13

10.5K 819 73
                                    

Wylądowaliśmy po niecałych trzech godzinach i każdy wyglądał na cholernie wycieńczonego oprócz mnie. Nie zdjęli marynarki chociaż na moment, co wydawało mi się okropnie niemądre. Jednak nic nie mogłam z tym zrobić i po prostu szłam obok nich.

- Są cztery auta. Louis jedziesz z Niall'em, Liam sam, Andrew z Alison, a ja z Kate.

- Oczywiście, że z Kate.

- Coś ci nie pasuje, Alison? Masz w czymś problem? - Harry'emu chyba najwidoczniej puszczały już nerwy. Sama chętnie bym jej nawtykała, lecz na razie jakoś dawałam radę. Styles chyba nie miał tak silnych zahamowań.

- Skądże.

- Mam inne wrażenie. Radziłbym ci się opanować. - nie odpowiedziała, a jedynie ominęła nas i skierowała się do swojego, wynajętego samochodu. Wzruszyłam ramionami, kiedy spotkałam się ze wzrokiem Niall'a i podążyłam za prezesem, który nie wydawał się skory do rozmowy. Wyglądał na zdenerwowanego i wcale mu się nie dziwiłam, aczkolwiek nie podzielałam jego negatywnych emocji.

Jechaliśmy do hotelu w całkowitej ciszy, która nie przypominała komfortowej ani trochę. Obserwowałam piękne budynki Mediolanu, chcąc uniknąć patrzenia na Styles'a. Jedyne na co zerkałam to jego białe knykcie i pięści ściskające kierownicę.

Po dwudziestu minutach stania w samym korku, a następnie piętnastu minutach jechania, nareszcie dojechaliśmy na parking ogromnego, pięknego hotelu. Doskonale wiedziałam, iż Harry stawiał na luksus oraz bogactwo. Przynajmniej teraz, ponieważ na studiach był innym człowiekiem. Po wyjściu z pojazdu widocznie nikt nie miał humoru, gdyż nawet Louis się nie odzywał. Szliśmy w stronę recepcji, jednakże wszystkie sprawy załatwił brunet, który potem podał nam karty do pokoi.

- Przepraszam, panno King, ale się pani nie zmieści. - Alison wypchała mnie z windy, do której zamierzałam wejść. Westchnęłam, patrząc na nią błagalnie. Zachowywała się niedorzecznie i sądziłam, iż nawet na tym wyjeździe da radę ugryźć się w język.

- Doprawdy? Uważam, że panna King bez problemu wejdzie do środka.

- Panie Styles...

- Albo wiesz co? Razem z panną King pojedziemy inną. - uśmiechnęłam się pod nosem, lecz ruda złośnica nie mogła tego zauważyć. Drzwi się zasunęły, a ja wraz z zielonookim zostaliśmy sami. - Przysięgam, że jeśli się to nie skończy, to ją zwolnię.

- Ja nie wahałabym się. - parsknął śmiechem i kręcąc głową, nacisnął guzik, żeby kolejna winda przyjechała na sam dół.

- Pamiętam, jak się nienawidziłyście.

- Nic się nie zmieniło. Wyłącznie pogorszyło, ponieważ ta ruda zołza przyjaźni się z twoją żoną.

- Co do mojej żony... chcę wziąć rozwód. Zdecydowałem.

- Nie wiem, czy tak łatwo się na to zgodzi.

- Dlaczego?

- Pomyśl. Ma przy tobie wszystko. Pieniądze, kontakty, przyszłość. Jedyne czego może jej brakować to...

- Miłość. - dokończył, nie spoglądając na mnie, a na lustro w windzie. Dałam mu znak, że zgadzała się z jego zdaniem i dopiero wtedy na mnie spojrzał. - Chyba powinniśmy porozmawiać.

- Może wreszcie uda ci się określić na jaki temat. Cały czas ktoś nam przeszkadzał. - nagle światło przestało świecić, a następnie zaczęło migać, aż zapaliło się na stałe. Winda zatrzymała się, a my zamiast panikować, po prostu zaśmialiśmy się.

- Jak na wyjeździe integracyjnym.

- Tak! Lou wciskał wszystkie guziki i stanęliśmy w miejscu na dobre dwie godziny.

- Cóż, historia lubi się powtarzać. Może nie do końca dokładnie tak samo, ale zawsze.

- Mamy czas na konwersację. - posłałam mu niewinny uśmiech, na co się zgodził i zsunął się po ścianie na dół. Usiadłam obok niego i czekałam, aż rozpocznie temat.

- Pamiętasz, jak dla ciebie siedziałem do trzeciej w nocy, bo przypomniałaś mi o projekcie?

- Jasne, że tak. Byłeś strasznie zaaferowany. To był tylko projekt.

- A wtedy, kiedy John cię rzucił? Mówiłem, że na ciebie nie zasługiwał.

- To był krótki i mało wartościowy związek. - położyłam mu delikatnie głowę na ramieniu, natomiast on objął mnie w pasie.

- Pamiętam, jak przyszedłem do ciebie o drugiej w nocy, żeby obejrzeć z tobą film i zawieść cię rano na uczelnię. Zawsze byłem wtedy, kiedy tego potrzebowałaś. Mogliśmy na siebie liczyć. Kochałem to. Naszą relację. To jak biegałaś za mną i upewniałaś się, że dobrze mi poszło na egzaminach. To jak mówiłaś mojemu ojcu, że nie widziałaś bardziej pracowitej osoby ode mnie i na pewno zasługiwałem na własną firmę. Dzięki tobie mam to wszystko. Kochałem... nadal kocham...

- Czy ktoś tam jest?! - przymknęłam na chwilę oczy z cichym śmiechem, bo znów nie udało nam się dokończyć sprawy, która wywołała u mnie dziwne ciepło w okolicach serca. Podniosłam się i podeszłam do drzwi, informując, iż w windzie znajdowało się dwoje ludzi.

- Jeżeli o mnie chodzi, to kochałam w tobie, to, że przeczyłeś temu, co mówili normalni ludzie na temat bogaczy. Byłeś opiekuńczy, miły, troskliwy i nie patrzyłeś na większość społeczeństwa jak na kogoś z niższej półki. Zawsze widziałam w tobie wyłącznie... kochanego Harry'ego. Nie bogatego, zwykłego, kochanego. - mruknęłam, zanim ktoś naprawił niewielkie pomieszczenie i dojechaliśmy na odpowiednie piętro. Wyszłam z windy i skierowałam się do pokoju dwieście cztery. Dokładnie taki, jaki miałam na wyjeździe integracyjnym na studiach. Ciekawe. Ciekawszym faktem okazało się to, iż miałam apartament naprzeciwko Harry'ego.

Resztę dnia mieliśmy wolne, gdyż każdy musiał odpocząć po podróży. Niestety nie ja i nikt nie chciał iść ze mną zwiedzać miasta. Mediolan był piękny, aczkolwiek największą furorę robiła katedra, dlatego nie zamierzałam sobie jej odpuścić. Musiałam ją chociaż zobaczyć i zrobić zdjęcie. Oczywiście, że nie mogłam iść sama. Styles nie pozwoliłby na to, ale nie chciałam go ciągnąć na siłę. Postanowiłam więc przygotować sobie ubrania na kolejny dzień i wypakować kosmetyczkę. Wymarzyłam sobie jeszcze kąpiel, także wzięłam ręcznik i wybrałam się do łazienki, która była przepiękna, choć wolałam swoją. Odłożyłam biały ręcznik na umywalkę i włączyłam ciepłą wodę, aby lała się do wanny. Dodałam różany płyn i zaczęłam się rozbierać. Jak na złość, ktoś zaczął pukać.

- Cholera, ktoś ma świetne wyczucie czasu. - warknęłam, ubierając bluzkę, zapominając o założeniu stanika. Na szczęście miałam na sobie majtki i przynajmniej nie czułam się obnażona. Z rozmachem otworzyłam drzwi i stanęłam twarzą twarz z Harry'm. - W czym mogłabym ci jeszcze pomóc?

- Ja, uch... chciałem dokończyć.

- Hej, wiecie, że mamy w hotelu kręgielnie?! Idziemy! Pokonam was w dwie minuty!

- Louis...

- Chciałam wziąć kąpiel.

- To bierz, a my poczekamy i pójdziemy do kręgielni. - kiwnęłam głową i wróciłam do łazienki, wpuszczając ich do środka. Dostrzegłam, że dwudziestoczteroletni mężczyzna nie był zadowolony z wizyty naszego przyjaciela. Cóż, szczęście mu nie dopisywało, ale przynajmniej zapowiadała się dobra zabawa.

Hej x

Kocham xx

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz