(20)

3.4K 320 17
                                    

Leżałem w łóżku zmęczony porankiem. Nie miałem sił na nic, nawet, by coś zjeść. Burczało mi w brzuchu, bo to nienormalne bym nic nie jadł, gdy zazwyczaj pochłaniam tonę żarcia. Teraz po prostu czułem, że to nie ma sensu. Znów wszystko go nie miało. Straciłem grunt, straciłem ją. Wszystko było jakieś inne, a minęło dopiero kilka godzin.

Już prawie zasypiałem, gdy do pokoju wbiła mi cała gromada. Otworzyłem jedno oko, widząc przy moim łóżku Ash'a, Mike'a i Cal'a. Och, no to się zacznie. Mruknąłem coś i przekręciłem się na drugi bok, twarzą do ściany.

– Natychmiast wstawaj, Hemmings! – Rozkazał Michael.

– Yhym – znów mruknąłem i starałem się zasnąć.

– Żadne „yhym" tylko wstawaj! Musimy pogadać.

– Daj żyć, Hood.

– Nie damy ci żyć, dopóki sobie czegoś nie wyjaśnimy, a raczej ty tego nie zrobisz. – Swoje trzy grosze wpierdzielił Irwin.

Odwróciłem się na plecy i założyłem ręce za głowę, patrząc na nich wyczekująco.

– Słucham, co macie do zakomunikowania?

– On sobie żarty jakieś robi czy co? – Fuknął Hood do Ash'a.

– Nie, zachowuje się gorzej niż pięcioletnie dziecko – wywrócił oczami.

– Powiedział przyjaciel za dychę – zmrużyłem powieki.

– Słuchaj, mam gdzieś twoje humorki. – Stracił cierpliwość? Tak szybko? – Masz porozmawiać z Maddy na spokojnie, a nie wyciągać pochopne wnioski!

– Och, dzięki za radę. Pozwól, że też ci ją dam – wstałem. – Zajmij się swoim synem, a nie sprawdzaniem bielizny Alice – uśmiechnąłem się sztucznie, co go podjudziło. Gdyby nie Cal, pewnie by mi przywalił.

– Chwila, co?! – Michael przerzucał wzrok ze mnie na loczka.

– Nic, nie słuchaj go – nie spuszczał ze mnie wzroku.

– Pewnie, nie słuchaj mnie. Nikt niech mnie nie słucha, będę miał święty spokój. – Na nowo ułożyłem się na łóżku.

– Kurwa mać, Luke! – Michael się uniósł. – Mamy ci przypomnieć, ile ty prosiłeś ją o wybaczenie?! – Spojrzałem na niego niepewnie. – To ci przypomnimy, skoro tego potrzebujesz.

– Pierwsza, która była na dniach: prosiłeś ją o wybaczenie i obiecywałeś, że już jej nie zawiedziesz, wybaczyła. A ty co? Nie pojawiasz się na balu i po raz kolejny łamiesz obietnicę – wygłosił Calum z rękoma w kieszeniach spodni.

– Druga, która była tak głupia, a jednak nas też nastawiłeś przeciwko Maddy: nie odzywała się kilka dni, a ty zrobiłeś szopkę, że miała cię w dupie. Prosiłeś o wybaczenie, wybaczyła – dodał Irwin, a mi coraz ciężej było utrzymać z nimi kontakt wzrokowy. Nie rozumiem, dlaczego?

– Trzecia... kurwa nieważne – Michael najwidoczniej miał dość. – Rozumiesz, co ci chcemy przez to powiedzieć?! – Przełknąłem ślinę. – Zawiniłeś tak wiele razy, tak wiele razy byś już ją stracił, ale ona za każdym razem ci wybaczała i nie miała za złe. Nawet gdy nie powiedziałeś o Cel, nie robiła ci wyrzutów! – Calum spojrzał na niego jak na debila.

– Rusz dupę, Hemmings – powiedział spokojnie Ash. – Chyba nie chcesz jej stracić. To jej pierwsza potyczka, nawet jeśli się z nim całowała, to nie jest to dla ciebie dziwne? – Zmarszczyłem brwi. – Nagle w jej życiu pojawia się Jared, zbliża, staje się jej przyjacielem, wie, że nie dasz rady być jej partnerem na balu i sprytnie to wykorzystuje. Nie jest to dziwne? – Ponowił pytanie. – Że pocałował ją akurat w momencie, gdy mogłeś to zauważyć?

Niewidocznie dla nich zacisnąłem dłonie w pięści za głową. To, co mówił... w tym mogła być prawda. Pojawił się, bo chciał... no właśnie. Co on tak właściwie chciał osiągnąć?

– Co, jeśli pojawił się nieprzypadkowo i specjalnie chciał rozwalić twój związek? – Calum wyglądał na intensywnie myślącego.

– Może zamiast naskakiwać tak na moją siostrę, wysłuchałbyś jej? – Michael, gdyby mógł, na pewno zabiłby mnie wzrokiem.

Miałem tego dość. Tych pożerających mnie spojrzeń i wyrzutów sumienia, które i tak nie dawały mi spać ani jeść od rana. Mieli racje i to jest najgorsze. Dałem się zwabić w jego pułapkę, zagrałem tak, jak chciał.

Usiadłem, zaczynając rozmyślać.

– Pojawił się w momencie, gdy sam zacząłem go szukać – szepnąłem do siebie.

– Szukałeś go? – Zdziwił się Ash.

– Stary, dlatego wyjeżdżałeś? – Clifford najwidoczniej był zawiedziony.

– Po prostu mnie to dusiło, jasne? – Wkurzyłem się. – Ciekawe, jak ty byś zareagował, widząc zmarłą osobę, chodzącą ci pod nosem i perfidnie śmiejącą ci się w twarz! – Krzyknąłem, wstając.

– Luke...

– Chciałem sprawdzić, czy mam omamy, czy on naprawdę żyje! – Nie słuchałem Ash'a, który chciał przerwać mój napad. – Chcieli mnie zamknąć, leczyli mnie z jego winy! Wszyscy mi mówili, że go zabiłem! Ani przez sekundę nigdy tego nie żałowałem, żałowałem tylko, że z taką łatwością zmarnowałem swoje życie! – Nagle poczułem, jak wszystko ze mnie ulatuje. – Ale sam sobie zawiniłem... Przepraszam, Ash.

Wyminąłem ich tak po prostu, czując potrzebę wyjścia na świeże powietrze. Od dawna chciałem to powiedzieć, chciałem go przeprosić, ale nigdy nie wiedziałem, jak to zrobić, a teraz to po prostu samo ze mnie wyszło. Skoro i tak byłem przegrany, to dlaczego nie spróbować coś odzyskać? Dlaczego nie mógłbym po raz kolejny jej przeprosić?

Talks With Lover//5sos//✔Where stories live. Discover now