Chapter 41 - W PUŁAPCE PART.I

359 62 35
                                    

Flashback~

Rozstanie z Jeonggukiem było najboleśniejszym doświadczeniem dla Taehyunga. Po tym jak najlepszy przyjaciel go pobił, nie był w stanie pójść do szkoły, a za to pobity szwendał się bez celu po ulicach Busan. Taehyung czuł, że traci wszelkie siły i chęci do życia. Wiedział, że Jeongguk po zobaczeniu nagrania go znienawidzi, lecz głęboko w sercu, chciał wierzyć, że uwierzy w niego i będzie nosił go w sercu takiego, jakim naprawdę był. W końcu Jeongguk znał go prawie całe życie, jak mógł uwierzyć w to zmontowane nagranie? Idąc, rozpłakał się. Nie był w stanie dłużej trzymać w sobie rozpaczy, która dominowała, całym jego sercem.

Był tak bardzo zraniony i nieszczęśliwy. Ostatnie tygodnie były dla niego torturą. Musiał doświadczyć tak wiele krzywd i upokorzeń, by na końcu dostać w twarz od osoby, którą kochał i cenił bardziej od własnego życia. Czy zasłużył na to wszystko? Czy Jeongguk zapomniał, co mu obiecał wczorajszego wieczoru na dachu?

Nie wiedział, co czuć. Powinien znienawidzić Jeongguka? Zapomnieć o nim? Ale jak?! W końcu nie uda mu się uniknąć spotkania w szkole... chodzili do tej samej szkoły, nie było szans, aby móc uniknąć Jeongguka, Ryuchae i Jaechona.

— Oni nie dadzą mi żyć — zatrzymał się w drodze, ocierając rękawem żakietu nos. Płakał, a łzy nie przestawały moczyć jego rozpalonych policzków. Co miał ze sobą począć? Do kogo powinien zwrócić się o pomoc? Czy powinien iść błagać Jeongguka na kolanach, aby mu uwierzył?

Nie...

Nie mogę.

On mi nigdy nie uwierzy.

Nie mając wyjścia, pomyślał tylko o jednym miejscu, które było jedyną deską ratunku do walki z Jaechonem.

Komisariat!

Kilka tygodni temu złożył wniosek o pozwanie Lee Jaechona o gwałt. Wierzył jedynie w policjanta, który jako jedyny chciał udzielić mu pomocy. Wciąż dotykały go wspomnienia z tamtej nocy, gdy Jaechon po raz pierwszy dopuścił się tego okrucieństwa. Ciało Taehyunga drżało na te wspomnienia, a za nimi przychodziły kolejne, które raniły go dogłębniej. Pomoc... potrzebował pomocy. Każdej nocy od tamtej felernej nocy śnił, że ktoś dobry przychodzi go ocalić. Jednak, gdy się budził zdawał sobie sprawę, że noc z Jaechonem miała miejsce, a w rzeczywistości nikt go nie ocalił. Wtedy płakał, jak dziecko, które bało się ciemności. Stawał się w odbiciu, tym samym chłopcem, co kilka lat temu, lecz nikogo teraz przy nim nie było. Nie było Jeongguka i talizmanu, nie było mamy, która utuliła by go do snu, mówiąc: — Nie bój się, mama jest przy tobie. Musisz wiedzieć, że ciemność zawsze przychodzi, a po niej zobaczysz słońce. Gdzie to teraz było?!

Zatrzymał się przed komisariatem, wahając się przed wejściem.
Czy powinienem tam iść w tym stanie? Westchnął głęboko, próbując uspokoić myśli. Uniósł wzrok w kierunku drzwi wejściowych, które w tym samym czasie się otworzyły. Otworzył szeroko oczy, widząc własną matkę w towarzystwie ojca Jaechona. Obydwoje byli przy sobie bardzo swobodni, rozmawiając z szerokimi uśmiechami. Im było wesoło, a jemu?! Zdenerwowany, zacisnął dłonie, by w poruszeniu podejść do matki i jej kochanka.
— Mamo! — z drżącym głosem zawołał, zwracając uwagę dwójki.

— Taehyung.

— Właśnie zostaliśmy wezwani tu z twojego powodu i mojego syna. Nie rozumiem, dlaczego chcesz w taki sposób zaszkodzić mojemu synowi — rzekł poruszony mężczyzna, który przed matką, okazywał stronę zmartwionego i zasmuconego ojca.

— To nie jest byle wymysł! Za przestępstwo, należy ponieść odpowiednią karę i niech pan nie gra pokrzywdzonego ojca, bo dobrze wiemy, jaki pan jest. Niedaleko pada jabłko od jabłoni — wycedził, patrząc nienawistnie w oczy mężczyzny, którego lekko pomarszczone oczy, zmrużyły się w rozdrażnieniu.

Wieczna Obietnica~ J.JK & K.ThWhere stories live. Discover now