Chapter 50 - EPILOG

393 50 36
                                    

Ból głowy wybudził aktora, który niewyraźnie mamrotał, zanim całkiem doszedł do siebie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, które było znajome. Była to piwnica w jego rodzinnym domu. Zlustrował siebie, a widząc, że został przywiązany do krzesła, wiedział, że wpakował się w niemały problem. Dlaczego wyszedł bez Jeongguka? Jak go teraz znajdzie? Ciało matki Jaechona jasno dało do zrozumienia, że chłopak całkiem oszalał i to właśnie on jest winowajcą. Spojrzał w bok, mogąc dostrzec matkę, która równie jak on, znalazła się w złej sytuacji. Dobrze czuł, że coś było nie tak, ale za to wpakował się do paszczy lwa, no i jak ma się z tego wykaraskać. Przerażał go Jaechon. Wiedział do czego jest zdolny, a skoro zabijanie nie było mu straszne, obawiał się najgorszego.
— Mamo... — patrzył ze smutkiem na wykończoną kobietę, która była w silnikach, jednak problem nie tkwił w bólu fizycznym, a raczej psychicznym. Widział to w jej oczach, które pozbawione były chęci do życia. Lecz patrząc na niego, dostrzegał rosnące w jej oczach poczucie winy i niekontrolowany napad łez.

— Po co ty tutaj przyszedłeś? Przychodząc tutaj naraziłeś się na szaleństwo tego chłopaka — powiedziała z paniką w głosie. Taehyung śmiało mógł zrozumieć, że jego matka w końcu przejrzała na oczy.

— Pomimo naszego poróżnienia, chciałem cię zobaczyć... Nie widziałem jednak, że będzie tu Jaechon. Mimo że się boję, to cieszę się, że jestem z tobą. Czułbym się gorzej, gdybyś została tu sama na łasce tego świra — rzekł, jak czuł. Pani Kim zagryza wargi, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Miała ochotę się rozpłakać, słysząc słowa syna, którego przez ostatnie lata zawodziła.

— Nie zasłużyłam na to. Byłam dla ciebie okropna i cię opuściłam, kiedy ty mnie potrzebowałeś. Nie mogłabym oczekiwać od ciebie pomocy — rzekła, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Taehyung patrzył na rodzicielkę ze smutkiem. To była prawda, opuściła go, ale to nie oznaczało, że musiał odwdzięczać się tym samym. Nie był zawistną osobą.

— Z ojcem wychowaliście mnie na osobę, która nie powinna popełniać tych samych błędow, co inni. Być może nie jestem w stanie ci pomóc, ponieważ mam założone ręce w tej sytuacji, ale przynajmniej jestem z tobą. Wiem, że w głębi serca boisz się być sama — powiedział, a kobieta wiedziała, że własnego dziecka nie oszuka.

— Kochanie, być może się boję, ale nie chcę, abyś tu był. To, co mówiłeś mi osiem lat temu... Te wszystkie trudy, których doświadczyłem, wywołał ten człowiek, kiedy ja wierzyłam naiwnie, że to Jeongguk jest winowajcą twojego cierpienia... Jak mogę egoistycznie chcieć, abyś był w miejscu, w którym jest twój oprawca?! Nienawidzę faktu, że wspierałam osobę, która cię krzywdziła, nigdy sobie tego nie wybaczę, ale przysięgam, że zrobię wszystko, abyś stąd uciekł. Jeśli nadarzy się okazja, masz na mnie nie patrzeć. Rozumiesz Taehyung? — spojrzała na chłopaka z powagą w oczach. Taehyung pokręcił bezradnie głową.

— Mamo nie zostawię cię tu, przecież on nie zawahał się zabić własnej matki — patrzył ze łzami w oczy pani Kim.

— Wiem... Ojca również — wyznała, a Taehyung otworzył szerzej oczy.

— Ojca też?! Dlaczego to zrobił?! — zapytał poddenerwowany.

— Czy to nie jasne? Pozbywając się swoich rodziców chce dla siebie cały majątek, żeby być czegoś godzien — odpowiedziała.

— Godzien czego?

— Ciebie — zaskoczyła syna, który pokręcił głową, nie chcąc być powodem śmierci kolejnych osób. Nie rozumiał, co siedziało w głowie Jaechona, jednak w tej chwili był zdolny do wszystkiego. — Jaechon myśli, że dzięki posiadaniu wszystkiego będzie w stanie cię zatrzymać przy sobie. Jego rodzice w tej kwestii stanowili problem... Właśnie dlatego się ich pozbył.

Wieczna Obietnica~ J.JK & K.ThWhere stories live. Discover now