Rozdział 14

13.8K 746 21
                                    

JOHN

  Skylor nic nie mówiąc, wpadła do mojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Chciałem z nią porozmawiać, ale najwyraźniej mi się nie poszczęściło.

Usiadłem na kanapie, zamykając oczy. Gdy dziewczyna wsiadła na motocykl, od razu wiedziałem, że ucieka przed tym sukinsynem. Miałem tylko nadzieje, że nic jej nie zrobił, inaczej jego ciało już dawno byłoby poćwiartowane na kawałki i wrzucone do rzeki, a głowę postawiłbym sobie na półce.

Minęła godzina odkąd, Skylor zamknęła się w pokoju. Dałem jej jeszcze kilka minut na wyjście, a potem mogę nawet wyważyć drzwi, żeby tylko mi powiedziała, co się stało. Gdy minął czas, zerwałem się z kanapy i podszedłem pod drzwi. Nie usłyszałem, żadnego ruchu, więc cicho zapukałem. Nic. Jeszcze raz, tym razem głośniej. Nadal cisza. Nie miałem pojęcia, do czego ta dziewczyna jest zdolna, ale sądząc po tym, jak chciała zostać przejechana przez pociąg, myślę, że do wszystkiego.

-Skylor, otwórz drzwi — Powiedziałem, najspokojniej jak umiałem. Nadal nie dawała znaku życia. Mam nadzieje, że nie dobrała się do moich żyletek.

-Jeżeli nie otworzysz, wyważę drzwi. Przecież wiesz, że jestem do tego zdolny — Usłyszałem, ciche kliknięcie otwieranego zamka. Wszedłem do pokoju, gdzie Skylor siedziała pod ścianą, obejmując nogi rękoma. Zamknąłem cicho drzwi i usiadłem obok niej. Nie patrzyła na mnie. Była wpatrzona w ścianę, jakby ona znała wszystkie odpowiedzi na jej pytania. Przyglądałem się jej profilowi. W końcu nie wytrzymałem.

-Co tam się stało?- Zapytałem delikatnie. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Gdy już miałem powtórzyć pytanie, odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała mi w oczy. Przez jej oczy, można był odczytać nastrój, w jakim była. Gdy była szczęśliwa albo podniecona, były żywe i intensywnie zielone, ale jak stawało się coś, co przyprawiało ją o zły humor, robiły się martwe i jasne. Teraz właśnie takie były. Pokręciła lekko głową i oparła ją na moim ramieniu. Westchnąłem, dzisiaj na pewno nic z niej nie wyciągnę. Nie będę na nią naciskał, w końcu nie będzie miała wyboru, i powie mi o wszystkim. Muszę tylko zdobyć jej zaufanie.

Po półgodzinnym siedzeniu w jednej pozycji nogi zaczęły mi drętwieć. Ukradkiem zerknąłem na Skylor, która spała jak zabita. Wstałem, uważając na to, żeby jej nie obudzić. Wziąłem jej kruche ciało na ręce i położyłem do łóżka, przykrywając ją kocem. Patrzyłem jeszcze przez chwile, jak śpi, po czym wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Z kuchennej półki wyjąłem kartkę i długopis. Napisałem Skylor, że wrócę nie długo i że może zostać, ile chce. Położyłem ją razem z bananami na stoliku, przy łóżku i wyszedłem na zewnątrz. 

Rozciągnąłem się na trawniku i ruszyłem biegiem w stronę hali, gdzie czasami trenowałem. Musiałem oczyścić umysł, przyśpieszyłem i w kilka minut dotarłem do celu. Hala była zamknięta, ale na tyłach są drzwi, o których prawie nikt nie wie. Otworzyłem je i natychmiast poczułem zapach potu i starych, zużytych rękawic. Zdjąłem kurtkę i podszedłem do pierwszego lepszego worka. Zacząłem zadawać ciosy pięściami. Uderzałem tak długo i z taką siłą, aż worek wypadł z haka, na którym wisiał. Podniosłem go i zawiesiłem z powrotem. Potem zająłem się ciężarami. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi i ruszyłem biegiem w stronę domu. Skylor pewnie już wstała, a może nawet poszła, wcale bym się nie zdziwił. Zbliżając się do drzwi, usłyszałem głośną muzykę, dobiegającą ze środka. Wchodząc, zobaczyłem dziewczynę, która siedziała na kanapie, a w dłoniach trzymała dużą torbę z super marketu. Nie przerywając jej, udałem się prosto pod prysznic. Skylor nadal nie spojrzała w moją stronę, gdy wróciłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki resztę zapiekanki makaronowej i usiadłem obok dziewczyny.

-Co tam masz?-Zapytałem z ciekawością. Skylor zerknęła na mnie, po czym wróciła do oglądania.

-Czekoladę — Wyjęła z torby kilka tabliczek czekolady, cztery batony, dwie paczki ciastek i kilka lizaków.

-Zamierzasz, zjeść to wszystko sama?

-Tak- odpowiedziała w ułamku sekundy. Musiała zobaczyć zdziwienie na mojej twarzy, bo szybko dodała.- Ale nie dzisiaj — Odłożyłem jedzenie na stolik i klęknąłem przed nią, biorąc jej ręce w swoje. Dziewczyna była zdziwiona moim zachowanie, a może nawet trochę zaniepokojona. Spojrzałem jej prosto w oczy i powiedziałem.

-Powiedz mi, co tak naprawdę się tam stało, że musiałaś uciekać -Skylor odwróciła głowę tak, że już nie widziałem jej oczu. Widziałem, że się waha, a mimo to zaczęła mówić, najpierw cicho, a potem zaczęły szarpać ją emocje, jakie w sobie dusiła i ostatnie zdanie wypowiedziała za ledwością. Opadła na kanapę i przytuliła się do poduszki, nie patrząc na mnie. Wstałem z ziemi. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Myślałem, że to jest coś mniej poważnego, myliłem się. Wygląda na to, że ten sukinsyn jest zdolny do wszystkiego. Nie mogłem pozwolić, jej tam wrócić samej. Z jej torby wyjąłem dwie tabliczki czekolady i paczkę ciastek. Schowałem je do szafy..

 Usiadłem na kanapie i ściszyłem muzykę. Na zewnątrz usłyszałem, jak ktoś się śmieje. Odwróciłem głowę w stronę drzwi, w tym samym czasie kiedy się otworzyły. Wszedł przez nie Ash z Alison uwieszoną na jego ręce. Położył ją na drugim fotelu, a sam usiadł obok mnie. Skylor spojrzała na chłopaka i z powrotem ukryła twarz w poduszce. Chłopak patrzył na mnie z zaciekawieniem i głupim uśmieszkiem przyklejonym na twarzy. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie, przez co uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. Teraz we czterech siedzieliśmy w napiętej atmosferze. Ash wbił wzrok w podłogę, Skylor nawet nie drgnęła, tylko Alison, jako że jest pijana, co jakiś czas wybuchała śmiechem i mamrotała coś pod nosem. Nie wytrzymałem i wstałem z miejsca. Z lodówki wziąłem wodę i poszedłem do mojego pokoju. Po kilku minutach Skylor także weszła przez drzwi i usiadła na łóżku obok mnie. Podałem jej butelkę i powiedziałem.

-Nie wrócisz tam — Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że mówię poważnie. Oczy miała wielkie jak spodki i energicznie zaczęła kręcić głową.

-Muszę tam wrócić- Powiedziała i wstała z łóżka.

-Nie musisz, zostaniesz tutaj, dopóki czegoś nie wymyśle. Nie pozwolę ci tam wrócić — Dziewczyna nerwowo zaczęła krążyć po pokoju, jakby rozważała wszystkie za i przeciw. W końcu odwróciła się do mnie i z powagą obwieściła mi, że tam wróci. Do jasnej cholery, ale ona uparta!

-Nie — Powiedziałem spokojnie. Wiedziałem, że ona też nie ma zamiaru ulec.

-Nic nie rozumiesz, muszę tam wrócić — Byłbym głupi, gdybym puścił ją tam sam. Wiem, że tacy ludzie jak on, mają serce z kamienia. Mógłby ją zabić od razu albo kazać zrobić to komuś innemu.

-To mi wytłumacz- Powiedziałem. Skylor jakby wiedziała, że nie ma szans wygrać, westchnęła i oparła czoło o moją pierś.

-Nie mogę Ci powiedzieć, przynajmniej nie teraz — Spojrzała mi w oczy. Znowu wiedziałem w nich ten sam smutek, który towarzyszy jej odkąd ją poznałem.- John, on mi nic nie może zrobić, naprawdę, musisz mi uwierzyć — Mówiła szczerze, ale nie miałem zamiaru się poddać.

-Zostaniesz tu, jeszcze przez kilka dni, aż wszystko się uspokoi. Będę miał pewność, że nic ci się nie stanie, gdy tu będziesz.- Ominąłem ją i wyszedłem z pokoju.  

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz