie dzisiaj...

- Świetnie. Co jeszcze mój cudowny rodzic ci wyjawił.

- Wcale nie chcesz tego domu mody. To nie ty, to nie twoja bajka. Nawet nie masz wykształcenia, by działać w tym kierunku. Ta firma nie jest dla ciebie, prawda?

- Nie. - westchnął, zajmując miejsce obok niej. - Zrobiłem to dla ciebie.

- A ja tego nie potrzebuję. Jestem ci wdzięczna, lecz nie rób czegoś, co niecałkowicie ci pasuje. Ja sobie poradzę. Tę działalność możemy zacząć później. Jak wszystko się skończy i ułoży.

- Chciałbym mieć to już za sobą. - westchnął, opadając na poduszki.

- Porozmawiaj z ojcem.

- Nie. - warknął. - Przestań mnie do tego zmuszać.

- Dlaczego jesteś taki...

- Jaki? Musisz ciągnąć ten temat? Cholera, nie widzisz, że przez to tylko się kłócimy?

- Kłócimy się, bo nie potrafisz wbić sobie do głowy, że on nie chce dla ciebie źle.

- Nie wtrącaj się. Po prostu nie wtrącaj się. 

- Jasne, przecież to mnie nie dotyczy.

Hej x

Liczę na Was, misie x

Kocham xx

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz