(25)

3.3K 277 10
                                    

Siedziałam okryta kocem na kanapie w salonie w domu mojej matki. Byłam smutna, przybita i nie miałam sił na nic. Luke nie bywał w domu podobnie jak Mike czy Calum i wcale im się nie dziwiłam. Bardziej byłam zawiedziona samą sobą. Oni pomagali Ashton'owi jak mogli, podczas gdy ja znałam prawdę i nie miałam zamiaru jej wygłaszać. Nie byłam do końca pewna, czy dziewczyny zdawały sobie ze wszystkiego sprawę, czy Ashley ich poinformowała, ale ja nie miałam ani sił, ani ochoty się tego dowiedzieć.

– Skarbie – w głosie matki usłyszałam smutek i bezsilność. Spojrzałam na nią i od razu zebrało się we mnie na płacz. – Nie płacz – podeszła szybko i usiadła za moimi plecami, przytulając mnie mocno.

– Jestem... – Nie potrafiłam dokończyć, nie będąc pewną, czy dobrze bym zrobiła, żaląc się jej.

– Cii – pogłaskała mnie po głowie i plecach. – Chodzi o Luke'a? Zranił cię? – Wzdrygnęłam się.

– C-Co? – odsunęłam się. – Nie, to nie o to chodzi.

– Nie bywa tak często przy tobie ani ty nie przesiadujesz u niego, więc myślałam... – westchnęła. – To o co chodzi?

– Nie mogę ci powiedzieć – przetarłam policzek, chcąc wstać, ale zakręciło mi się w głowie.

– Boże, co się dzieje, Maddy? – Matka się przeraziła, trzymając mnie mocno.

– To nic – zapewniłam ją. – Zwykłe osłabienie.

Nie skłamałam. Dużo ostatnio rozmyślałam o życiu moim i moich bliskich. Czasem zdarzało się, że nie spałam przez to, a brak Luke'a obok tylko mnie dobijał. To nie tak, że nie było go wcale. Pięć na siedem nocy w tygodniu do mnie przychodził. Na noc. Tylko na noc.

– Ryj zamknij i wypad do piaskownicy, dzieciaku! – Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi i chwilę potem wkurzona siostra przemknęła przez korytarz na schody.

Spojrzałyśmy się z matką po sobie, ale w rodzicielce szybko się zagotowało. Zachichotałam.

– Olivio Tomlinson, złaź natychmiast! – Władczy głos matki wskazywał, jak bardzo była wściekła.

Nastolatka stanęła w progu salonu z miną mówiącą, że raczej niczego nie wyjaśni.

– Co to były za wulgaryzmy i krzyki? – kobieta skrzyżowała ręce na piersi, przyjmując ostrzegawczą pozę.

– Nic – wzruszyła ramionami.

– Olivio... – pokręciła głową.

– Ja z nią pogadam – wstałam, odrzucając koc i podeszłam do siostry, choć matka czuwała, by w razie potrzeby mnie chwycić. – Nic mi nie jest, mamo – wstrzymała oddech. Rzadko mówiłam do niej „mamo", więc za każdym razem, gdy wypowiadałam to słowo, ona jakby miała się za chwilę rozpłakać.

Popychając siostrę ręką na jej plecach, dałam znak, że nie ucieknie ode mnie. Szła zrezygnowana na górę i gdy już chciała zamknąć się w swoim pokoju, ja sprytnie i zwinnie weszłam za nią.

– Nie będę się żalić, zapomnij – kopnęła piłkę, co mnie aż zdziwiło.

Fakt, nie bywałam zbyt często w domu, ale w jej pokoju to chyba jeszcze w ogóle nie byłam. Na ścianach masa plakatów, zdjęć i drobiazgów, które pochodziły z różnych okresów jej dzieciństwa. Piłka, którą kopnęła, wyglądała na zniszczoną, co oznaczało, że grywała w nią dosyć często. Nigdy nie pomyślałabym, że moja siostra interesuje się piłką nożną. Po mojej prawej regały były zawalone różnymi książkami, a większość z nich nie wyglądała na najnowsze. Czytała. MP3 leżała na jej biurku, które stało tuż przy jej łóżku, robiąc po części za szafkę nocną. Świadczyło to o tym, że te plakaty nie są przypadkiem. Słuchała swoich ulubionych zespołów, o których ja nie miałam pojęcia. A raczej o tym, że ma ich jako ulubionych.

Przełknęłam ślinę, będąc zdziwioną, jak wiele mnie ominęło. Viv rzuciła się na łóżko i chwyciła swoją MP3, by zapewne mnie nie słuchać. Westchnęłam i podeszłam do niej, wyrywając jej słuchawki z uszu.

– Hej! – Krzyknęła.

– Pogadamy, to ci oddam, zgoda? – prychnęła. – Masz jakieś problemy? – Usiadłam na brzegu łóżka.

– Każdy je ma – wzruszyła ramionami, bawiąc się palcami.

– Ale nie zawsze sobie z nimi sam radzi – dodałam. – Mogę ci pomóc.

– Jasne – spojrzała na mnie przekpiwczo. – Może najpierw uporaj się ze swoimi, by w ogóle mówić o pomocy mnie? – Zabolało. Nie sądziłam, że przez tak krótki okres czasu zrobiła się taka... że nasze relacje się tak pogorszyły. Jej głos był przesiąknięty jadem, jakby ktoś upodlił mnie w jej oczach.

– Nie mam takich jak ty. Nie wbiegam do domu i nie drę się na innych – odpowiedziałam zdenerwowana.

– Skąd wiesz, jakie ja mam, by porównywać je do swoich?! – Wstała wściekła.

– Nie zachowuj się tak – zmrużyłam oczy.

– Niby jak?

– Jakbyś pozjadała wszystkie rozumy! – również wstałam. – Rozumiem, przechodzisz okres buntu, ale są pewne granice.

– Pierdol się – kierowała się do wyjścia, więc ruszyłam za nią.

– Viv, wracaj! – stanęła na chwilę na schodach. Zrozumiałam dlaczego. – Proszę cię – szepnęłam. – Ja chcę ci tylko pomóc, najlepiej jak będę mogła.

– Sama sobie z tym poradzę – powiedziała, po czym ruszyła do wyjścia. Nie chciałam iść za nią, bo wyczułam, jak bardzo była pewna swych słów.

Przeczesałam włosy palcami, usiadłszy na schodach. Z kuchni wyłoniła się matka, patrząc na mnie.

– Nie poszło, co? – Nie wydawała się zdziwiona tym faktem.

– Mam rozumieć, że ona tak często? – wskazałam palcem na drzwi wyjściowe.

– Ech – westchnęła – dosyć często.

Zwiesiłam głowę nisko, jęcząc z bezsilności. Minęło tak niewiele czasu, a czułam się, jakbym przespała wieki. Świat kręcił się ostatnio wokół mnie i nie zwracałam uwagi na nic innego poza czubkiem własnego nosa.

Talks With Lover//5sos//✔Where stories live. Discover now