Rozdział 21

13.9K 698 23
                                    

JOHN

  Przez długie godziny siedziałem ze Skylor, próbując doprowadzić samochód do stanu sprzed zderzeniem. Ciągnęło się to bez końca. A wszystko przez to, że nie mogłem się skupić, na tym, co robiłem.

Osoba, która mnie rozpraszała, siedziała obok mnie nieświadoma tego, że to przez nią. A konkretniej przez jej usta, które ani na chwile się nie zamykały. Myśli, które mnie nawiedzały, nie powinny w ogóle znaleźć się w mojej głowie, a tym bardziej poza nią.

-Skończone- Wstałem z ziemi, podziwiając moją ciężką pracę. Na szczęście prędkość, z którą samochód uderzył w ścianę budynku, nie była duża, dlatego też nie było wielkich szkód.

Najbardziej ucierpiał tylny zderzak, który był doszczętnie zniszczony. Każdy mechanik, widząc go, załamałby ręce. W kilku miejscach był połamany i pozbawiony oryginalnego lakieru.

Jednak widząc minę Skylor, byłem gotowy na wszystko, żeby tylko na jej twarzy zagościł uśmiech. Właśnie dlatego, jeździłem od sklepu do sklepu, ze złomu do złomu, żeby tylko zdobyć potrzebne części, do naprawy pojazdu. Bobi także zmobilizował się i pomógł mi w naprawie.

Najtrudniejsze do zdobycia były lampy, nigdzie ich nie było, a jak już były to żądali za nie kosmiczne kwoty pieniędzy. Obdzwoniłem wszystkich, którzy handlowali, a także naprawiali tego typu samochody. Gdy zużyłem już prawie wszystkie środki na moim koncie, udało się znaleźć lampy w dobrym stanie, a także w dobrej cenie, problem polegał jedynie na tym, że były one strasznie daleko. W tamtej chwili miałem się już poddać, ale gdy zobaczyłem, jak Skylor próbuje pomagać Bobiemu w zamontowaniu zderzaka, coś w środku nie pozwoliło mi się poddawać. Mimo że jej nie wychodziło, nie poddała się i próbowała wtrącić swoje trzy grosze.

Wyjąłem z kieszeni resztę pieniędzy, które mi zostały, niestety było ich za mało na zakup lamp. Jedyną deską ratunku była puszka z napiwkami, w której były pieniądze na odbudowę domu. Za kilka miesięcy skończę dwadzieścia jeden lat, wtedy nie będę jej już potrzebował. Długo się nie zastanawiając, opróżniłem ją i poświęciłem trzy godziny na dojazd do miasta i kupno lamp.

-Tak bardzo dziękuje, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła — Skylor wstała i stanęła obok mnie, także podziwiając nasze wysiłki włożone w auto. –Oddam ci pieniądze, gdy tylko będę je miała. Obiecuje — Spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej, patrząc, jak wraca do podziwiania nowego zderzaka. Nie chciałem jej pieniędzy. Wystarczy, że widziałem jej uśmiech, poza tym, nie robiłem tego z przymusu.

Chwyciłem szmatę i wytarłem w nią ręce, idąc w stronę łazienki. Przyszło mi coś na myśl, więc odwróciłem się do dziewczyny, która stała z założonymi rękoma na piersiach.

-Nie chce twoich pieniędzy- Powiedziałem poważnie. Skylor przystąpiła z nogi na nogę, bacznie obserwując, wyraz mojej twarzy.

- Więc co mogę dla ciebie zrobić?- Zauważyłem, że coś w jej zachowaniu się zmieniło. Była zdenerwowana, nawet bardzo. Czyżby myślała, że jak nie chce jej pieniędzy, to ma mi zapłacić w naturze? Mam nadzieje, że w ten sposób o mnie nie myśli. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, nawet nie pomyślałbym, żeby w taki sposób ją wykorzystać.

Podszedłem do niej i ująłem ją za brodą, żeby na mnie spojrzała. Mimo że z początku jej wzrok uciekał w bok, w końcu nasze spojrzenia się spotkały.

-Chciałbym wiedzieć, o czym teraz myślisz — W jej oczach dostrzegłem coś na kształt strachu i zdenerwowanie. Miałem nadzieje, że nie mnie się boi, mimo to widząc w jej oczach strach, zabolało. - Nie chce od ciebie niczego. Nigdy bym cię nie skrzywdził, na pewno nie umyślnie. Chciałbym, żebyś wiedziała, że nie masz się czego przy mnie bać. Będę cię bronił, troszczył się o ciebie, jeżeli tylko mi na to pozwolisz.- Spuściłem wzrok na szmatę, trzymającą w dłoni. Po chwili odwróciłem się i poszedłem do łazienki, żeby się przebrać.

Wychodząc z łazienki, myślałem, że nie zobaczę Skylor w warsztacie, ale jednak stała w tym samym miejscu, patrząc na mnie z wielkimi oczami. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie powiedziałem czegoś źle. Myślałem, że dziewczyny lubią, jak się jest z nimi szczery, chociaż moje doświadczenie w tych sprawach nie było zbyt duże. To, że kogoś pieprzyłem na boku, nie musiało oznaczać, że będę coś wyznawał, albo tym bardziej prosił.

Odchrząkałem i poszedłem po torbę, która była w sąsiednim pomieszczeniu. W końcu moja ręka wyglądała na tyle dobrze, żeby wrócić do treningów.

Otworzyłem ją i wrzuciłem bandaże, tak na wszelki wypadek. Przerzuciłem ją sobie przez ramię i wyszedłem, jeszcze po drodze, biorąc kluczyki do Bethy. O dziwo Skylor nadal stała w tym samym miejscu. Cholera, a może coś jej się stało, jakiś przeciążenie systemu, czy coś w tym rodzaju.

Podszedłem do nie i pomachałem jej ręką przed twarzą. Zamrugała kilka razy i spojrzała na mnie, jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu.

-Wszystko w porządku?- Zapytałem, a dziewczyna jedynie skinęła głową i popatrzyła na moją rękę, którą obejmowałem torbę.

-Z twoją ręką już dobrze?- Pamiętała. Uśmiechnąłem się do niej, a ona bez chwili zawahania, odwzajemniła uśmiech.

-John!- Głos Bobiego wyrwał mnie z transu. Odwróciłem głowę w jego stronę, szukając wzrokiem jego sylwetki. Stał w drzwiach, w jednej ręce trzymając telefon stacjonarny, a drugą podciągając spodnie. Po postrzale pani Wais zadbała o niego, wprowadziła mu dietę, której kategorycznie miał przestrzegać. Po kilku tygodniach widać było efekty.- Telefon do ciebie.- Odwróciłem głowę z powrotem w stronę Skylor, zatrzymując na chwilę wzrok na wardze, która zagryzła.

- Poczekaj, zaraz przyjdę- Nie czekając na odpowiedź, wziąłem telefon od Bobiego i zamknąłem się w kantorku.

-Hyde?- Usłyszałem warczący, zachrypnięty głos. Nie trudno było go rozpoznać, od razu wiedziałem, z kim rozmawiam.

-Coś nowego?- Upewniłem się, że drzwi są zamknięte, naciskając kilka razy na klamkę.- Z Halem?

-Tak, mam na niego haka. Nie było łatwo, sukinsyn ma lepszą ochronę niż sam prezydent. W kartotekach nic nie ma, jest czysty, ale nie po to do mnie przyszedłeś, żebym powiedział ci to, co już wiesz. Otóż niedawno na jednej z kamer towarowych znalazłem dość ciekawe nagranie.

- Wystarczy, żeby go wsadzić?- Przerwałem mu, chociaż dokładnie wiedziałem, że nie toleruje tego, jak ktoś wchodzi mu w zdanie.

- Nie przerywaj mi Hyde — Warknął, żeby następnie kontynuować. Już więcej mu nie przerywałem.- Jak już mówiłem, znalazłem dość ciekawe nagranie, na którym Hale załatwia kilku gości z kasyna. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że robi to własnoręcznie, nawet nie dbając o to, żeby zatrzeć ślady. Jeszcze nie wiem, czy to wystarczyć, żeby wpakować go do pudła. Przyjedź do mnie, jak najszybciej, wtedy powiem ci więcej.

-Przyjadę jutro, dzisiaj nie dam rady -W odpowiedzi usłyszałem jedynie warknięcie. Odłożyłem telefon na miejsce, dokładnie sprawdzając, czy aby na pewno się rozłączyłem. Kiedy już się upewniłem, otworzyłem drzwi, wychodząc z kantorka.

Pierwsze, co w padło mi w oko to Skylor, która była niezwykle czerwona i zawstydzona. Obok niej stał Bobi, który nie mógł powstrzymać napadu śmiechu. Zaciekawiło mnie to. Bobi spojrzał na mnie z uśmiechem od ucha do ucha. Zmarszczyłem brwi, widząc jak Skylor w pośpiechu, wychodzi z warsztatu.

-Na razie, Bobi. Mam nadzieje, że nie przesadziłeś -powiedziałem, idąc już do wyjścia. Bobi nadal uśmiechnięty odpowiedział, dopiero po krótkiej przerwie.

- Do jutra. Nie musisz się martwić, postawiłem cię w o wiele lepszym świetle — Ponownie wybuchł śmiechem. Machnąłem ręką i wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekała już na mnie Skylor.

-Mogę pojechać z tobą?- Siedziała na Bethy, trzymając kierownice tak, jakby jechała. Była taka mała, że wyglądał na tej maszynie jak biedronka na liściu. Uśmiechnąłem się, na tę myśl.

- Umiesz jeździć?- Nie mam pojęcia, dlaczego ją o to zapytałem, ale widząc, z jaką czułością dotyka baku Bethy, nie mogłem się powstrzymać. Dziewczyna nie spuszczając wzroku z maszyny, odwzajemniła uśmiech.

-Chcesz się przekonać?- Może i byłem głupi, ale nie potrafiłem jej odmówić. Na pewno ojciec w tym momencie patrzył na mnie z góry i kręcił zirytowany głową.

Usiadłem z tyłu, najwyraźniej dziewczyna się nie spodziewała, bo ledwo co utrzymywała go sama, a co dopiero ze mną. Postawiłem nogi twardo na ziemi, żeby utrzymać równowagę. Skylor odwróciła się do mnie, a jej oczy stały się wielkie jak spodki.

-Zwariowałeś!? Chcesz, żebym nas pozabijała?

-Z pewnością zwariowałem — Powiedziałem, zakładając jej na głowę kask. Zapiąłem go i poklepałem. Był na nią trochę za duży, ale najwyraźniej jej to nie obchodziło. Po krótkim namyśle włożyłem jej kluczyki w dłoń.

-John, nie wiem, czy to jest dobry pomysł- Ostrzegła mnie, ale ja się tylko uśmiechnąłem. Kiedy włożyła kluczyki w stacyjkę, mój uśmiech nadal nie schodził z twarzy. Zawahała się na chwile, zanim je przekręciła i jeszcze raz na mnie spojrzała. Widać było, że nie jest przekonana, co do mojej decyzji, ale przecież nie mogło być aż tak źle. Gdy skinąłem głową, Bethy się ożywiła.

-Lepiej trzymaj się mocno — Próbowałem się czegoś złapać, niestety nie miałem czego. Jedyną opcją było złapanie się Skylor. No cóż, przecież wyraźnie mówiła, że mam się mocno trzymać.

Objąłem dziewczynę w pasie, przyciskając uda do jej. Poczułem, jak Skylor sztywnieje, ale potem lekko się rozluźniła, gdy dodała gazu. Szarpnęło nami. Może jednak to nie był dobry pomysł. Jeszcze raz dodała gazu, tym razem, jeszcze mocniej nami szarpnęło, zacząłem myśleć, że Bethy nie wyjdzie z tego cało. Na całe szczęście wyjechaliśmy zza bramy, na prostą drogę. Nawet głupi, by sobie poradził na prostej.

Jechaliśmy w miarę spokojnie, dopóki nie przyszedł czas na kilka zakrętów. Lekko się spiąłem, bo nie miałem pojęcia, jak sobie z nimi poradzi, ale mimo wszystko, starałem się mówić bez napięcia w głosie.

- W lewo — powiedziałem, przekrzykując warkot silnika. Skylor nie czekając ani chwili dłużej, zrobiła gwałtowny skręt kierownicą. Jadąc, nie czułem się już, jakbym jechał na mojej Bethy, tylko jak na byku. Szarpało nami, raz jechaliśmy szybko, żeby potem gwałtownie zahamować. Szczerze powiedziawszy, miałem śmierć przed oczami.

Dziewczyna szarpnęła kierownicą w prawo, potem w lewo, wcisnęła gaz, zahamowała, i tak ciągle. Gdy dojechaliśmy na miejsce, a Skylor wyłączyła silnik i zsiadła, zdejmując kask, cała jej twarz promieniała. Miała najpiękniejszy uśmiech, jaki dotychczas widziałem. Również zsiadłem z Bethy i o mało co, nie upadłem na kolana. Miałem ochotę wycałować ziemie za to, że mogę jeszcze na niej stać.

-I jak?- spytała, wciąż roześmiana. Chciałem, żeby ten uśmiech jeszcze pozostał, więc uciekłem do małego kłamstwa.

- Dobrze — Dziewczyna odrzuciła głowę w tył i wybuchła śmiechem.

- Jesteś okropnym kłamcą — Oddała mi kluczyki, które włożyłem z powrotem do kieszeni spodni. Wziąłem torbę i otworzyłem drzwi hali, przepuszczając Skylor pierwszą, a następnie sam wszedłem i zamknąłem za nami drzwi. Dziewczyna zaczęła się rozglądać, powoli robiąc kroki w przód, uważnie przyglądając się ziemi, po której stąpała.

Rzuciłem torbę na podłogę i patrzyłem jak pod jej ciężarem, kurz unosi się w powietrze. Wyjąłem z niej rękawice, które położyłem, a następnie zdjąłem podkoszulek i upchnąłem go do torby.

-Gotowa?- Podniosłem się, w rękach trzymając rękawice. Dziewczyna odwróciła się i ukradkiem, zaczęła przyglądać mojemu ciału. Uśmiechnąłem się, gdy jej wzrok odbył wędrówkę po moim nagim torsie.

Poszedłem do niej i wziąłem jej jedną rękę. Była taka drobna, że z łatwością mógłbym ją zgnieść. Założyłem na nią rękawice, z drugą robiąc to samo. Gdy już miała je dobrze zapięte, zrobiłem krok do tyłu, patrząc, jak komicznie w nich wyglądała. Spojrzała na nie sceptycznie, ale zaraz uniosła wzrok i lekko się uśmiechnęła.

-Czekaj, ty to robisz jakoś tak, nie?- Stanęła w rozkroku, lekko podskakując, wystawiła ręce przed siebie i zamachnęła się kilka razy. Przy ostatnim ruchu, o mało co nie wylądowała na ziemi, gdyż wzięła za duży zamach. Nie wiem, czy zdawała sobie z tego sprawę, ale wyglądała cudownie i przy okazji śmiesznie.

-Można tak powiedzieć- Miałem lekko zachrypnięty głos, dlatego odkaszlnąłem i podszedłem do worka, stojącego obok mnie. Złapałem za niego i przytrzymałem, żeby się nie ruszał. Kiedy już był odpowiednio przygotowany, głową wskazałem Skylor, żeby podeszła.

-Wal — Dziewczyna spojrzała na worek ze zwątpieniem. Przez chwile próbowała wymierzyć, w jaki punkt trafić i dokładnie przymierzała cios. Kiedy była wystarczająco przygotowana, pochyliła się, mrużąc oczy. Uderzyła z całej siły, tak że wygięła jej się ręka, a ona sama jęknęła z bólu. Obróciła się do mnie plecami, wkładając rękę pomiędzy nogi.

Westchnąłem i podszedłem do niej, z powrotem, odwracając w moją stronę. Zdjąłem rękawice z tej nieszczęsnej ręki i rzuciłem na ziemie.

-Musisz ją napiąć i zacisnąć pięść, o tak - Pokazałem jej, wyraźnie zaznaczając, żeby kciuk znalazł się na zewnątrz, bo inaczej może go sobie złamać.-Spróbuj jeszcze raz.- Nie była przekonana, ale po paru sekundach schyliła się i ponownie założyła rękawice. Tym razem bez zbędnych przymiarek, uderzyła w worek, ale nie użyła do tego wystarczająco siły, żeby wprawić go w ruch.

-Spróbujmy inaczej- Westchnąłem, niezadowolony z efektu końcowego. Skylor wydawała się zupełnie nie wzruszona, ale podświadomie wiedziałam, że chciałaby zrobić to idealnie.

Stanąłem za nią, przylegając do jej drobnego ciała i chwyciłem ją za ramię, jadąc dłonią w dół po jej ręce. Złapałem za nadgarstek i poprowadziłem jej rękę w stronę worka. Z drugą zrobiłem podobnie tyle, że ułożyłem ją w sposób, żeby zasłaniała częściowo twarz.

Usłyszałem ciche westchnięcie z ust dziewczyny, gdy przyciągnąłem ją mocno do siebie. Odchyliłem prawe ramie do tyłu, ciągnąc rękę Skylor, żeby zrobiła tak samo. Schyliłem się lekko, żeby mieć głowę na wysokości jej głowy. Czułem, jak szybko bije jej serce.

Jedną ręką przestawiłem jej nogę tak, żeby stała w lekkim rozkroku. Dłonią pojechałem wzdłuż jej uda, żeby ugięła kolana. Dziewczyna zaczęła szybko dyszeć, ale w całość oddała się moim ruchom. Próbowała się do nich dostosować, co niezwykle zaczęło mi imponować.

Ręką wróciłem do jej dłoni. Sunąłem palcami po jej skórze, śledząc każdą krzywiznę. Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale miałem straszną chęć, żeby wziąć ją tu i teraz. Kiedy ustami musnąłem jej szyję, czułem, jak jej plecy wyginają się w łuk. Dziewczyna jęknęła i przysunęła się jeszcze bliżej, odchylając w moją stronę. Nie wiem, o czym myślała i, czy miała taki zamiar, ale zupełnie przepadłem, kiedy to zrobiła.

Popatrzyłem jej w oczy, a następnie na idealnie różowe, rozchylone usta, które miałem ochotę całować, aż nie zrobią się sine. Czułem jej oddech na policzku, kiedy rozszalałym wzrokiem błądziła po mojej twarzy, w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. Po chwili pochyliłem się i lekko musnąłem jej usta swoimi, zanim jednak pogłębiłem pocałunek, naszła mnie pewna, niepokojąca myśl.

Gwałtownie odskoczyłem do tyłu, odwracając się do niej plecami. Wziąłem głęboki wdech i najmocniej jak się dało, zacisnąłem powieki. Z całej siły, jaką posiadałem, starałem się zwalczyć pokusę, żeby nie odwrócić się i popchnąć Skylor na materac.

-Na dziś już wystarczy - Nie spoglądając ponownie na dziewczynę, otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz.  

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz