Rozdział 23

12.3K 643 13
                                    

JOHN

  -Wiesz może, gdzie jest...-Ashton wszedł do pokoju, trzymając w ręku bluzkę Alison. Spojrzał na mnie, a jego twarz natychmiast stężała- O nie. Nie, nie. Nie pozwolę ci tego zrobić — Chwycił kilka jeszcze pełnych butelek z alkoholem i położył je w kuchni. Przyszedł i usiadł obok mnie na kanapie, zwrócony w moją stronę.- Słuchaj, też przez to przechodziłem i uwierz, nie będzie ci lepiej, jak to wszystko wypijesz.- Wskazał dookoła, gdzie znajdowały się jeszcze butelki z piwem.

-Gówno prawda — Opróżniłem resztę wódki, którą znalazłem u Bobiego. Poczułem jak przyjemne ciepło, rozchodzi się po moim przełyku. Rzuciłem pustą butelkę na dywan i już miałem zamiar sięgnąć po następną, ale Ashton złapał moją rękę.

-I co, masz zamiar stać się alkoholikiem?

-A nawet jeśli, to co? I tak to nic by nie zmieniło. Więc, wole mieć chociaż coś- Chwyciłem butelkę i upiłem z niej łyk.- Niż nic — Ash przypatrywał mi się ze współczuciem, tyle że ja nie chciałem współczucia. To ja wszystko spieprzyłem, to moja wina.

Od ostatnich dwóch dni Skylor nie pokazała się nigdzie. Przepadła jak kamień w wodę. Chodziłem do baru, czekałem przed jej domem, ale nic, jakby jej w ogóle nie było. Może jej nie ma, może uwolniła się od Halea i jest teraz daleko, szczęśliwa... beze mnie.

-Kochanie, masz ten wybielacz?- Alison weszła do pokoju, rozglądając się za Ashtonem. Gdy w końcu go zobaczyła, zobaczyła także mnie. Na jej twarzy zagościł smutek z odrobiną złości. Cholera, co jest z tymi ludźmi? Czy oni nie mogą dać mi świętego spokoju?

Alison usiadła po mojej drugiej stronie „przypadkiem", strącając przy tym, jeszcze pełne butelki na ziemie. Jak tak dalej pójdzie, dywan będzie miał więcej alkoholu w sobie, niż ja.

-John, spieprzyłeś to -Powiedziała spokojnie, patrząc na mnie z wyższością. Zaśmiałem się bez krzty rozbawienia. No coś ty? Naprawdę? Nie wiedziałem.- Mówię ci to bo jesteś moim przyjacielem, który kompletnie nie radzi sobie z kobietami — Ashton posłał jej mordercze spojrzenie, ale nic nie powiedział.- No co? Mówię, jak jest.

Odkąd powiedziałem mojemu przyjacielowi, że to ja pocałowałem Alison, bardziej ją pilnował i rozpieszczał. Dziewczyna przyznała mi się w końcu, że to, co zrobiła, było głupie i alkohol w jej żyłach jeszcze nie przestał działać. Zapewniła mnie, że nic do mnie nie czuje, jest zakochana i szczęśliwa z Ashtonem. Zazdrościłem im, tak cholernie zazdrościłem, że nie mogę być tak zakochany i szczęśliwy ze Skylor.

Parę dni temu podsłuchałem rozmowę Ashtona z jego bliskim kuzynem, mówił, że jak tylko dostanie wypłatę w nowej pracy, pojedzie kupić pierścionek i oświadczy się Alison na kolacji, na którą zostałem zaproszony. Cieszyłem się, w końcu co ze mnie by był za przyjaciel, gdybym nie cieszył się ich szczęściem. Ale brakowało mi czegoś.

Gdy Skylor była ze mną czułem się pełny, szczęśliwy. A teraz, gdy jej ze mną nie ma, czuje, jakby druga połowa mojego serca nie istniała, została tylko ta z bliznami i jeszcze otwartymi ranami.

-Dobra stary, czas zacząć poważną rozmowę — Dopiero teraz zorientowałem się, że nie ma już przy nas Alison.

-Nie jesteś moim ojcem — Wylałem resztę zawartości butelki na dywan. Jako że Ashton postanowił wziąć wystrój i porządek naszego domu na siebie, nie tolerował tego, jak ktoś specjalnie brudzi, a w szczególności jego dywan. Westchnął, patrząc, jak płyn wsiąka w tkaninę.

- Może i nie jestem twoim ojcem, ale jestem twoim najlepszym przyjacielem. Jesteś dla mnie jak brat i nie mogę patrzeć, jak marnujesz sobie życie.

- Mojego życia nie da się naprawić jak zderzaka w samochodzie, Ash. Ono zepsuło się sześć lat temu, o trzynastej trzydzieści. A każdego następnego roku, psuło się jeszcze bardziej.

- Do teraz, John. Teraz kiedy spotkałeś tę dziewczynę, widzę u ciebie uśmiech, zresztą nie tylko ja, Bobi i Alison też to widzą, nawet pani Wais. Jesteś szczęśliwy. Pamiętasz, co mówił Bobi, jak byliśmy mali i bawiliśmy się w mechaników?- Popatrzył na mnie. W jego oczach widziałem, jak wspomina te czasy. Też je pamiętam, to był pierwszy raz, kiedy Bobi pozwolił nam się pobawić samochodem Pani Johnson.

Zniszczyliśmy go doszczętnie, a pani Johnson za każdym razem jak przyjeżdżała, żeby naprawić swój nowy samochód, dawała go Bobiemu i kazał trzymać mi się od niego z daleka. Na to wspomnienie, uśmiechnąłem się pierwszy raz tego wieczoru.- Że o szczęście trzeba dbać i z niego korzystać, póki się da, bo jutro może go już nie być. Wiem, że ty nie słuchałeś, ale ja tak i pamiętam to do dziś — Mylił się, pamiętałem dokładnie. Pamiętam wszystko, co powiedział Bobi, nawet jeżeli nie mówił tego do mnie. Byłem wtedy w niego zapatrzony jak w obraz. Był moim autorytetem, we wszystkim. Z wiekiem zrozumiałem, że nie jest on super bohaterem, tak jak mi się wydawało, też miał swoje problemy, no bo kto ich nie ma.

-Kochasz ją?- Tym pytaniem wytrącił mnie z równowagi. Czy ją kocham? Czy mógłbym kochać Skylor? Nie wiem, co to miłość. Nigdy jej nie zaznałem. Wszyscy mi tłumaczyli, o co w niej chodzi, ale Bobi mówił, że jak spotkam tą jedyną, sam będę wiedział.

-Nie.- Odparłem stanowczo.- Nie wiem — Zwątpienie wkradło się do mojej głowy, siejąc spustoszenie. Popatrzyłem na chłopaka obok, który patrzył na mnie jak na jajko, które może się zaraz zbić. Ashton pokręcił głową ze zrezygnowaniem, lecz tym razem uciekł wzrokiem w bok.

-To się wreszcie dowiedz, ona nie będzie czekała wiecznie. Jeżeli będziesz czekał, ona znajdzie kogoś, kto będzie potrafił jej dać to, czego nie potrafiłeś ty — Ashton był cholernie poważny, trochę mnie rozśmieszał, ale to pewnie alkohol zaczął uderzać mi do głowy, mimo to słuchałem uważnie tego, co mówił.

-Kiedy zamieniliśmy się rolami? Zawsze to ja ci musiałem doradzać w sprawach sercowych. Czyżby w końcu mój przyjaciel wyrósł z pieluszek? - Ash pokręcił głową z uśmiechem. Miał racje, nie wiem, jak poradziłbym sobie bez Skylor, jak bym zareagował, widząc ją z kimś innym niż ja. Nie mogłem czekać.

Ashton i Alison nie tracili czasu, a ja się zastanawiałem, co jest ze mną nie tak, skoro jedyna dziewczyna, która potrafi wywołać uśmiech na mojej twarzy, która potrafi sprawić, że jestem szczęśliwy, odchodzi mimo to, że nie chce. Czuje, jak przecieka mi przez palce, a ja nic z tym nie robię.

Spojrzałem na Ashtona, który uśmiechał się do mnie ze zrozumieniem. Jednak nagle spoważniał, robiąc się zdenerwowany. Na twarz wkradły mu się czerwone plamy, a palec lewej ręki zaczął nerwowo drgać.

-Nie wiem, czy wiesz, ale zamierzam oświadczyć się Alison i chciałbym mieć pewność, że nie masz nic przeciwko — Jeszcze przez chwile patrzyłem mu w oczy, a potem wybuchłem śmiechem. Ashton wydał się jeszcze bardziej zdenerwowany niż przed chwilą. Miał całą czerwoną twarz, a na czole zbierały mu się krople potu.

-A dlaczego miałbym mieć coś przeciwko? Nie jestem ojcem Alison, ale jeżeli aż tak bardzo zależy ci na moim pozwoleniu, to proszę bardzo, droga wolna — Moja odpowiedź, ani trochę nie uspokoiła Ashtona.

- Chciałbym cię jeszcze o coś zapytać- Poprawił się na fotelu i zaczął pocierać kark.- Czy jeżeli Alison się zgodzi, zostaniesz moim drużbą?-Powiedział to tak szybko, że zrozumiałem jedynie pojedyncze słowa.

Uśmiechnąłem się nerwowo, spoglądając na butelkę, leżącą pod moimi nogami.

Ashton był dla mnie jak młodszy brat, chociaż pomiędzy nami nie było żadnej więzi krwi, ani aż takiej wielkiej różnicy wieku, mimo to zawsze traktowałem go jak młodszego braciszka. Trudno mi patrzeć jak dorasta.

-Ashtonie Crown, z wielką przyjemnością zostanę twoim drużbą — Całe napięcie z niego zeszło, jakby wypuścić powietrze z balona.- Ale — Chłopak wyszczerzył oczy, a czerwień powróciła na jego policzki.- Pomożesz mi odzyskać Skylor — Tym razem Ashton wybuchł śmiechem, a następnie poklepał mnie po plecach.

- Załatwione, już myślałem, że będę ci musiał oddać mojego pierworodnego -Wstałem z kanapy, ale zaraz z powrotem na nią klapnąłem. Spojrzałem na Asha i lekko się uśmiechnąłem. Kiedy zrozumiał, o co mi chodziło, westchnął głęboko, wstając z fotela.

-Tak posprzątam — Uśmiechnąłem się i położyłem na kanapie. Ashton, wracając z workiem, posłał mi jeszcze mordercze spojrzenie.- Ale pamiętaj, w następnym tygodniu ty sprzątasz.

-Jeżeli Skylor do mnie wróci, będę sprzątał codziennie — Ashton tylko na mnie spojrzał, a następnie wybuchł śmiechem, wrzucając resztę butelek do worka.

- To lepiej kup sobie rękawiczki, bo jeżeli tak, to zamierzam brudzić na potęgę.  

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz