9

11K 841 202
                                    

Wróciłam do domu z małymi problemami, jednak dałam radę. Natychmiast położyłam się spać, starając się nie myśleć o nikłym wydarzeniu w apartamencie Harry'ego.

- Dzień dobry, panno King.

- Dzień dobry. - przywitałam się jednym z moich projektantów i weszłam do swojego biura, gdzie pozostawiłam swoje rzeczy i zabrałam się za przeczytanie informacji dotyczących mojego wyjazdu do Mediolanu. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej, dlatego postanowiłam iść z tym do Louisa. Oczywiście, że mogłabym pójść do Styles'a, jednakże wolałam sobie odpuścić. Niestety spotkałam go na swoim piętrze, gdy wychodziłam z gabinetu. - Panie Styles.

- Widzimy się w moim biurze. - wywróciłam oczami i z niewielkim uśmiechem skierowałam się do windy. On widocznie musiał jeszcze coś załatwić, ponieważ nie poszedł za mną.

Odczekałam parę chwil, zanim raczył się pojawić i zaprosił mnie do środka. Weszłam i przyglądałam mu się, jak stawał przede mną, zwyczajnie na mnie patrząc.

- Nie powinnaś wczoraj wychodzić.

- Tak? Myślę inaczej.

- Oczywiście. Zawsze lubiłaś się ze mną kłócić. Co to ma być?

- Co? - nie rozumiałam, o co mu chodziło dopóki nie zaczął zapinać moich guzików od koszuli. Miałam rozpięte trzy od góry, ponieważ było dzisiaj wyjątkowo gorąco. Nie widziałam nic w tym złego. W tym samym czasie do pomieszczenia wpadła jego żona, która jak nas zobaczyła, stała się jeszcze bardziej zdenerwowana. Odsunęłam się od bruneta i dokończyłam jego czynność. - To może przyjdę później.

- Raczej nie. Nie masz czegoś do roboty?

- Alice...

- Właściwie przyszłam tu na prośbę twojego męża. - uśmiechnęłam się sztucznie i opuściłam pokój, zostawiając ich samych. Ta kobieta wkurzała mnie jak nikt inny i naprawdę miałam ochotę utrzeć jej tego prostego nosa.

- Cześć, Katie. Co powiesz na wspólny lunch?

- Z miłą chęcią, Lou, ale pod warunkiem, że Amanda będzie mogła się dołączyć.

- Nie mam nic przeciwko. - musnęłam jego policzek, jednocześnie wiedząc, iż Alice oraz Harry wyszli z biura. Czułam ich wzrok i nie miałam pojęcia, dlaczego się ucieszyłam. Może dlatego, że zielonookiego to ruszyło, a brunetce się to nie spodobało? Cóż, nie żebym się przejmowała.

- Słyszałem, że ta cała King sypia ze Styles'em i Tomlinson'em jednocześnie. Dziwka, ale ładna. Ciekawe czy gdybym był na takiej pozycji, to dałaby mi...

- Wiem, Joe. Widziałem ją. Piękna. Szkoda, że zdzirowata, ale dla kariery ludzie są w stanie poświęcić wszystko. - szłam za nimi, przysłuchując się głupotom na swój temat. Byłam w towarzystwie Amandy, Louisa, którzy uważnie na mnie spoglądali. Czekali na moją reakcję, chociaż nic nie mogli dostrzec.

- Ciekawe jak dobra w łóżku jest...

- Przepraszam panów bardzo, a o kim tak zawzięcie rozmawiacie? - nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, iż prezes szedł za mną i wszystko słyszał.

- W-witam, panie S-Styles.

- Jakim prawem oczerniacie dyrektor, projektantkę główną naszej firmy - Kate King?! Ostrzegałem, że będę was zwalniać, więc dla własnego dobra spakujcie się! Cholera, jeszcze nie sprawdzicie czy ktoś za wami idzie! To nie jest w waszym interesie! Może sypiać z kim chce! Panna King wszystko słyszała i sądzę, że należą jej się przeprosiny!

- P-przepraszamy, panno King. - wzięłam głęboki oddech, ocierając łzę, która samowolnie spłynęła po moim policzku. Kiwnęłam głową i wyminęłam całą grupkę, podążając w stronę windy.

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz