Rozdział 5

20.9K 882 25
                                    

JOHN

  Siedziałem w kuchni i patrzyłem, jak mój przyjaciel zmienia się w alkoholika. Ashton z dnia na dzień wypijał o butelkę więcej, niż powinien, a ja już nie wiedziałem, co robić. Za każdym razem, gdy wylewałem zawartość butelki, albo chowałem je w pokoju, on szedł do sklepu i kupował cały zapas. Nie rozumiałem, jak sprzedawca jeszcze nie sprzedał mu całego, cholernego sklepu monopolowego.

Minął już tydzień, od kiedy nie widziałem dziewczyny z torów. Wiedziała, że jestem jednym z zawodników nielegalnych walk, musiała mnie poznać, choćby po moich tatuażach. Co noc, od ostatniego spotkania widuje jej oczy, gdy zasypiam. Mam wrażenie, jakbym ją znał, ale to nie mogło być możliwe. Chciałem ją znaleźć i zapytać, dlaczego mnie unika, ale nie mogłem, nie znałem nawet jej imienia.

Jedyny sposób, żeby dowiedzieć się kilku rzeczy na jej temat, siedział teraz na kanapie i pił czwartą butelkę piwa.

- Słyszałeś o tej rodzinie, która wprowadziła się do starego domu Robinsonów? – zapytałem Ashtona, który nie zwracał na mnie uwagi. Wziąłem z miski pomarańczę i rzuciłem mu nią prosto w głowę. Ashton obrócił się gwałtownie w moją stronę, przeszywając mnie morderczym spojrzeniem.

- Tak, no i co? - Widocznie nie był aż tak pijany, na jakiego wyglądał.

- Kojarzysz ich córkę? Niska z czarnymi włosami i dużymi zielonymi oczami? - Przeniosłem wzrok na telewizor, w którym leciała powtórka meczu. Gdy Ash nie odpowiedział, spojrzałem na niego z oczekiwaniem. Chłopak machnął ręką i wrócił do oglądania.

- To jakaś wariatka. Jak byłem w mieście, spotkałem ją. Rozpadało się, więc zacząłem biec, a ona jakby nie widziała nigdy deszczu, stała na środku ulicy i zaczęła się śmiać — Przestał mówić, żeby wziąć łyk z butelki. - Potem widziałem ją w barze dla motocyklistów, zaczęła im wykład na temat tego, jak trzeba szanować motocykle — Znowu przerwał i tym razem popatrzył na mnie. - A co cię to tak interesuje? Czyżby mój kolega się zauroczył?

- Wiesz, jak się nazywa? - Gryzło mnie to od kilku dni, zacząłem podpytywać Bobiego, ale on nic nie wiedział. Zacząłem też pytać w barach, ale nie wpadło mi to do głowy, żeby taka dziewczyna, jak ona chodziła do klubów motocyklowych.

-Solor. Nie poczekaj Skylor. Tak, tak Skylor jakaś tam - Odłożył prawie pustą butelkę na stół i gdy miał już wstać, w ostatniej chwili się zachwiał i upadł na podłogę. Westchnąłem i powoli ruszyłem w jego stronę, żeby mu pomóc. Gdy zacząłem go podnosić, usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Pomogłem mu usiąść na poprzednim miejscu i do nich poszedłem. Gdy je otworzyłem od razu, uderzyła we mnie uroda Alison. Jej blond włosy były związane na czubku głowy, a oczy opuchnięte od płaczu. Wiedziałem, że przyszła do Asha, ale nie mogłem jej wpuścić, gdyby zobaczyła go w takim stanie, na pewno by mu nie wybaczyła.

- Posłuchaj Alison, Ashton nie jest teraz w stanie do rozmowy, mogłabyś przyjść jutro? - zapytałem. Alison zapaliła się czerwona lampka, natychmiast nabrała podejrzeń, ale mimo tego nic nie powiedziała na ten temat.

- Dobrze przyjdę jutro, nie mów mu, że tu byłam. - Po tych słowach zbiegła ze schodów i zniknęła w ciemnościach.

Zamknąłem drzwi i spojrzałem na kanapę, gdzie Ashton już zapadł w głęboki sen. Poszedłem do mojego pokoju i położyłem się na łóżku. Skylor. Już wiedziałem, jak się nazywa i gdzie ją znaleźć, ale nie wiedziałem, co z tym zrobić.

*****

Stałem przed barem Moto-Madness i rozważałem wszystkie za i przeciw czy przejść przez drzwi. Jak ją spotkam to... no właśnie co? Nie byłem tam mile widziany, Teofil przychodził tu w każdy piątkowy wieczór i opowiadał, jaki dla niego jestem. Gdyby to była jeszcze prawda, nie miałbym nic przeciwko. Ludzie dzień w dzień kogoś obgadują, a my nawet o tym nie wiemy, ale czy to jest powód, by się tym przejmować? Dla mnie akurat nie był, miałem już za dużo zmartwień na głowie, a coś takiego nie zajmowało nawet ostatniej pozycji na mojej liście.

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz