- Del muszę cię zostawić samą, są jakieś problemy z produktami i muszę jechać to załatwić. W razie problemów dzwoń. – Nie przestraszyłam się tego, że musiałam zostać sama. Już kilka razy tak było i nic złego się nie stało.

- Jasne, nie martw się, poradzę sobie – pomachałam Mike'owi przez szybę, kiedy wsiadał do swojego auta zaparkowanego tuż obok. Była dziesiąta, więc nie było dużego ruchu. Dwójka staruszków siedziała w kącie, a ja mogłam spokojnie układać świeże kanapki w przeszklonej lodówce. Wyszłam na chwilę na zaplecze, żeby przynieść świeże sałatki zrobione przez Mike'a, kiedy usłyszałam zniecierpliwiony głos klienta z sali.

- Jest tutaj ktoś? – niemal warknięcie. Szybko wróciłam za ladę, żeby zobaczyć komu się tak śpieszy.

O cholera.

Przede mną stał Justin Bieber we własnej osobie. Był w zwykłej szarej podkoszulce, ciemnej bluzie i dresach, a jego mokre włosy opadały na czoło.

- Pan Bieber – przywitałam go uprzejmie. – Przepraszam, byłam na zapleczu.

- Pracujesz tu? – Zwrócił się do mnie na „ty". Jak go znam, za chwilę przyjmie oficjalną wersję.

- Tak – zagryzłam wargę, a on odchrząknął. – Co podać?

- Coś na śniadanie i kawę – odwrócił się i usiadł do stolika.

Coś na śniadanie i kawę?!

Chciałam uciec z krzykiem. Co miałam zrobić? Dać mu zwykłą kanapkę i czarną kawę? Może pije z mlekiem? KURWA MAĆ.

Nerwowo chodziłam w tę i z powrotem miotając się od ekspresu do lodówki w której trzymaliśmy kanapki. Zobaczyłam jak Bieber wstaje i podchodzi do lady, a moje serce przyspieszyło z nerwów.

- Może w czymś pomóc? – spojrzałam na niego przerażona. Zaśmiał się, a ja poczułam na moich policzkach rumieniec.

- Ja... - zaczęłam się jąkać.

- Kanapkę z kurczakiem i caffe americano – przerwał mi, a ja poczułam ulgę. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i zaczęłam przygotowywać kawę. Chwyciłam kanapkę z lodówki i zaniosłam do stolika Biebera.

- Proszę – postawiłam kawę i kanapkę przed moim szefem, a on wskazał krzesełko przed nim.

- Usiądź – zszokowana spojrzałam na niego.

- Jestem w pracy, mam dużo do...

- Nikogo tutaj nie ma oprócz mnie i tej dwójki w rogu – wskazał głową na staruszków. Westchnęłam i usiadłam przed mężczyzną, który wziął pierwszy kęs kanapki.

- Przeglądałaś już papiery które ci dałem? – speszona pokręciłam głową, a on spojrzał na mnie zszokowany.

- Nie miałam czasu.

- Jak to? – ponownie westchnęłam. Jego pytanie były męczące. Był moim szefem i nie miał prawa zadawać pytań wkraczających w moją sferę osobistą.

- Pracuję – wzruszyłam ramionami.

- Myślałem, że zależy pani na tej posadzie. – A nie mówiłam? Znowu wszedł w oficjalny ton.

- Bo zależy – wymamrotałam pod nosem.

- To dlaczego nie...

- Bo nie miałam czasu! – uderzyłam dłonią w stolik i pochyliłam się nad nim. – Jeżeli to pana interesuje to mam na utrzymaniu siebie i babcię, a trzysta dolarów miesięcznie ze stażu nie wystarczy mi na opłacenie rachunków, kredytu i domu starców babci – wycedziłam przez zęby. Poczułam łzy na policzkach, cały stres spowodowany przez Manuela zszedł ze mnie w najgorszym momencie.

Independent girlWhere stories live. Discover now