Rozdział 17

12.5K 704 63
                                    

JOHN

  Gdy z Alison podjechaliśmy pod dom Skylor, natychmiast w oko wpadła mi ta sama zaniedbana kobieta, która była matką dziewczyny. Wyłączyłem silnik i zsiadłem z Bethy. 

Ruszyłem w stronę bramy, Alison, która wyglądała, jakby miała tu zwymiotować, poczłapała za mną. Kobieta spojrzała w naszą stronę, co chwile oglądając się za siebie, podeszła pod bramę. Przytrzymała się jej, jakby nie miała siły stać prosto. W jej oczach nie dostrzegłem niczego. Pustka.

Gdy już miałem coś powiedzieć, Alison wepchnęła się przede mnie i pochyliła nad kobietą. Nadal wyglądała, jakby było jej niedobrze. Oparła się o bramę i popatrzyła na kobietę.

- Jestem Alison, a pani to pewnie mama tej nieprzyjemniej dziewczyny -Alison westchnęła, przecierając ręką oczy.- Dobrze przejdźmy do sedna, ja i ten przystojniak.- Wskazała głową na mnie i wróciła do poprzedniej pozycji.- Szukamy Skylor. A, jako że rozpłynęła się w powietrzu i nigdzie jej nie ma, to przyszliśmy do pani. Czy mogłaby pani oszczędzić nam tej męczącej wyprawy na diabelskiej maszynie i powiedzieć łaskawie gdzie ona jest?- Kobieta wyglądała na oszołomioną, spojrzała na mnie, a ja lekko pokręciłem głową. Chwyciłem Alison za łokieć i odciągnąłem od bramy. Dziewczyna się zezłościła i wyrwała rękę, uderzając mnie w bok. Nie przejmując się nią więcej, całą uwagę zwróciłem na smutną kobietę za bramą. Patrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.

-Przepraszam, ale nie mogę wam nic powiedzieć - Wbiła wzrok w ziemie i gdy już zamierzała się odwrócić, a ja dać za wygraną, Alison, która wystrzeliła w stronę bramy z morderczym wzrokiem, zwróciła się do kobiety.

-Posłuchaj paniusiu, nie po to jechałam na tej kupie złomu przez całe miasto, żebyś mi teraz mówiła, że nie powiesz mi, gdzie jest ta dziewczyna! Więc zacznijmy jeszcze raz. Ja zapytam cię ponownie, a ty mi udzielisz odpowiedzi, okej?- Kobieta była przerażona, a ja poważnie wkurzyłem się na Alison. Zanim zdążyłem ją złapać i porozmawiać w cztery oczy, dziewczyna złapała się za brzuch i pozieleniała na twarzy. Puściła się biegiem w stronę Bethy i zanim zorientowałem się, co zamierza zrobić, widowiskowo puściła pawia na motocykl. Odruchowo przeczesałem rękoma włosy, zamykając oczy, żeby nie patrzeć na to, co przed chwilą się stało. Usłyszałem, jak dziewczyna przyczłapała z powrotem i poklepała mnie po plecach. Otworzyłem oczy i napotkałem wzrok kobiety, która się lekko uśmiechała. Ja nie miałem powodu do uśmiechania się.

-No dobra to powie nam pani, gdzie ona jest, zanim naszemu Johnowi pęknie żyłka?- Alison wróciła do bramy, przytrzymując się jej z całych sił.

- Skylor tu nie ma, od wczoraj nie wróciła do domu tak samo, jak...- Kobieta zamilkła i spuściła wzrok na swoje dłonie. Natychmiast odsunąłem Alison od bramy. Wiedziałem, o kim mówi, a jeżeli zaczął jej szukać? Co, jeżeli już znalazł?

- Niech pani mi powie, gdzie mogę go znaleźć - Kobieta wahała się, nie patrząc mi w oczy. Oparłem się o bramę, pochylając głowę na tyle, żeby spojrzeć wprost w oczy kobiety.- Proszę. Zależy mi na niej. Nie wybaczę sobie tego, jak coś jej się stanie i wiem, że pani też sobie tego nie wybaczy - Wyszeptałem w jej stronę tak cicho, że tylko ona mogła mnie usłyszeć. Dostrzegłem w oczach kobiet łzy. Kiwnęła lekko głową.

- Musisz poczekać, za godzinę ma tu spotkanie - Powiedziała i pośpiesznie odeszła w przeciwną stronę. Odepchnąłem się od bramy i spojrzałem na Bethy. Alison opierała się o siedzenie motocykla, a z kierownicy nadal ściekały wymiociny dziewczyny. Skrzywiłem się i zdjąłem kurtkę.

-Będziesz ją prała -Powiedziałem w stronę dziewczyny, która szeroko się uśmiechała.

-Och, John wiedziałam, że można na Ciebie liczyć.- Szybko mnie objęła i ruszyła na drugą stronę ulicy. Przez chwile patrzyłem na moją ukochaną kurtkę, a potem zarzuciłem ją na kierownice i złapałem przez nią lepiący się od wymiocin metal, podążając z motocyklem za Alison.

******

Czekaliśmy w ukryciu na drugiej stronie ulicy, aż przyjedzie Marco Hale. Przez cały czas podziwiałem dom przede mną. Tak bardzo przypominał budynek, który nazywałem domem, póki płomienie się nim nie zajęły. Nasz był bardzo podobny do tego, miał takie same kolumny na zewnątrz i spadzisty dach pokryty czarnymi kafelkami.

- Nudzi mi się - Jęknęła Alison, która od godziny próbowała znaleźć wygodną pozycję na Bethy. Odwróciłem się do niej. Odkąd zhaftowała na mój motocykl, wyglądała o wiele lepiej. Wstała i podeszła do mnie chwytając za moje ramiona.- A może ona kłamała i tak naprawdę nikt tu nie przyjedzie? Tracimy tylko czas.

-Jeżeli chcesz, możesz wrócić do domu - Wyjąłem, z kieszeni kluczę i wyciągnąłem z nimi dłoń, w stronę dziewczyny. -Ja zostaję - Alison spojrzała mi w oczy i krzywo się uśmiechnęła.

-Zależy ci na niej, prawda?- Zapytała z wyraźnym smutkiem w oczach.

-Tak, ale nie rozumiem, dlaczego tak bardzo Cię to zmartwiło - Alison prychnęła i zrobiła krok w moją stronę.

-Jeszcze na to nie wpadłeś, co?- Gdy nadal nie rozumiałem, dziewczyna lekko pokręciła głową, chwytając rękoma moją koszulkę. Spojrzała mi w oczy, w których dostrzegłem ból i smutek. – Lucie Cię John, naprawdę bardzo Cię lubię. Chciałabym, żebyś ty też mnie tak lubił, jak ja Ciebie.

-O czym ty, do cholery, mówisz? Przecież jesteś z Ashtonem, on Cię kocha - Odsunąłem się od dziewczyny, wzburzony tym, co mi powiedziała.

-Wiem, ja też kocham Asha, ale nie czuję do niego tego samego, co czuję do Ciebie, John - Uśmiechnęła się smutno i lekko pokręciła głową.- Nie chciałam, naprawdę nie chciałam- Popatrzyła na mnie, a w jej oczach zalśniły łzy.- Ale to silniejsze ode mnie. Przepraszam - Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć lub zrobić, Alison chwyciła mnie za koszulkę i przycisnęła usta do moich. Pocałowała mnie, oddając temu pocałunkowi całe swoje emocje. Lekko ją odepchnąłem, lecz zanim zdążyłem coś powiedzieć, usłyszałem za sobą szelest. Gwałtownie się odwróciłem i spojrzałem prosto w duże, smutne, zielone oczy, z których płynęły łzy.  

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz