15

10.9K 784 40
                                    

- Co robisz? - mruknęłam, przekręcając się na drugi bok, aby spojrzeć na niego zmrużonymi oczami. Była trzecia w nocy, a Harry postanowił wstać i się ubrać, budząc przy okazji mnie. 

- Nic, zaraz wrócę.

- Harry...

- Andrew spał z Alison i wysłał mi wiadomość, że mnie wpuści, a ja usunę zdjęcia.

- Przespał się z nią dla nas?

- Dla awansu wszystko. - prychnęłam, widząc w nikłym świetle lampy nocnej jego bezczelny uśmieszek. Okryłam się szczelniej cienką kołdrą i przymknęłam powieki, czując na policzku jego usta. Uśmiechnęłam się delikatnie i kiedy usłyszałam zamykanie drzwi, poszłam znowu spać. 

Obudziło mnie pukanie, donośne, głośne pukanie. Wnerwiona podniosłam się z materaca i podeszłam do drzwi.

- Oszalałeś do reszty?

- Tylko na twoim punkcie. Usunąłem. - szepnął, przytulając mnie i podnosząc, więc nie miałam innej opcji, jak owinięcie nóg wokół jego pasa.

- Nikt się nie dowie?

- Nikt. - cały czas szeptaliśmy, posyłając sobie uśmiechy, zahaczając wargami o swoje. Przeniósł nas na łóżko, na którym zdjął spodnie i koszulkę, zostając wyłącznie w bokserkach. Zrzuciłam go z siebie i mocno opatuliłam się pościelą, przytulając się do jego boku. - Obiecuję, że nie będziesz miała problemów.


Wstałam o siódmej z uwagi na to, że śniadanie mieliśmy na ósmą. Potem Harry zaplanował spotkanie, o którym nikt nie miał pojęcia. Styles nadal spał, a ja nie miałam sumienia go obudzić. Postanowiłam więc się przygotować. Wybrałam czarną, zwiewną bluzkę z głębokim dekoltem i zwykłe, jasne jeansy, które w pewnych miejscach były przetarte lub posiadały dziury na kolanach. Na nogi założyłam szpilki, a makijaż składał się jedynie z tuszu, brązowych cieni do powiek i beżowej, matowej pomadki. Włosy umyłam tuż przed doprowadzeniem siebie do porządku i teraz wysuszyłam je, a następnie rozczesałam. Przerzuciłam je na prawą stronę głowy i wyszłam gotowa z łazienki. 

- Wyglądasz pięknie.

- Dziękuję. - stanęłam przed nim i podniosłam lekko głowę do góry, a następnie uniosłam się na palcach, by złączyć nasze usta. - Widzimy się na śniadaniu?

- Tak. - pocałował mnie ostatni raz zanim wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie, myśląc co ja właśnie robiłam. Harry był żonaty. Może te małżeństwo nie było oparte na miłości, jednakże to wciąż było małżeństwo.

Nie umiałam też powiedzieć, że kochałam zielonookiego. Byłam w nim zauroczona na studiach, jednak było to o wiele słabsze uczucie niż miłość. A teraz? Czy było to zauroczenie? Czy może go kochałam? Czy była to moja cicha zemsta na Alice oraz Alison? Nie wiedziałam i to mnie bolało. Kiedy mówił o tym, że się kochaliśmy, to czułam jak moje serce stanęło. Potrafił zaryzykować dla mnie firmę, a ja nie umiałam się przełamać i powiedzieć mu "kocham cię". Ta chaotyczna harmonia, która nas wczoraj ogarnęła, nie przekonała mnie wystarczająco. Chwila zapomnienia była jednak wyłącznie chwilą. Jego obrączka nadal miała swoje miejsce na jego palcu. Oznaczała ona zawarcie związku małżeńskiego z Alice i nic nie mogłam uczynić, aby się to zmieniło. Jedyne co pozostało, to czas. Dzięki niemu byłam zmuszona czekać na przebieg wydarzeń, lecz liczyłam, iż to ja skończę na tym wszystkim dobrze. Bez bólu i odepchnięcia.

W końcu mogłabym być dla niego tylko kochanką. Nikim innym. Z Alice mu się nie układało, a natrafiła się okazja, żeby uwieść biedną Kate. Nie przesadzałam? Przesadzałam i to stanowczo. To nie ja odgrywałam rolę niewiniątka. To ja uwiodłam Harry'ego, już trzy lata temu to uczyniłam. Moja dumna postawa sprzeczała się z myślami lub słowami. Musiałam zrozumieć, że nikt nie był bez winy. Musiałam nauczyć się walczyć z chęcią utarcia nosa Alice oraz Alison. Kierowała mną zemsta. Bo mój były John nie skończył ze mną tak po prostu. Zdradził mnie z Alison, a ja odebrałam jej Harry'ego. Nie byli razem, jednak widocznie była w nim zakochana, a ja zniszczyłam jej szansę. Nawet jeśli nie byłam tego świadoma.

Westchnęłam, kończąc swoje myśli. Zabrałam telefon i kartę, a później wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Andrew, który do mnie mrugnął oraz Alison. Przeszła obok mnie, nie rzucając mi choćby jednego spojrzenia. Chyba jeszcze nie wiedziała o uczynku Styles'a.

Ruszyłam do windy, w której jechałam sama. W wielkiej stołówce szukałam wzrokiem moich znajomych, lecz była tak duża, iż nie potrafiłam nikogo wyłapać.

- Szukasz mnie? - poczułam dłonie na biodrach i znajomy zapach, dlatego uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam swoje ręce na jego.

- Bardziej liczyłam na Louisa.

- Och, muszę go zwolnić. - zaśmiałam się cicho i skuliłam się niewidocznie, gdy objął mnie mocniej i cmoknął w policzek. Harry miał najwidoczniej bystrzejsze oko ode mnie, bo natychmiast zauważył całe nasze towarzystwo i podążył w ich kierunku, a ja tuż za nim.

- Gdzie Alison?

- Sądzę, że gdzieś na końcu sali razem z Payne'm. Słuchajcie, my wiemy, że wy...

- Louis...

- Harry, spokojnie. Wiemy. Myślicie, że nie patrzyliśmy, jak wpadacie do apartamentu Katie?

- Podglądacze.

- No cóż, takie akcje... nasze życie jest nudne. - usiadłam naprzeciwko Andrew, który podał mi kartę dań. Wydawał się naprawdę sympatyczny, ale to, że przespał się z rudą asystentką Payne'a, aby dostać awans, było niedorzeczne. Spojrzałam na młodego biznesmena, ponieważ położył swoje chude palce na moim kolanie, a swoje tęczówki ulokował trochę poniżej mojej twarzy.

- Fajne widoki?

- Doskonałe. - szepnął, a jego kącik ust drgnął. Następnie zwrócił wzrok ku Andrew i jego zadowolenie wyparowało. - Andrew, zamieńmy się miejscami.

- Co?

- Słyszałeś. - wymienili się siedzeniami i dopiero po czasie zorientowałam się, dlaczego to zrobili. Blondyn mógł patrzeć na moje piersi, gdyż dekolt miałam spory, a brunetowi się to nie spodobało. Typowe zachowanie mężczyzn.

Kiedy dostaliśmy swoje śniadanie, każdy zaczął jeść, dlatego nie rozmawialiśmy. Aczkolwiek przez dłuższy moment Harry dokuczał mi pod stołem. Kopał mnie, zaczepiał. Jak dziecko.

- Przestań!

- Ale co? Przecież nic nie robię.

- Robisz i dobrze o tym wiesz.

- Kochanie...

- Wiem, że miłość i te sprawy, ale dajcie zjeść bez negatywnych skutków. - moja buzia przybrała niemrawy wyraz, bo usłyszałam słowo "miłość". Naprawdę było mi szkoda zielonookiego. Wczoraj byłam skłonna do tego pojęcia, jednakże była to chwila, podniecająca, namiętna, lecz tylko chwila. Byłam okropna. Biłam się mentalnie w twarz. Nie mogłam się zakochać na siłę. Liczyłam na to, iż to uczucie samo do mnie przyjdzie. Nie kochałam go, a uwielbiałam spędzać czas w jego otoczeniu. To było nieodgadnione szaleństwo, pojawiające się w mojej głowie coraz częściej.

- Wystygnie ci.

- Co? Ach, tak.

- Wszystko w porządku? Obiecałem, że nic się nie stanie. Na razie musimy się ograniczać do spotkań w moim apartamencie lub twoim mieszkaniu, lecz po rozwodzie możemy spokojnie być razem. Mój tata nie zabierze mi firmy, a nawet jeśli... - nie umiałam wysłuchać tego do końca. Starał się jak nikt inny. Nie interesowała go firma. Nie obchodziło go nic, oprócz mnie. Pokręciłam głową i zwyczajnie uciekłam do swojego tymczasowego mieszkania.

Kocham xx


Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz