- Dobrze. Zebrałem was tutaj, ponieważ zbliża się wyjazd do Mediolanu. Pojadą do niego dyrektorzy i oczywiście ja. Pracuję nad nowym projektem i niektórzy może awansują wyżej. Nie przedłużając. Widzę was za dwa dni na lotnisku o siódmej rano. To wszystko, dziękuję. Kate, zostań na chwilę. - po raz pierwszy spojrzał na mnie od wczorajszego wydarzenia. Wszyscy opuścili pomieszczenie, posyłając mi nienawistne spojrzenia. Wśród nich była Alison, która trzymała się z żoną Harry'ego, a mnie szczerze nienawidziła. Ze wzajemnością.
- Wiesz, że zaczną plotkować.
- Nie obchodzi mnie to. Nie możemy tak po prostu udawać, że nic się nie stało!
- Możemy, bo nie wiem czy pamiętasz, ale masz żonę.
- I to jest największy problem? Byłabyś ze mną, gdybym jej nie miał?
- Nie wiem, ponieważ rzeczywistość jest inna. Harry, masz żonę i to jest kłopot. Nie mam pojęcia, jakie istnieją między wami układy, jednak żona to żona.
- Nikt nie musi wiedzieć...
- Nie będę tą drugą. Byliśmy przyjaciółmi, może nimi nadal jesteśmy i nich tak zostanie.
- Jak sobie życzysz. Wyjdź. - nie zwróciłam większej uwagi na jego oschłość i zwyczajnie wyszłam z pokoju. Niestety na korytarzu natknęłam się na Alison, która uważnie mi się przyglądała.
- Kate King. Proszę, proszę. Przypomnę ci, że Harry jest zajęty.
- Cokolwiek ta twoja mała głowa sobie wyobraża. Nie mam z nim romansu.
- A Louis?
- Louis chyba jest wolny, jak pamiętam. - mrugnęłam do niej, widząc, jak powoli się w niej gotowało. Nie zamierzałam z nią dłużej rozmawiać i zwyczajnie odwróciłam się, a potem ruszyłam do windy.
- No nareszcie. Ile można na ciebie czekać?
- Przepraszam, ale Styles mnie zatrzymał i jeszcze Alison.
- Alison? Spotkałaś ją?
- Niestety. Była uprzejma jak zawsze. - wywróciłam oczami, wracając wspomnieniami do wydarzenia, w którym oblała mnie sokiem bez konkretnego powodu. Nie przejmowałam się nią dłużej i spędziłam z szatynem chwilę wolnego czasu, ponieważ żadne z nas nie miało wyznaczonych zadań.
Wyszłam z pracy po siedemnastej w towarzystwie Amandy, która oznajmiła, iż pojedzie ze mną do Włoch. Byłam z tego zadowolona, gdyż nie uśmiechało się do mnie jechanie z Alison i Harry'm samej. Louis również się wybierał, więc czułam się jeszcze lepiej.
- Czemu tak późno?
- Przeszkadza ci to, że twój pracownik dużo pracuje?
- Nie, przeszkadza mi to, że się przepracowujesz. Możemy porozmawiać?
- Właśnie to robimy. - głośno westchnął i odwrócił mnie przodem do siebie. Staliśmy przy moim, jak i jego samochodzie, bo znajdowały się obok siebie.
- Zapomnijmy o tym pocałunku. To było impulsywne i masz rację, że nie powinienem, kiedy jestem żonaty. Przepraszam i... zostańmy w relacjach służbowych. - posłałam mu nikły uśmiech i ścisnęłam jego dłoń, a następnie pożegnawszy się, wsiadłam do auta. Pasował mi taki układ, ponieważ dzięki temu nie musiałam się zastanawiać, co czułam do zielonookiego. Jednak ten pocałunek - choć krótki - to dał mi do myślenia. W końcu go odwzajemniłam. Na studiach starałam się zwrócić jego uwagę, aczkolwiek nigdy mi to nie wyszło, dlatego dałam sobie spokój. Nie była to miłość, a zwyczajne zauroczenie, które minęło z czasem. Zawsze potrafił mnie wysłuchać i był wtedy kiedy go potrzebowałam. To wpłynęło na moje uczucia względem niego, jednakże jego odrzucenie i trzy lata zrobiły swoje. Po prostu przestałam zawracać sobie głowę jego osobą.
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanfictionHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...