– Widzisz, przetrwałeś – podparłam sobie głowę na wnętrzu dłoni, podtrzymując łokieć na kolanie.

– Z ledwością – spojrzał na mnie, a w jego oczach wreszcie nie widziałam spięcia, a raczej ulgę.

– Jestem z ciebie dumna – pochyliłam się i złączyłam nasze usta. Luke oddał leniwie pocałunek, by przedłużyć chwilę.

– Będziesz musiała mi to potem wynagrodzić dłuższymi. Jeśli tak, to przetrwam nawet lawinę – prychnęłam, odsuwając się od niego.

– Już, bo ty chcesz – wywróciłam oczami.

– Chodźmy – wstał i ruszyliśmy w stronę schodów na górę.

Wspinaliśmy się powoli, jakby bał się tego, co zobaczy na miejscu. Nie był tutaj ładnych parę lat, więc mu się nie dziwiłam. Ostatnie wspomnienia, jakie tu miał, wcale nie napawały optymizmem. Stanęliśmy przed drzwiami, jak mniemam do jego pokoju. Ścisnęłam jego dłoń, by dodać mu otuchy, co najwidoczniej podziałało, bo otworzył drzwi i zrobił pierwszy krok do środka. Wstrzymał oddech, mierząc całe pomieszczenie wzrokiem. Sama zadziwiłam się, jaka była tam aura. Liz mówiła prawdę, zdecydowanie było tu rano wywietrzone. Ściany koloru niebieskiego wyglądały na długo nie odświeżane, a jedyne co wydawało się najczystsze, to dywan na środku pokoju położony na drewnianych panelach. W niektórych miejscach panował nieład, co mnie zdziwiło, bo kobieta twierdziła, że sprzątała jego pokój. Czyżby nie chciała pozbyć się tego, co zostawił Luke?

– Luke? Wszystko gra? – spojrzał na mnie i jakby dopiero powrócił na ziemię.

– W pewnym sensie – przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. – Długo tu nie byłem, a mam wrażenie, że nic się nie zmienił. Mówiła, że sprzątała. Nie widzę różnicy w takim razie.

– To jest nas dwóch, a wcześniej nie widziałam twojego pokoju – odsunęłam się od niego z uśmiechem na ustach.

Odłożył swoją torbę na fotel, więc to samo zrobiłam ze swoją torbą na ramię, w której miałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Włożyłam ręce do tylnych kieszeni spodni, nie wiedząc, co zrobić dalej. Luke zdawał się sprawdzać wszystko, jakby przypominał sobie swoje wcześniejsze życie. Nagle do pokoju wszedł Jack z zaplecionymi rękoma na torsie.

– No cóż... – odezwał się, zglądając kąty. – Prawdę mówiąc, to nie byłem tu od wieków.

– Serio? – Luke odwrócił się niewzruszony.

– Matka na początku zamykała ten pokój, bojąc się, że razem z Benem wyniesiemy to i owo z niego. A po czasie, jak się ustatkował i ja trochę też – zaśmiał się – postanowiła tu wejść. Ogarnęła trochę, ale nie za wiele widzę – biegał wzrokiem. – No i zostawiła go już otwartym.

– Może zamykała, bo to takie odcięcie się – Luke ze swoją marmurową maską przyprawiał mnie o dreszcz.

– Nadal, co? – Jack pokręcił głową. – Wierz, w co chcesz, Luke. Tak czułem, że nie przyjechałeś z własnej woli – spojrzał na mnie. – Ale ucieszyłeś matkę, więc tak czy owak, wszyscy się cieszymy, widząc cię całego i zdrowego. Choć pewnie nie wierzysz.

– Daj mi powód do wiary w was – Jack zacisnął szczękę, aż usłyszałam zgrzytanie zębów.

– Nic się nie zmieniłeś – odbił się od framugi i wyszedł z pokoju.

– Luke, co ty wyprawiasz? – podeszłam do niego, popychając go lekko. – Mieliśmy spędzić ten weekend pokojowo, a nie wyciągając stare brudy – fuknęłam.

– Nic nie wyciągam – zdenerwował się. – To, że tu jestem, bierz za dowód tego, jak bardzo mi na tobie zależy, spełniając tę absurdalną prośbę. Ale nie licz, że zmienię zdanie i zacznę im wierzyć, rozumiesz? – krzyczał pół szeptem.

– Nie proszę o to! – tupnęłam nogą jak mała dziewczynką. – Bądź po prostu obiektywny!

– A ty nie waż się wspominać o Alice, bo czar pryśnie jak bańka mydlana – wyminął mnie, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia, do którego prowadziły drzwi w jego pokoju. Domyślałam się, że to łazienka.

Usiadłam sfrustrowana na jego łóżku, a do pokoju wrócił Jack, rozglądając się za bratem.

– Powiedz mu, że za dwie godziny jest kolacja i będzie Ben i ojciec, a także gość specjalny, więc niech nie robi scen! – Jack był wyraźnie obrażony na brata za jego wcześniejsze słowa.

– Jasne – odparłam, wykrzywiając twarz w grymasie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


* Roni często w wiadomościach wyzywała go od psów i kundli, co zapadło w pamięci Luke'owi i Maddy.

Talks With Lover//5sos//✔Where stories live. Discover now