Chapter 36 - PIĘKNOŚĆ SIĘ ODWAŻYŁA

659 90 38
                                    

~ Witam ^^ Rozdział napisany na 6k słów ^^ Trochę ciężko było przez te upały. Po prostu jest okropnie T.T Miłego czytania ^^

Dowódca szepczący te słowa w spragnione usta najlepszego przyjaciela, sprawił, że do dawnego zwyczaju, doszła nowa funkcja pocieszania. Jeongguk całował, kochał i pożądał, ale nie był w impulsywny. Te dwie poduszki w kolorze karmazynu czule posuwały się między wargami Taehyunga, który oddawał się temu cudownemu uczuciu roznoszącego się ciepła i wilgoci. Dłoń dowódcy obejmowała mokry policzek przyjaciela, nie mogąc za każdym pocałunkiem obejść się od myśli, że pocałunki Taehyunga były inne, wyjątkowe i oddane. Czuł, że tylko on mógł poczuć tę wyjątkowość i oddanie. Nie chciał zgadywać i mówić w imieniu Taehyunga, ale przy jego pocałunkach, czuł się jedynym mężczyzną w jego sercu. Być może było to ryzykowne stwierdzenie, ale właśnie tak czuł. Nie używali języków, nie ponosili się pożądaniom, po prostu ocierali się wargami, czy muskali. Dowódca w niedosycie zagryzł się na dolnej wardze aktora, delikatnie szarpiąc ją ku sobie. Taehyunga usta się przez to rozchyliły, a ciche stękniecie, przedostało się przez gardło.

Taehyung miał świadomość uczuć Jeongguka. Czuł, że naprawdę go pragnie i kocha. Nie rozumiał tylko, jak nie mógł zauważyć osiem lat temu jego uczuć. Jeśli to jego kochał, dlaczego był z Ryuchae? Dlaczego, gdy potrzebował jego wiary, miłość nie była silniejsza od manipulacji Jaechona i Ryuchae? Czy sama miłość to za mało, aby móc być ponad ich wpływy?

Drżące i ciepłe dłonie umiejscowiły się na rozpalonych policzkach dowódcy, któremu wciąż towarzyszyła gorączka. Patrzył lękliwie w sarnie oczy, widząc, że nie widzą nic prócz jego osoby.
— Czy teraz jest lepiej?

— Lepiej — odpowiedział.

— Auuuuuuuuuuuuuu~

Obydwaj usłyszeli wycie z głębi lasu, przez co dłonie aktora opuściły policzki dowódcy. — Lepiej wracajmy. Wciąż masz gorączkę, a las nie wydaje bezpieczny — powstał, a Jeongguk uczynił to samo.

— Może to zranione zwierzę — rzekł z namysłem, po czym spojrzał na chłopaka. — Ale masz rację, lepiej wracajmy. Tylko nigdzie potem nie wychodź, nawet jeśli usłyszysz dźwięk z zewnątrz, nie próbuj beze mnie wychodzić — rzekł z przesadną powagą, martwiąc się o aktora. Po tym co się stało, nie chciał, aby ponownie doszło do ataku Jaechona. Nie wiedział dokładnie, co zaszło między nim a Jaechonem, jednak Jaechon był na tyle głupi, żeby do niego strzelić, więc nie wiedział, co mógł chcieć zrobić Taehyungowi. Z uwagą przyglądał się twarzy czy widocznej skórze, doszukując się śladów pobicia, jednak niczego nie dostrzegł.

— Nie martw się. Nigdzie sam nie wyjdę.

W tym samym czasie dowódca Min Yoongi wyskoczył z namiotu wraz z latarką w ręku, słysząc przeraźliwy krzyk. Oświetlił drogę, widząc biegnącego Jimina, który najwidoczniej był właścicielem przesadnego krzyku. — Z drogi! — pisnął, mijając skołowanego dowódcę. Park wszedł pośpiesznie do namiotu, a Yoongi udał się za nim.

— Co się stało, że darłeś ryja na pół lasu? — zapytał, a Jimin przez jego pytanie bardziej poczerwieniał.

— Coś ujebało mnie w tyłek — odpowiedział zdenerwowany, rozpinając pospiesznie spodnie, chcąc sprawdzić, jak wygląda ugryzienie.

— Czekaj! Chcesz to robić na moich oczach?

— To się odwrócić idioto. Nikt nie każe ci patrzeć, a tym bardziej ja! — podniósł w rozdrażnieniu, suwając spodnie. Pozostając w bieliźnie, wziął małe lusterko z torby, starając się dostrzec ślad ugryzienia. Widząc zaczerwienienie w okolicy bąbelka na prawym pośladku, wykrzywił w zniesmaczeniu wargi. — Dlaczego? No dlaczego?! Jeszcze brakowało mi tego, żebym całą noc się po tyłku drapał — stęknął niezadowolony. Yoongi słysząc słowa chłopaka, spojrzał w stronę ugryzienia. — Nie patrz! — pisnął, zdzielając dowódcę w twarz.

Wieczna Obietnica~ J.JK & K.ThWhere stories live. Discover now