62

44.1K 1.9K 87
                                    

Jako że oficjalnie skończyła mi się wena, zapowiadam że następny rozdział będzie ostatnim. Na prawdę uważam, że nie powinnam ciągnąć książki ponieważ wyjdzie z tego telenowela :p

Dobra wiadomość jest taka że zaczęłam nowe opowiadanie, na które mam bardzo dużo pomysłów, mimo że na początku może wydawać się trochę nudno. Zapraszam do czytania "Niebezpiecznej gry" i podzielenia się uwagami itd :D 

Z góry przepraszam za błędy.



Nasze życie przez toczyło się zwykłym monotonnym biegiem. Mimo że wciąż miałam w pamięci słowa Melissy, postanowiłam nie przejmować się morderczymi spojrzeniami, jakie rzucał w kierunku Dantego Eric. Wyglądało na to, że mój narzeczony został jego wrogiem numer jeden, i najlepsze było to, że wcale mu to nie przeszkadzało. Przygotowania do ślubu szły pełną parą a do wielkiego dnia został już tylko tydzień.

Jeśli chodzi o aferę między Jess a Sergiem, wszystkie nieporozumienia poszły w niepamięć i szczęśliwi zakochani ze strasznym entuzjazmem szykowali się do ślubu i do nowej roli, jaką miało być dla nich rodzicielstwo. Jeśli chodzi o moje podejście do wesela, to jako że planowałam jej w zasadzie po raz trzeci, nikt nie powinien być zdziwiony że za drugim razem ten entuzjazm trochę zelżał. Dante wydawał się trochę poirytowany moim podejściem, ale nie robił mi wymówek.

Siedziałam w salonie i przyglądałam się zabawie Chiary i Nicka, kiedy mój zabójczo przystojny narzeczony wpadł do niego jak burza z gazetą w ręce.

- Czy ty to widzisz? - rzucił do mnie i pokazał mi gazetę. Na okładce widniała twarz Ericka.

- No, jest w gazecie. - podniosłam na niego pytające spojrzenie. - I co?

- Właśnie kupił hotel, który ja chciałem kupić. - oznajmił z pasją.

- Zachowujecie się jak dzieci. - widząc jego zirytowane spojrzenie, objęłam go mocno - Kocham cie, ale serio, ta wasza rywalizacja zabrnęła za daleko. Po prostu go ignoruj.

- Skoro mnie kochasz, to chyba cie posłucham. - rzucił i niby od niechcenia złożył długi pocałunek na moich ustach. - W zasadzie, chciałem cie o coś zapytać.

- O co?

- Gdzie jedziemy na miesiąc miodowy, bella.

- A co proponujesz?

Już otworzył usta by mi odpowiedzieć kiedy dobiegł nas głośny płacz Nicka. Zaalarmowana spojrzałam w jego stronę akurat gdy brał zamach aby popchnąć Chiare, która najwidoczniej nie chciała być mu dłużna i rzuciła mu w głowę klockiem.

- Halo!- krzyknęłam, i obydwoje znieruchomieli z bezruchu.- Co to za awantury? - rzuciłam i podeszłam do moich dwóch cudów świata, aby wziąć ich na ręce.

- A właśnie. - wtrącił nagle Dante - Stella dzwoniła z zaproszeniem na obiad. 

Bliźniaki, które automatycznie skojarzyły imię cioci z pewnym urwisem od razu zażądały postawienia ich na ziemię i ochoczo ruszyli w stronę drzwi wyjściowych.

- Przynajmniej się pogodzili.- rzucił Dante, sięgając po kluczyki do samochodu.

Obiad u Stelli nie wyglądał dokładnie tak jak się spodziewałam. Gdy pojawili się Jessie z Sergiem i zaczęli po raz tysięczny rozmowę o serwetkach na ślubie, nie wytrzymałam i wyszłam bez słowa. Sama nie wiedziałam co we mnie wstąpiło. Jakby tego było mało Dante wyleciał za mną i zarzucił mi obojętność wobec własnego ślubu i wybuchła trzecia wojna światowa. W końcu zrezygnowany odszedł.

- Lekka sprzeczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Stella pojawiła się nagle obok mnie i poklepała mnie po ramieniu i obie patrzyłyśmy na oddalające się plecy Dantego. - Daj mu trochę czasu.

-Ale to moja wina. Nie wiem czemu tak nerwowo zareagowałam. Ostatnio jak mu dałam trochę czasu to stracił pamięć i prawie ożenił się z Melissą. - odparłam i rzuciłam się za nim biegiem.

Zanim jednak zdążyłam rzucić się na niego i błagać o wybaczenie zobaczyłam jak dwóch podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy rzuca się na niego i ignorując jego protesty wciąga go do ciemnego jeepa. Oczywiście Dante próbował się wyrywać ale mieli przewagę liczebną.

- Co jest?- pomyślałam i schowałam się za drzewem. Chwile później jeep odjechał z piskiem opon a ja niewiele myśląc rzuciłam się do samochodu i pojechałam za nimi. 

Niecałą godzinę później dojechaliśmy do jakiejś małej opuszczonej chatki na totalnym pustkowiu. Dwóch mężczyzn w kominiarkach chwyciło nieprzytomnego Dantego i wciągnęli go do środka. Ja natomiast siedziałam sparaliżowana w samochodzie i przyglądałam się całej scenie z szeroko otwartymi oczami. 

Może to jakaś ukryta kamera, pomyślałam, ale równocześnie wiedziałam, że tamci panowie raczej nie brali by udziału w tego typu zabawach. Tak więc napisałam sms'a do Stelli bardzo krótko opisując co się stało, wysłałam jej lokalizacje i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę chaty. Schylając się podeszłam do okien i spojrzałam do środka. Dante siedział przywiązany do krzesła i nie miał szans się bronić kiedy mężczyźni bili go i obrażali. Krew się we mnie zagotowała i bez większego planu ruszyłam do środka. Weszłam niemal że na palcach.

- Zadzwoń do szefa. - rzucił jeden z typów. - Powiedz mu że mamy gnoja.

- Gdzie telefon? - odpowiedział mu drugi.

- W kuchni.

W porę zorientowałam się że stoję w kuchni więc chwyciłam pierwszy ciężki przedmiot po ręką i schowałam się obok drzwi dokładnie w tym samym czasie, w którym facet wszedł do pomieszczenia.

- Gdzie w kuchni?- mruknął sam do siebie i zanim miał szansę odwrócić się w moją stronę, dostał mocny cios w potylice i cicho osunął się na ziemię. Automatycznie wyciągnęłam mu z pochwy pistolet i cała zlana potem poszłam do pokoju.

Zamaskowany mężczyzna stał do mnie tyłem, ale gdy Dante mnie zobaczył jego twarz w kilka sekund stała się popielata jak ścian. 

- Zbladłeś na wieść co cię czeka, he?- zapytał go typek i przymierzył się do ciosu.

- Nie radzę. - krzyknęłam mierząc w jego stronę. Ten, widząc pistolet od razu podniósł ręce w górę i odsunął się od Dantego. 

-Nóż. - wskazałam podbródkiem na jego kieszeń. Gdy dostałam nóż w ręce,ciągle mając kolesia na celowniku podeszłam do narzeczonego i przecięłam węzły. Dante momentalnie wystrzelił z miejsca i prawym prostym powalił goryla na ziemie. Następnie bez zastanowienia wybiegliśmy z chaty.

- Co ci strzeliło do głowy, żeby samotnie za nami jechać? - zaczął krzyczeć, gdy znaleźliśmy się w samochodzie. - Co, jakby było ich więcej?- namiętnie gestykulował rękami.

- Nie mogłam cie tak zostawić - rzuciłam, skupiając się na drodze i robiąc niewzruszoną minę, jakbym własnie wyszła z kluba a nie zatarła z jakąś mafią. Czułam się trochę jak w filmie akcji, ale teraz całe napięcie ze mnie schodziło i ręce zaczęły mi się trząść.

- Nie chojrakuj. Mogłaś zadzwonić na policje, a nie udawać Larę Croft . - odparł wściekły, ale mimo to widziałam na jego twarzy troskę i strach.

- Przestań. Oboje żyjemy i to się liczy. Teraz lepiej zastanówmy się kto ich wysłał.

- Już ja dobrze wiem, kto.

Nieposkromione PożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz